Tytuł: Nowe oblicze
Greya
Tytuł oryginału: Fifty
Shades Freed
Autor: E.L.
James
Wydawnictwo: Sonia
Draga
Data wydania: styczeń
2013
Liczba stron: 688
Tematyka: Literatura erotyczna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 2/10
Dzielnie przebrnąłeś przez pierwsze dwa tomy kontrowersyjnej serii
o „czarującym” Christianie Greyu i jego „przeuroczej”
wybrance serca Antastasii Steele? W takim razie nie pozostaje Ci nic
innego jak tylko zapoznać się z ostatnim tomem cyklu i (nareszcie!)
pozostawić całą tą mdłą historię daleko za sobą. Jednak przed
rozpoczęciem lektury gorąco polecam zaopatrzyć się w ogromne
ilości insuliny, ponieważ wasz poziom cukru może bardzo
niebezpiecznie wzrosnąć.
Brązowowłosa Ana dokonała rzeczy niemożliwej – rozkochała w
sobie i usidliła największego oraz najprzystojniejszego biznesmena
w Seattle. Miłość tych dwojga nieustannie kwitnie i tym samym po
zaledwie trzymiesięcznej znajomości para staje na ślubnym
kobiercu. Jak podkreśla autorka książki, bohaterka zawdzięcza to
swemu krnąbrnemu i nieuległemu charakterowi, który oczarował
młodego miliardera. Nawiasem mówiąc, według mnie jest
niebotycznie śmieszne, ponieważ za każdym razem, gdy Ana musi
zmierzyć się z gniewem swojego już małżonka, wręcz trzęsie
portkami i automatycznie się mu podporządkowuje.
„Nowe oblicze Greya” to książka, która nie wywołała we
mnie żadnych emocji prócz jednej (za to bardzo intensywnej) –
irytacji. Wraz z rozwojem akcji i kolejnymi stronami mój
poziom rozdrażnienia rósł z minuty na minutę. W pewnym
momencie miałam ochotę, pójść w ślady Pata, jednego z
bohaterów popularnej w ostatnim czasie książki „Poradnik
pozytywnego myślenia”, i bezceremonialnie wyrzucić utwór
pani James przez okno. Powstrzymał mnie tylko fakt, że książkę
pożyczyłam od znajomej, no i oczywiście szkoda byłoby mi wybijać
szybę dla takiej, bardzo łagodnie mówiąc, powieści niskich
lotów.
Książce nie pomaga nawet to, że autorka wyraźnie ograniczyła
rolę nieodłącznej towarzyszki Any, czyli jej wewnętrznej bogini.
Nie bójcie się jednak, „pustka” ta została zapełniona
czymś innym. Mianowicie fragmenty, w których opisywane były
wszelkie koziołki, salta i inne akrobatyczne wariacje wyimaginowanej
istoty, mieszkającej w głowie głównej bohaterki, teraz
zastępują pełne patosu wyznania miłości bohaterów.
„Zawsze będę Cię kochać”, „Nigdy Cię nie opuszczę” i
inne tego typu zapewnienia ich niesłychanego uczucia występują
chyba na każdej stronie książki.
Co więcej boli mnie głupota fabuły „Nowego oblicza Greya”.
Irracjonalna potrzeba kontroli Christiana, rozwiązywanie wszystkich
problemów w łóżku, stała i nigdy niegasnąca ochota
na seks, czułe słówka, ciągle te same teksty sprawiły, że
książka wręcz zalatuje nudą. Ponadto kryminalny wątek z Jackiem
Hydem w roli głównej jest do granic możliwości naciągany i
najzwyczajniej w świecie bezsensowny.
Jak długo można wymyślać coraz to inne i bardziej wymyślne sceny
cielesnych uniesień? No właśnie nie za długo. Odniosłam
wrażenie, że nawet pani James zabrakło nieco pomysłów co
do łóżkowych igraszek dwójki głównych
bohaterów. Ich zbliżenia choć były częste to jednak wdarła
się w nie rutyna i pewna schematyczność. Co ciekawe wielu
miłosnych scen pisarka w ogóle nie opisuje. Czytelnik musi
się zadowolić tylko zdawkowym tekstem w stylu „była to bardzo
intensywna i namiętna noc”.
Pierwsze pozytywne wrażenie, które pojawiło się we mnie po
lekturze tomu, rozpoczynającego cykl, minęło bezpowrotnie. Teraz
mogę odetchnąć z ulgą i zostawić całą tę serię w
najciemniejszych zakamarkach mojego umysłu, a najlepiej zupełnie o
niej zapomnieć.
Jestes dzielna :) Podziwiam Cię, że przebrnęłaś przez to ... hmm ...brakuje mi określeń na książkę ;))
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie samo zdanie :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie miałam dobrego wrażenia jeśli chodzi o te książki.
OdpowiedzUsuńA mi się trylogię Grey'a podobała ;))
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że tak daleko zaszłaś:) Ja przeczytałam połowę pierwszego tomu, i nie chcę już mieć z tą trylogią nic wspólnego:)
OdpowiedzUsuńJa nie rozumiem zachwytu nad tą książką, u mnie w pracy dziewczyny opowiadają o niej z wypiekami na twarzy... A to, że stała się bestsellerem - totalna zagadka :)
OdpowiedzUsuńEhh, aż tak źle?
OdpowiedzUsuńRównież dobrnęłam do tej części, ale przyznam, że jednak dwójka w językowej wersji wypadła znacznie lepiej. Tutaj się nudziłam niemiłosiernie i przestałam zwracać szczególną uwagę na to, co się dzieje między Chrisem i Aną. A w pewnym momencie miałam nadzieję, że Anastasia pójdzie po rozum do głowy i zostawi tego nadętego... Nie skończę lepiej :)
OdpowiedzUsuń"Lśnienie" było świetne! Na początku faktycznie trochę przymulało, ale jak już się dotarło do tej właściwej części opowieści, to była magia i kosmos. Teraz wychodzi druga część i już nie mogę się jej doczekać. Uważam, że nie warto się zniechęcać książką po przeczytaniu kilkudziesięciu, nawet stu stron, bo później może się okazać prawdziwą perłą. Miałam tak z "Bastionem" - rozkręcił się bodajże na 300 stronie, coś koło tego, a miał ponad 1000 stron. :) Także nie warto, mówię ci! :) Daj szansę Kingowi, ma mnóstwo prześwietnych pozycji, a "Lśnienie" to zdecydowanie nie ta najlepsza (wg mnie).
OdpowiedzUsuńMam w planach całą serię by wyrobić swoje zdanie o niej.
OdpowiedzUsuńCiągle same negatywne recenzje na temat tej serii. Kiedyś przeczytam sama się przekonam jaka jest. :)
OdpowiedzUsuńOj, nie. JESZCZE nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńPóki co nie zamierzam sięgać nawet po pierwszą książkę z tej serii. Recenzje (w tym i Twoja) w ogóle mnie do tego nie zachęcają, a poza tym nie gustuję w takich erotycznych tomiskach...
OdpowiedzUsuńTrochę nie mój typ książki, jakoś na razie podobają mi się obyczajowe, albo choć troche oparte na faktach autentycznych.
OdpowiedzUsuńBrawo za wytrwałość w doczytaniu do końca ! :)
i znalazłam kolejne powody, żeby po tę książkę nie sięgać, lubię jak mnie ktoś utwierdzi ;)
OdpowiedzUsuńhahaha... no ale jeszcze jednym plusem jest to, że nie ma więcej :) jestem ciekawa jak się zakończy alternatywa tej ksiązki od Pani Day, 3 cz. już wyszła, czekam na ebooka...
OdpowiedzUsuńPierwsza część jest tak samo wciągająca, co głupiutka, a dalej się czyta żeby zobaczyć jak się skończy, w tym chyba cały fenomen :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, dopiero zaczynam i jestem zupełnie nowym internetowym molem ;)
Ja nawet do niej nie podchodzę;D
OdpowiedzUsuńMnie osobiście cała trylogia Greya bardzo się podobała, choć to prawda, że od warsztatowej strony wszytko leży i kwiczy.
OdpowiedzUsuńPierwsza część mnie zaciekawiła, więc przymykałam oczy na te błędy i dziwne pomysły autorki. Przy drugim tomie już dużo trudniej było mi udawać ślepotę. Jednak przy trzecim złamałam się i otworzyłam oczy... Zgodzę się z Tobą, że autorce zabrakło pomysłów i to nie tylko na igraszki miłosne. Ta część jest strasznie mdła. Książkę czytałam parę miesięcy temu, a ciągle mi w uszach dudni to "Panie Grey", "Pani Grey"... Znienawidziłam przez tę książkę słowo "naszykować"... Tyle rzeczy mnie w niej irytowało, że aż ciężko było mi się skupić na fabule:)
OdpowiedzUsuńA ja już od dłuższego czasu zastanawiam się, czy po nią nie sięgnąć. W bibliotece pewnie nie znajdę, a kasy żal.... No cóż, pozdrawiam ;))
OdpowiedzUsuńJA jak na razie nie mogę się przekonać do tej książki;P
OdpowiedzUsuńnom w sumie to do tej całej serii :D
UsuńZazdroszczę, że dobrnęłaś tak daleko, ja jeszcze nie skończyłam pierwszego tomu a to dla mnie i tak już za dużo...
OdpowiedzUsuńja też jakimś cudem przeszłam przez to "dzieło" i podpisuję się pod twoją recenzją obiema rękoma!!
OdpowiedzUsuńojej a jaki masz?:)
OdpowiedzUsuńTeż przeczytałam całą serię i pomimo że szybko się czytało, to to był jeden z jej niewielu plusów. Chociaż muszę przyznać, że najbardziej przypadła mi do gustu druga część, w której pojawił się całkiem ciekawy wątek byłej uległej. : D
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie... Tej serii raczej nie strawię...
OdpowiedzUsuńHaha nie dziwi mnie Twoja niska ocena, dla mnie ta seria to jedno wielkie nieporozumienie
OdpowiedzUsuńO serii oczywiście słyszałam, jednak nie miałam okazji zaznajomić się z twórczością tego autora. Widzę, że wiele złego mnie ominęło. ;x
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.okiem-recenzenta.blog.onet.pl
Zaczęłam czytać pierwszą część, ale po pierwszej stronie (!!!) odpuściłam sobie. Język autorki mnie po prostu załamał, a ja nie lubię się męczyć czytaniem, Dlatego też stwierdziłam,że szkoda czasu na tą lekturę. Podziwiam,że dobrnęłaś do końca:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Przerwałam pierwszą część mniej więcej na 50 stronie, chociaż miałam ochotę dużo wcześniej. Miazga dla mózgu. A "wewnętrzna bogini" to dno dna ;) Gratulacje, musisz mieć stalowe nerwy, że dałaś radę dla zasady doczytać całą serię ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii i nie zamierzam. Przejrzałam tylko pierwszą część w bibliotece i stwierdziłam, ze to nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńHeh, to jest ten typ książki, której bałbym się dotknąć nawet patykiem :) Wyrazy uznania, że przebrnęłaś przez ten twór powieściopodobny.
OdpowiedzUsuń