Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 11 lipca 2025

"Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Olga Tokarczuk

Tytuł: Prowadź swój pług przez kości umarłych
Autor: Olga Tokarczuk
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: czerwiec 2022
Liczba stron: 320
Tematyka: Literatura piękna, polska
Średnia ocena: 6/10
 
W mroźny zimowy wieczór w Kotlinie Kłodzkiej w jednej z leśnych chat w nietypowy sposób umiera jeden z mieszkańców. Niedługo później w jego ślad idą kolejne osoby, których działalność powiązana była z myślistwem. Samotna i podstarzała miłośniczka natury - Janina Duszejko snuje przypuszczenia, że za serią morderstw stać muszą dzikie zwierzęta, które zdecydowały się zbuntować przeciwko kłusownictwu i bezmyślnemu zabijaniu ich pobratymców.
 
„Prowadź pług swój przez kości umarłych” to utwór, który jest połączeniem kryminału i thilleru z jednoczesnym mocnym wydźwiękiem proekologicznym. Największą zaletą książki jest główna bohaterka. Podobała mi się jej dziwaczność i nietuzinkowość, a zarazem brak oporów przed wypowiadaniem na głos swoich niecodziennych opinii. Spodobało mi się również to, że Janina nadawała osobom ze swojego otoczenia swoje własne imiona, które według niej lepiej odzwierciedlały ich osobowość. Ponadto jej zafascynowanie astrologią tylko dodawało do tajemniczego i mrocznego klimatu książki. Niestety resztę postaci odebrałam jako nijaką. Być może dlatego, że pełniły one drugorzędną rolę w powieści i autorka nie pokusiła się o aż tak barwne opisy ich charakteru.
 
Początkowo tytuł książki wydawał mi się zanadto wyrafinowany, za długi i mało pasujący do fabuły. Później dopiero dowiedziałam się, że jest to cytat pochodzący z jednego z utworów Williama Blake’a, który był często wspominany w książce pani Olgi Tokarczuk. Mimo wszystko, wydaje mi się, że autorka zbyt mocno próbowała stworzyć książkę z silnym wydźwiękiem ideologicznym i każdy element książki począwszy od tytułu miał to czytelnikowi podkreślać.  Samo rozwiązanie zagadki morderstw nie było dla mnie jakoś szczególnie zaskakujące, bo od samego początku miałam swoje przypuszczenia, które na koniec tylko się potwierdziły.
 
Oczywiście nie można powiedzieć, że Olga Tokarczuk nie potrafi pisać, wręcz przeciwnie. Autorka znakomicie operuje słowem i genialnie potrafi wprowadzić czytelnika w atmosferę książki. Jednak, pomimo dobrego pióra i dosyć niecodziennej fabuły to książka i tak mnie nie wciągnęła. Gdy przerywałam lekturę, nie czułam przemożnej chęci powrócenia do niej i dowiedzenia się, co stało się dalej,  wręcz przeciwnie dosyć trudno było mi się zachęcić się do powrotu do lektury. Nie lubię, gdy książka wywołuje we mnie takie emocje, ponieważ często prowadzi to do dłuższych przestojów w moim czytelnictwie.
 
Jest to pierwsza książka autorstwa Olgi Tokarczuk, jaką przyszło mi czytać. Trudno mi powiedzieć czego się po niej spodziewałam. Na pewno sława autorki i fakt, że otrzymała ona nagrodę Nobla zrobił swoje. W tym przypadku dostałam powieść, która skłania do myślenia i niesie ze sobą głębsze przesłanie. Nie jestem tylko do końca przekonana, czy potencjał książki został w stu procentach wykorzystany. Mimo, że powieść ta nie będzie moją ulubioną to mimo wszystko nie zniechęciłam się do twórczości Olgi Tokarczuk i na pewno dam jej jeszcze szansę. 

czwartek, 22 maja 2025

"Hałas" - Małgorzata Halber

Tytuł: Hałas
Autor: Małgorzata Halber
Wydawnictwo: Cyranka
Data wydania: listopad 2024
Liczba stron: 260
Tematyka: Literatura piękna, polska
Średnia ocena: 8/10
 
Codzienność współczesnego człowieka przepełniona jest hałasem. Ten przejawia się przez nadmiar informacji, ciągłą potrzebę bycia online, przeświadczenie, że musimy być tak samo dobrzy bądź jeszcze lepsi niż inni i lista ta może iść w nieskończoność, i być modyfikowana na potrzeby indywidualnych przypadków. Jest jednak jeden aspekt, który w tym wszystkim pozostaje niezmienny: brakuje nam czasu dla samych siebie. Jednym słowem z każdej strony atakowani jesteśmy bodźcami, które nie są obojętne dla naszego systemu nerwowego i ogólnego samopoczucia, a my nie mamy chwili, żeby od tego odsapnąć. Czy jednak jesteśmy w stanie nazwać to, co tak nas trapi na co dzień? Małgorzata Halber przychodzi tutaj z pomocą.
 
 „Hałas” to zbiór przemyśleń autorki na kwestię, które mogą być interpretowane jako hałas.  Nie ma tu konkretnych bohaterów, miejsca akcji czy wydarzeń. Jest za to człowiek jak każdy z nas, który buntuje się przeciwko mechanizmom budującym rzeczywistość.  Według mnie „Hałas” jest afirmacją sprzeciwu, jaki ludzie czują do obecnego stanu rzeczy i tego w jakim kierunku zmierza społeczeństwo. Jest wyrazem buntu i chęci zmian. Chęci zatrzymania się i powiedzenia „nie” dla wszystkich rzeczy, które są od nas wymagane lub których oczekuję się od nas nie pytając się o naszą zgodę lub choćby opinię.
 
Małgorzata Halber bardzo trafnie nazywa emocje i uczucia, które towarzyszą na co dzień dzisiejszemu obywatelowi świata. Ja sama o niektórych z nich nawet nie miałam pojęcia, dopóki nie przeczytałam o nich w „Hałasie”. Pewne aspekty współczesności tak się we mnie utarły, że przestałam nawet je kwestionować. Gdyby autorka ich tak adekwatnie nie nazywa i nie podała mi ich wręcz na tacy to pewnie wciąż żyłabym w nieświadomości. Z jednej strony cieszyłam się, że inni współdzielą moje frustracje, ale z drugiej zrobiło mi się z tego powodu bardzo przykro. Uświadomiłam sobie z jak wieloma rzeczami musi mierzyć się współczesny człowiek i jak bardzo zabijają one jego wewnętrzne ja lub po prostu chęci do przeżycia swojego własnego życia po swojemu.
 
Mniej więcej dwie trzecie „Hałasu” przeczytałam jednym tchem, potem jednak lekturę musiałam nieco męczyć. Podczas gdy początkowo autorka skupiała się głównie na swoich osobistych uczuciach i emocjach, pod koniec zdecydowała się ilustrowanie swoich przemyśleń poprzez powoływanie się na innych autorów lub też uczonych. W tym momencie poczułam się jakbym czytała jakąś książkę naukową lub reportaż. Nie było to tym czego oczekiwałam lub na co się pisałam decydując się na lekturę tej książki. Gdyby nie to utwór ten oceniłabym jeszcze wyżej.
 
„Hałas” to trzecia książka autorstwa Małgorzaty Halber, którą miałam okazję przeczytać i po raz kolejny się nie zawiodłam. Twórczość owej autorki ma w sobie coś, co powoduje, że czuję się jakby jej utwory były napisana przez moją przyjaciółkę, która nie boi się powiedzieć głośno, tego co myśli i co leży jej na sercu, nawet jeśli ma to zrobić w wulgarny sposób, jak to właśnie robi Pani Małgorzata. Jej najnowszy utwór pisany jest bardzo swobodnym językiem, zawierającym przekleństwa, co tylko podkreśla jej sprzeciw do podkolorowywania rzeczywistości. Z wielką niecierpliwością wyczekuję kolejnej książki spod pióra autorki.

poniedziałek, 3 marca 2025

"Nocami krzyczą sarny" - Katarzyna Zyskowska

Tytuł: Nocami krzyczą sarny
Autor: Katarzyna Zyskowska
Wydawnictwo: Znak, Literanova
Data wydania: czerwiec 2023
Liczba stron: 400
Tematyka: Literatura piękna, polska
Średnia ocena: 8/10

„Nocami krzyczą sarny” to powieść pisywana z perspektywy trzech różnych kobiet  - Marii/Mani, Mereike i Marianny. Maria jest dorosłą wersją Mani, która stara się przypomnieć sobie, co zdarzyło się latem 1998 na wakacjach w Górach Sowich. Kobieta wie, że dwadzieścia lat wcześniej doszło do czegoś strasznego, jednak nie jest w stanie odtworzyć w pamięci żadnych szczegółów od momentu imprezy z resztą znajomych do czasu, gdy trzy dni później została znaleziona przez policję w poniemieckiej piwnicy. Powieść to nie tylko próba rozwikłania zagadki tajemniczego zniknięcia Manii, ale także pokoleniowa historia rodziny i domu, w którym mieszka babka dziewczyny.

Ze wszystkich narratorek najmniej przyjemnie czytało mi się fragmenty przedstawione oczami Marii. Według mnie dorosła Mania jest niezwykle irytująca i strasznie użala się na swoim losem, którego nawet nie zna. Dopisuje sobie różne wątki do swojej przeszłości, nie weryfikując wcześniej ich wiarygodności. Jest ona odzwierciedleniem dojrzałej kobiety, którą trzeba wszędzie prowadzić za rączkę, bo inaczej grunt się pod nią zwali. Rozumiem, że trauma ciągnie się za nią aż do teraz i nie jest jej łatwo stawić czoła demonom z przeszłości, momentami jednak miałam wrażenie, że Maria robi z siebie po prostu ofiarę losu.

Na szczęście akcja, którą poznajemy dzięki reszcie bohaterek jest niezwykle wciągająca. Bardzo podobało mi się, że akcja sięga wstecz aż do czasów II Wojny Światowej i pokazuje jak wydarzenia sprzed tylu lat wpływają na zachowanie i teraźniejszość obecnie żyjących ludzi. Mimo że zdarzenia przedstawione w książce są fikcyjne to wydaje mi się, że Katarzynie Zyskowskiej bardzo adekwatnie udało się oddać realia rządzące terenami Dolnego Śląska w czasach hitlerowskich.  Podobało mi się, że autorka nie starała się żadnej ze stron konfliktu wybielić lub też dodatkowo obwinić. Tak jak w prawdziwym życiu poznamy tutaj zarówno dobrych i jak i złych Niemców, a także Polaków.

Mimo że  „Nocami krzyczą sarny” to literatura piękna w utworze znajdziemy wiele wątków historycznych, kryminalnych a nawet paranormalnych. Nie brakuje tu też brutalnych opisów i scen, dlatego bardziej wrażliwi czytelnicy powinni mieć się na baczności.  Jakby tego było mało, autorka w swojej książce nawiązuje do pogańskich wierzeń, a przede wszystkim do bogini Mokosz, która była ucieleśnieniem matki Ziemi i płodności. Inkorporacja fragmentów słowiańskiej mitologii dodaje powieści mistycznego, a zarazem tajemniczego klimatu.  


Wcześniej słyszałam o paru powieściach spod pióra pani Katarzyny Zyskowskiej, nigdy jednak nie miałam okazji ani też nadmiernej ochoty sięgnąć po żadną z nich. Teraz jednak jestem przekonana, że szybko się to zmieni.  W „Nocami krzyczą sarny” autorka zachwyciła mnie nie tylko znakomitym pomysłem na fabułę, czy stylem pisania, ale także uwiodła mnie niesamowitą atmosferą i wielowarstwowością fabuły. Jeśli inne książki są tak samo dobre jak ta, to ja wchodzę w to w ciemno!

środa, 19 lutego 2025

"Światłoczułość" - Jakub Jarno

Tytuł: Światłoczułość
Autor: Jakub Jarno
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 271
Tematyka: Literatura piękna, polska
Średnia ocena: 6/10
 
Chyba mało jaka książka wzbudziła w ostatnim czasie tak wiele emocji na rynku czytelniczym co „Światłoczułość”. W szczególności, gdy w obieg poszła plotka że Jakub Jarno to tak naprawdę ukrywający się pod pseudonimem Remigiusz Mróz. Nikt plotki tej nie potwierdził, ani też jej nie zaprzeczył, a mi samej ciężko się do niej odnieść, bowiem do tej pory przeczytałam tylko jedną książkę autorstwa Remigiusza Mroza i nie byłabym w stanie stwierdzić, czy styl pisania obu panów jest na tyle podobny lub charakterystyczny, żeby móc stwierdzić, że jest to ten sam autor. Ale czy to robi jakąkolwiek różnicę, kto tak naprawdę powieść tę napisał? Dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, bo książkę oceniam po treści, a nie po nazwisku autora.
 
Początkowo powieść zapowiadała się naprawdę dobrze. Podobały mi się tajemnicze dialogi i listy, jakie wymieniali między sobą główni bohaterowie – Witek i Żerka oraz atmosfera, jaką wokół ich relacji budował autor. Pozytywnie zaskoczyłam się też widząc, że „Światłoczułość” zawiera w sobie kolejną książkę – „Migotanie”. Szybko jednak cały mój zachwyt opadł. „Migotanie” mimo, że przedstawione zostało jak rzeczywista książka w książce, zawierająca nawet osobną datę publikacji, referencje, dedykację, okazała się raczej fragmentami książki przeplatanymi z przemyśleniami lub dialogami autora z nieznanym rozmówcą, aniżeli powieścią z prawdziwego zdarzenia. Wydaje mi się, że równie dobrze autor mógł kontynuować swoją powieść tak samo jak zaczął bez wplątywania niepotrzebnych udziwnień.
 
Nie wiem, jak duży research historyczny poczynił Jakub Jaro przed napisaniem tej książki, ale ja sama miałam wrażenie, że brakowało w niej autentyczności. Czułam jakby autor nie miał do końca pojęcia o tematyce wojennej, nie czuł się w niej dobrze i bał się poruszać po pewnych rejonach, których nie był pewny. Starał się trzymać tematów bezpiecznych i których wiarygodności ciężko byłoby zaprzeczyć, a mimo to udało mu się podpaść wielu historykom, którzy twierdzą, że Jakub Jarno pozmieniał lub nieadekwatnie przedstawił pewne fakty historyczne.
 
Akcja książki była bardzo niestabilna, albo działo się praktycznie nic, albo działo się wszystko na raz. Były momenty, w których nie mogłam się oderwać od książki, ale były też i momenty, kiedy musiałam się wręcz zmuszać do dalszego czytania. W pewnym momencie miałam trochę wrażenie, jakbym jedyne co robiła to czytała o kolejnych pobiciach głównego bohatera i gwałtach na dziewczynkach. Rozumiem, że książka starała się oddać, jak okropnym okresem była wojna i jak mało o swoim własnym losie miał do powiedzenia człowiek, jednak w przypadku Witolda Szczombrowskiego miałam wrażenie, że chłopak jest wręcz chodzącym magnesem na nieszczęście.  Na koniec to już nawet nie liczyłam, że coś dobrego Go w życiu spotka.
 
Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego „Światłoczułość” wywołuje u wielu takie zachwyty. Jakub Jarno ma naprawdę znakomite pióro i wie jak obudzić w czytelniku głęboko ukryte emocje i empatię. Debiutantom raczej nieczęsto się to udaje. Swoim stylem pisania autor potrafi trudny wojny przekształcić w poetyckie uniesienia. Mnie jednak książka ta nie porwała. Może mam trochę inną wrażliwość niż inni czytelnicy, którzy w tej książce znaleźli jakieś literackie objawienie? Nie wiem, ale ja jako czytelnik poczułam się trochę napełniona obietnicami, z których żadna potem nie została spełniona. 

czwartek, 23 stycznia 2025

"Dymy nad Birkenau" - Seweryna Szmaglewska

Tytuł: Dymy nad Birkenau
Autor: Seweryna Szmaglewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: styczeń 2020
Liczba stron: 464
Tematyka: Literatura polska, Literatura faktu, Autobiografia
Średnia ocena: 9/10

Długo się zastanawiałam, czy w ogóle powinnam pisać recenzję tej książki, biorąc pod uwagę jak bardzo poważny i tragiczny temat ona porusza. Do tego nie jest pierwszym lepszym reportażem, a zapiskiem czyiś osobistych doświadczeń  z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Mimo wszystko postanowiłam podjąć się tego zadania.

Książka pierwszy raz została wydana w 1945, zaraz po II Wojnie Światowej. Pani Seweryna Szmaglewska przebywała w Birkenau praktycznie od samego początku jego założenia i była w nim aż do jego ewakuacji w końcowych etapach wojny. Tak długi czas, który autorka spędziła za murami obozu i mnogość doświadczeń, jakie dane było jej przeżyć,  sprawia że „Dymy nad Birkenau” to najbardziej szczegółowy i adekwatny opis realiów, z jakimi było się mierzyć więźniom obozów koncentracyjnych. Dodatkowo książka powstała w przeciągu zaledwie paru miesięcy po opuszczeniu przez autorkę obozu, dzięki temu była to relacja świeża i pamięć ludzka nie miała jeszcze okazji wyprzeć mniej istotnych bądź wyjątkowo traumatycznych faktów.

Książkę czyta się trudno, nie ze względu na to, że jest ona źle napisana, ale przez jej brutalność i bezpośredniość. Czytelnik najzwyczajniej w świecie potrzebuje czasu, żeby sobie pewne rzeczy przyswoić i zdać sobie sprawę, że to co czyta, rzeczywiście miało miejsce i nie jest wytworem wyobraźni. Niezwykle ciężko czyta się o potwornościach, których doświadczyła pani Seweryna i inni więźniowie. Jednakże, cieszę się, że dane było mi zapoznać się z tak szczegółowym opisami sytuacji więźniów i wydaje mi się, że każdy Polak powinien taką wiedzę i świadomość historyczną posiadać.

Jest jednak jedna, jedyna rzecz, która mi się w książce nie podobała – trzecioosobowa narracja. Sprawiło mi to trudność w całkowitym zanurzeniu się w powieść i poczuciu, że i ja osobiście jestem tam na miejscu i przeżywam te wszystkie koszmarne rzeczy razem z innymi bohaterami. Co najważniejsze podobne zarzuty słyszała już wcześniej sama autorka i nawiązuje do tego w wywiadzie, który znajduje się na samym początku książki. Pani Seweryna wyjaśnia, że początkowo powieść rzeczywiście była pisana przez nią w pierwszej osobie, jednak po zasięgnięciu porad uznała, że bezpieczniejsze dla niej i lepsze dla czytelnika będzie jeśli nie będzie on mógł emocjonalnie związać się z autorką i tym samym będzie mógł obiektywnie spojrzeć na wszystko, co działo się w Auschwitz-Birkenau.


„Dymy nad Birkenau” to moja druga ulubiona książka o tematyce obozowej zaraz po „Przeżyłam Oświęcim” Krystyny Żywulskiej. Wydaje mi się, że jest to pozycja, która powinna pojawić się w kanonie lektur szkolnych ze względu na to jak niewyobrażalny wkład Seweryna Szmaglewska i jej świadectwo miały na poznanie prawdy o obozach koncentracyjnych, i jak ważne jest to, żeby pamięć o ludziach, którzy zginęli za murami Auschwitz-Birkenau przetrwała.

piątek, 15 lipca 2016

"Piękni dwudziestoletni" - Marek Hłasko

Tytuł: Piękni dwudziestoletni
Autor: Marek Hłasko
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: sierpień 2014
Liczba stron: 176
Tematyka: Literatura polska, Biografia, Pamiętnik
Ocena: 8/10

O Marku Hłasce słyszałam dość sprzeczne opinie. Jedni go podziwiają, inni uważają, że zandato afiszuje się ze swoim pesymizmem. Ja na swoje pierwsze spotkanie z tym kultowym autorem postanowiłam wybrać, można by rzec “sprawdzoną” książkę, bo jak się mówi “Piękni dwudziestoletni” to jeden z najlepszych utworów w dorobku literackim Hłaski.

Książka powstawała na przełomie lat sześciesiątych ubiegłego wieku, dlatego też znajdziemy w niej mnóstwo nawiązań do ówczesnych twórców literackich, wydarzeń oraz sytuacji politycznej. Ja osobiście odniosłam wrażenie, że Hłasko kieruje swoje słowa wyłącznie do czytelnika tamtejszych czasów. Używa w głównej mierze zwrotów oraz nazwisk, które dla współczesnego odbiorcy nic nie mówią (chyba, że jest wybitnym znawcą historii), tak jakby pisarz nie spodziewał się, że jego twórczość może być czytana w innym czasie i w odmiennych realiach. Z tego właśnie powodu zdaje sobie sprawę, że moja raczej tylko podstawowa wiedza na temat komunistycznej Polski nieco dyskwalifkuje mnie z obiektywnej oceny twórczości Marka Hłaski.

Ciekawe jest jednak to, że choć wydarzenia opisane w książce, miały miejsce przed wieloma laty, niektóre z faktów pozostaly niezmienne. Weźmy tu za przykład stosunek Amerykanów do narodu polskiego. Praktycznie każde spostrzeżenie zawarte przez Hłaskę w rozdziale “Goofy the dog” jest obecnie aktualne. Co nawiasem mówiąc jest niezmiernie smutne, bo uświadamiamy sobie, że od tak wielu dziesięcioleci Polacy postrzegani są poza granicami kraju tak samo jak za czasów komuny.

Specyficzny styl wypowiedzi jest tym, co odróżnia Marka Hłaskę na tle innych polskich autorów. Przede wszystkim męźczyzna nie owija w bawełnę, nie stara się upiększać rzeczywistości jakimiś górnolotnymi opisami, bez ogródek stawia kawę na ławę. Pisze o realiach takimi jakie są. Uważano go w szkole za skończonego idiotę? Zdarzyło mu się imać nieuczciwej pracy? No cóż taka jest prawda, więc niech czytelnik o tym wie. Mało który autor może pochwalić się aż taką szczerością wobec odbiorcy.

To co niesamowicie mnie drażniło w “Pięknych dwudziestoletnich” to morze przelewającego się alkoholu niemalże na każdej stronie utworu. Wódka była nie tylko istnotnym (jak nie najważniejszym) elementem spotkań towarzyskich, ale także kartą przetargową, sposobem na rozwiązanie wszelkich problemów oraz weną do rozwoju twórczości. Rozumiem, że można lubić sobie wypić, ale po co się aż tak z tym obnosić?

Marek Hłasko to autor zdecydowanie charakterystyczny i jedyny w swoim rodzaju. Żeby zrozumieć jego literaturę, trzeba przede wszystkim pojąć jego sposób myślenia oraz realia, w jakich przyszło mu żyć. Jestem przekonana, że nie każdemu tego typu twórczość przypadnie do gustu. Ci jednak co tak samo jak ja cenią sobie szczerość i niesublimowość będą więcej niż zadowoleni z lektury “Pięknych dwudziestoletnich”.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję portalowi Bookmaster:
Książki w BookMaster

poniedziałek, 2 listopada 2015

"Ezotero. Córka wiatru" - Agnieszka Tomczyszyn

Tytuł: Ezotero. Córka wiatru
Autor: Agnieszka Tomczyszyn
Wydawnictwo: MG
Data wydania: czerwiec 2015
Liczba stron: 274
Tematyka: Literatura polska
Ocena: 6/10

Latte zdaje sobie sprawę, że jej matka Fi skrywa przed nią pewną tajemnice. Jej zachowanie, odizolowanie i coroczne kilkudniowe wyjazdy tylko to potwierdzają. Dziewczyna w żaden jednak sposób nie jest w stanie wyciągnąć od swojej rodzicielki jakiejkolwiek informacji uzasadniającej te dziwne działania. Fi skrupulatnie chroni prywatności i nie pozwala, aby córka wciskała nos w nie swoje sprawy, woli by Latte ją nienawidziła niż żeby miała poznać jej sekret i, nie daj Boże, próbowała go zgłębić.

Pierwsze co zrobiłam, gdy usłyszałam o książce pani Agnieszki Tomczyszyn to sprawdziłam jej ocenę i opinie innych czytelników na lubimyczytać, jako że nie były one najwyższe to z mniejszym entuzjazmem podeszłam do lektury „Córki wiatru”. Książka poleżała trochę czasu na półce zanim w końcu zdecydowałam się po nią sięgnąć i …. o dziwo byłam mile zaskoczona. Szybko bowiem wciągnęłam się w akcję i z zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów.

Dużym plusem „Ezotero” jest połączenie trzech różnych gatunków literackich: fantasy – Latte na łamach książki poznaje swoje paranormalne zdolności, kryminalnego –bohaterka stara się pomóc policji w rozwiązaniu sprawy śmierci mecenasa Falesse sprzed wielu laty oraz obyczajowego – ukazuje trudne stosunki między matką a dorastającą córką. Autorka umiejętnie połączyła ze sobą wszystkie te wątki w spójną całość i choć początkowo akcja nie jest nadzwyczaj wciągająca to rozwija się w szybkim tempie (czasami nawet aż w za szybkim, bo w jednej chwili bohaterowie są dziećmi, w następnej nastolatkami, a zaraz potem dorosłymi osobami, sprawiło to że momentami czytając o dojrzałych decyzjach bohaterów przed oczami wciąż miałam ich dziecięce sylwetki), ponadto zdradzę, że zakończenie jest naprawdę zaskakujące.

Pisząc recenzję tej książki, nie sposób nie wspomnieć o przepięknej okładce (brawa dla grafika), która chyba jest największą zaletą powieści. Patrząc na nią można by pomyśleć, że treść „Córki wiatru” będzie bardzo refleksyjna i spokojna, tymczasem jednak akcja książki ani nie skłania do przemyśleń ani nie tym bardziej nie jest melancholijna. Jednym słowem potencjalny czytelnik jest nieco robiony w balona.

Podsumowując, „Ezotero. Córka wiatru” nie jest najgorszym (ale też nie najlepszym) debiutem młodej polskiej pisarki. Myślę, że jeśli autorka podszkoli nieco swój warsztat literacki to jej kolejne powieści mogą być na znacznie wyższym poziomie. Póki co książkę mogę polecić przede wszystkim osobom lubującym się w tematyce ezoterycznej.  

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 

piątek, 19 czerwca 2015

"Wakacje" - Nina Majewska-Brown

Tytuł: Wakacje
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: czerwiec 2015
Liczba stron: 384
Tematyka: Literatura polska, współczesna
Ocena: 7/10

Wakacje to wyczekiwany przez wszystkich okres w roku. Kojarzą się z samymi pozytywnymi rzeczami – błogim lenistwem, słoneczną pogodą i przepięknymi widokami. Nina wraz z mężem i dwójką dzieci urlop planuje spędzić w upalnej Barcelonie. Na wyjazd pieniądze zbierała przez cały rok, dlatego nie pozwoli by cokolwiek zepsuło jej odpoczynek. Są jednak kwestie, na które nikt nie ma wpływu i tak po nieszczęśliwym wypadku rodzina Braunów wraca do Polski w niepełnym składzie.

Pierwsze co zachwyciło mnie w książce Niny Majewskiej-Brown to przepiękna okładka. W prawdzie na pierwszy rzut oka oprawa graficzna sugeruje, że powieść będzie zabawną historią singielek wyruszająych na wakacje życia, a tymczasem bohaterami okazuje się być czteroosobowa rodzina. Przyznam, że początkowo pomyślałam sobie: “o nie, przecież wakacje z dzieciakami są okropne, o czym można tu pisać? O przewijaniu, karmieniu itp. tylko że w innym kraju?”. Wyszło na to, że byłam w ogromnym błędzie, bo pociechy nie tylko nie sprawiały rodzicom większego problemu, ale i dodały parę ciekawych wątków.

“Wakacje” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Siegając po tę powieść spodziewałam się lekkiej lektury, bez żadnego przesłania czy głębi. Tymczasem z początku sielankowe wakacje przerodziły się w punkt zwrotny w życiu głównej bohaterki. Od tego momentu historia zyskuje nie tylko nowego wymiaru, ale i wywołuje u czytelnika zupełnie inne emocje. Rozbawienie i harmonia zastąpione zostaje współczuciem i strachem o przyszłość Niny. Czytając powieść, miałam wrażenie, że autorka opisuje swoje własne przeżycia, które rzeczywiście miały miejsce w realnym świecie. Styl pisania pisarki jest tak wiarygodny, że nie da się myśleć inaczej.

Ogólnie rzecz biorąc, “Wakacje” to bardzo udany debiut literacki. Autorka pokazała nie tylko umiejętność opisu z pozoru banalnej historii w ciekawy sposób, ale i udowodniła, że potrafi zaskoczyć czytelnika, wprowadzając niespodziewane zwroty akcji. Muszę się tylko przyczepić do jednej kwestii, która w trakcie lektury powieści doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Mianowicie pisarka aż zanadto lubuje się w opisach poranków. Aż cztery rozdziały rozpoczynają się bezpośrednim opisem brzasku, pozostałe do niego nawiązują, a jakby tego było mało w środku rozdziałów też takich przedstawień nie zabrakło. Myślałam, że skonam po raz milionowy czytając kwestię “poranek przyniósł nowy dzień” czy “poranek przychodzi szybciej, niżbym tego chciała”.

Debiutancka powieści Niny Majewskiej-Brown to znakomita pozycja nie tylko na wakacje. Polecam ją przede wszystkim kobietom, bo to one będą mogły najbardziej utożsamić się z główną bohaterką, w której każda z nas znajdzie cząstkę siebie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Rebis:

niedziela, 7 września 2014

"Na wietrze diabeł przyjechał - Katarzyna Mlek

Tytuł: Na wietrze diabeł przyjechał
Autor: Katarzyna Mlek
Wydawnictwo: Flosart
Data wydania: grudzień 2013
Liczba stron: 140
Tematyka: Literatura polska
Ocena: 7/10

Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznania się z powieścią Katarzyny Mlek pt: “Zapomnij patrząc na słońce”. Książka ta wręcz mnie oczarowała (chociaż nie wiem czy jest to odpowiednie słowo, biorąć pod uwagę dość drastyczną tematykę utworu) i już od tamtej pory wiedziałam, że nie spocznę dopóki nie zapoznam się z innymi dziełami tej pisarki. Możecie więc sobie wyobrazić, jak wielka była moja radość, gdy w skrzynce pocztowej znalazłam najnowszy, czwarty utwór autorki i to z autografem!

W “Na wietrze diabeł przyjechał” znajdziemy sześć osobnych opowieści, z których wszystkie rozgrywają się w beskidzkiej wsi – Laliki. Zmorą tej osady jest nieustający wiatr, który momentami tak bardzo przybiera na sile, że jest w stanie zniszczyć wszystko, co znajdzie się na jego drodze. Miejscowi twierdzą, że przyczyną owego zjawiska jest tytułowy diabeł. Kontrolę nad sytuacją zdaje się utrzymywać probosz Michał Buba oraz jego tajemniczy medalik. Za każdym razem, gdy wieś znajduje się w niebezpieczeństwie, na miejscu pojawia się ksiądz ze swoim talizmanem i cała zagrożenie nagle ustępuje. Gdy jednak proboszcz zostaje odesłany do innej parafii, jego misję przejmuje Zbigniew Linert, inżynier, który z początku wprost nie znosi Lalik, jednak jakaś niezwykła siła wciąż, go zwabia w to miejsce.

Przyznam, że miejscowość Laliki niezwykle przypominała mi miejsce, w którym mieszka moja babcia, dlatego powieść ta tym bardziej wydawała mi się bliska. Dodatkowo uwielbiam słuchać legend oraz starych opowieści, a wszystkie znajdujące się w tej książce są właśnie stylizowane na ten sposób. Do mojego gustu najbardziej przypadły opowiadania gadatliwego dziadka Pysza oraz historia Heńka Kociniaka oraz jego zawziętego konia Łobuza. Oczywiście już od samego początku wiadome jest, że sytuacje przedstawione w książce są stuprocentową fikcją. Mimo to jednak nie tracą one swego uroku. Mogę nawet posunąć się do wysunięcia wniosku, że właśnie ta absurdalność sprawia, że w powieści panuje wręcz baśniowa atmosfera.

Jestem przekonana, że miłośnicy folkloru oraz góralskiego klimatu będą zachwyceni najnowszą książką polskiej autorki. Katarzyna Mlek ma niezwykły talent i z pewnością jeszcze nie raz nas zadziwi. Wierzę, że na jej koncie znajdzie się jeszcze wiele genialnych powieści.  

Za możliwość zapoznania się z powieścią dziękuję autorce:

piątek, 21 lutego 2014

"Bóg, kasa i rock'n'roll" - Szymon Hołownia, Marcin Prokop

Tytuł: Bóg, kasa i rock'n'roll
Autor: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: wrzesień 2011
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura polska, Religia
Ocena: 7/10

Bóg – istota wyższa, o której człowiek nigdy nie będzie miał jednego, sprecyzowanego zdania. Jedni sądzą, że On nie istnieje, że jest jedynie ludzkim wymysłem, powstałym w minionych wiekach i stworzonym dla naszych potrzeb. Inni głęboko wierzą w opisane w Biblii wydarzenia, postacie i starają się żyć zgodnie z przedstawionymi w Piśmie prawami. Od stuleci między jednymi a drugimi trwa spór. Przedstawiciele poszczególnych grup starają się podważyć argumenty swoich przeciwników i tak bez ustanku.

Szymon Hołownia oraz Marcin Prokop to telewizyjna para prezenterów, którzy na antenie świetnie czują się w swoim towarzystwie, jednak w realnym życiu ich postrzeganie świata i Stwórcy diametralnie się różni. Pierwszy z dziennikarzy jest zagorzałym chrześcijaninem i w każdej możliwej sytuacji pozwala swoim opiniom ujrzeć światło dzienne, drugi natomiast jest zdystansowany co do treści wypowiadanych przez swojego kolegę. W książce „Bóg, kasa i rock'n'roll” obaj panowie stają do dyskusji na temat Boga, religii i poglądów na życie.

Przedstawiony utwór przyjmuje formę dialogu, w której na zmianę w zależności od rozdziału, na pytania, zadawane przez swojego rozmówce, odpowiada albo pan Marcin albo pan Szymon. Dwumetrowy prezenter w swoich wypowiedziach często stosuje dość zaskakujące ale za to bardzo obrazowe porównania, bazuje także na słowach piosenek, znanych z polskich i zagranicznych rozgłośni. Jego kompan natomiast posługuje się nieco bardziej wyszukanym słownictwem, jak można też się domyślić, często cytuje on fragmenty Pisma Świętego, a także wspomina swój dwukrotny pobyt w zakonie.

Książkę przeczytałam z wielką przyjemnością. Bardzo się cieszę, że jej współautorem jest Marcin Prokop a nie tylko sam Szymon Hołownia. Dzięki obecności tego pierwszego treść utworu nabiera humoru i większej realności. Z całą pewnością „Bóg, kasa i rock'n'roll” nie jest wyłącznie książką przeznaczoną dla wierzących, również ateiści mogą z niej sporo wynieść. Dialog dwóch znanych dziennikarzy jest znakomitym, współczesnym przedstawieniem odwiecznego sporu między wierzącymi a ateistami. 

sobota, 8 lutego 2014

"Mrówki w płonącym ognisku" - Teresa Oleś-Owczarkowa

Tytuł: Mrówki w płonącym ognisku
Autor: Teresa Oleś-Owczarkowa
Wydawnictwo: M
Data wydania: sierpień 2013
Liczba stron: 252
Tematyka: Literatura polska
Ocena: 3/10

Gdy jeszcze mieszkałam w Polsce, marzyłam o wyjeździe do innego kraju. Każde odmienne terytorium wydawało mi się o niebo lepsze od ojczystej ziemi. W naszym państwie nie widziałam nic pozytywnego. Z każdej strony widziałam wszechobecną nędzę i usilną pogoń za pieniądzem. Dopiero, gdy zdecydowałam się na emigracje i przeżyłam trochę czasu z dala od rodziny i Polski, zdałam sobie sprawę, jak ogromną wartością jest ojczyzna.

Powieść Teresy Oleś-Owczarkowej to pełna najrozmaitszych wspomnień opowieść autorki o Blanowicach – dzisiejszej dzielnicy Zawiercia, a niegdyś jednej z wielu polskich wsi. Pisarka cofa się myślami do czasów dzieciństwa, kiedy jako mała dziewczynka spędzała ogromne ilości czasu w domu swojej babci. To właśnie tam poznała miejscowe zwyczaje, mowę oraz sposób pojmowania rzeczywistości. Teraz, z perspektywy czasu, kobieta konfrontuje ówczesny wizerunek wsi z teraźniejszym, a także porównuje życie mieszkańców miast i małych miejscowości.

Muszę jednak z przykrością przyznać, że utwór „Mrówki w płonącym ognisku” zupełnie mnie nie zachwycił. Najbardziej raziła mnie przerażająca wręcz niespójność wypowiedzi. Raz autorka przedstawiała czytelnikowi historię wsi, a zaraz snuła jakieś filozoficzne rozważania, które zupełnie nie były powiązane ze wcześniejszym tematem. Co więcej w trakcie lektury powieści wielokrotnie natkniemy się na identyczne zdania czy powtarzające się myśli. W książce nie znajdziemy też poszczególnych rozdziałów. Utwór napisany jest jednym ciągiem z dodatkiem licznych akapitów.

Autorka zdecydowała się też zastosować stylizację językową. Bohaterowie, mieszkający na wsi, posługują się w powieści typową podmiejską gwarą, którą jednak nie tak trudno zrozumieć. Za duży plus tekstu pani Teresy można uznać liczne fragmenty dawnych piosenek, które występują tutaj bardzo często. Z pewnością nieco starsi czytelnicy będą pamiętać je ze swojej własnej młodości i wraz z autorką przeniosą się w przeszłe czasy.

Przed lekturą „Mrówek w płonącym ognisku” radziłabym dobrze przemyśleć ów wybór. Książka ta bowiem nie jest lekturą dla każdego. Może ona wywołać w czytelnikach różne emocje. Bez wątpienia na jednej osobie wywrze ona niesamowite wrażenie, podczas gdy drugiego zanudzi na śmierć. Dlatego też dobrze się zastanów, czy książka Teresy Oleś-Owczarkowej jest w stanie trafić w Twój czytelniczy gust.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictu M:

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Wyspa z mgły i kamienia" - Magdalena Kawka

Tytuł: Wyspa z mgły i kamienia
Autor: Magdalena Kawka
Wydawnictwo: MG
Data wydania: lipiec 2013
Liczba stron: 288
Tematyka: Literatura polska, współczesna
Ocena: 4/10

Jedni z nas, aby uciec od szarej codzienności, potrzebują jedynie chwili odpoczynku, krótkich wakacji czy po prostu paru chwil więcej spędzonych w rodzinnym gronie. Dla drugich natomiast pokonanie monotonii wiąże się z całkowitą odmianą swojego obecnego życia o sto osiemdziesiąt stopni. To do tej właśnie grupy należy Julia, główna bohaterka „Wyspy mgły i kamienia”. Pięćdziesięcioletnia kobieta, kolokwialnie mówiąc, rzuca wszystko, aby spełnić swoje marzenie i zamieszkać na gorącej, egzotycznej Krecie.

Na pierwszy rzut oka historia przedstawiona w najnowszej książce Magdaleny Kawki wydaje się odrobinę nieprawdopodobna. Trudno jest uwierzyć, że dorosła, odpowiedzialna kobieta opuszcza rodzinę, ojczyznę i rusza w nieznane. Ciężko jest też zrozumieć, dlaczego bohaterka nie chce się podjąć żadnej pracy zarobkowej, wątpliwe jest to, aby pieniądze ze sprzedaży odziedziczonej po babce kamienicy, wystarczyły zarówno na kupno domu na dalekiej wyspie jak i codzienne życie. Z drugiej jednak strony jej postawa jest godna podziwu i co więcej, wydaje mi się, że ówcześnie coraz więcej ludzi podejmuje właśnie takie dość ryzykowne, ale zarazem ekscytujące decyzje.

Jeśli chodzi o samą główną bohaterkę Julię to wywołała ona we mnie dość sprzeczne odczucia. Choć była sympatyczna, rozsądna i inteligentna to zupełnie się z nią nie zżyłam. Ceniłam ją za pozytywne strony charakteru, jednak motywy jej postępowania w pewnych momentach pozostawały dla mnie całkowicie nieznane.

Szczerze powiedziawszy zupełnie nie rozumiem, w jakim celu owa książka została napisana. Przedstawiony w powieści schemat wyjazdu był już wielokrotnie powtarzany w szeroko dostępnej literaturze, dodatkowo jako taki wątek kryminalny albo raczej dochodzenie, które przeprowadza główna bohaterka, nie jest w żaden sposób intrygujący ani absorbujący. Jakby tego było mało autorka całkowicie zepsuła zakończenie utworu. Nie będę zdradzać żadnych szczegółów, aby nie odbierać przyjemności osobom, które jednak zdecydują się na przeczytanie „Wyspy z mgły i kamienia”, ale muszę z przykrością stwierdzić, że bardzo się pod tym względem zawiodłam.

Jedyne co mnie w tej książce zaciekawiło to wątek historyczny, mówiący o II Wojnie Światowej. Przyznam, że dzięki powieści Magdaleny Kawki dowiedziałam się wielu ciekawych faktów z tego okresu, o których wcześniej nawet nie miałam pojęcia. Jednak czy ten jedyny plus tej powieści jest na tyle silny, abym mogła polecać cały utwór innym osobom? Zdecydowanie nie. W fabule dzieła wyraźnie dominuje nuda i brak emocji. Co więcej, okładki „Wyspy mgły i kamienia” również nie zaliczyłabym do nadzwyczaj udanych. Czuję, że gdybym zobaczyła tę obwolutę na półce w księgarni, nawet nie zwróciłabym na nią uwagi. Hmmm.... może to i lepiej?

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 

wtorek, 20 sierpnia 2013

"Trudna miłość" - Gabriela Gargaś

Tytuł: Trudna miłość
Autor: Gabriela Gargaś
Wydawnictwo: Damidos
Data wydania: lipiec 2013
Liczba stron: 352
Tematyka: Literatura współczesna, polska
Ocena: 3/10

Nie istnieje miłość prosta ani łatwa. Każde, nawet wydawać by się mogło najwspanialsze i idealne uczucie, przechodzi trudne okresy. Kłótnie, sprzeczki czy nieporozumienia nie omijają żadnej pary. Dodatkowo małżeństwa z długoletnim stażem muszą borykać się ze znudzeniem i stagnacją. W takich momentach często u jednej ze stron pojawia się myśl o zmianie swojego dotychczasowego stylu życia i znalezieniu nowego partnera.

Uczucie między trzydziestodziewięcioletnią Natalią a jej mężem Wiktorem wygasło już jakiś czas temu. Kobieta nie może pogodzić się z rutyną, w jakiej przyszło jej żyć. Nie akceptuje już dłużej swojej etykietki „kury domowej” i postanawia wreszcie zacząć realizować swoje pasje i zaległe marzenia.

„Trudna miłość” to książka na swój sposób wyjątkowa. Pierwsza połowa powieści nawet mnie wciągnęła. Tajemniczy kochanek, który pojawił się nagle w rzeczywistości głównej bohaterki, stanowił ciekawy element fabuły. Chętnie śledziłam coraz to liczniejsze spotkania owej pary. Jednakże w pewnym momencie autorka całkowicie mnie zaskoczyła i drastycznie zakończyła ten wątek. Muszę przyznać, że bardzo się wówczas zawiodłam, ponieważ odniosłam wrażenie jakoby ten fragment utworu został napisany całkowicie na marne. Co więcej druga część książki nie była już tak bardzo absorbująca.

Nieustanny element zdumienia jest tym, co charakteryzuje powieść Gabrieli Gargaś. Pisarka wielokrotnie wprowadza do fabuły nowe, zaskakujące wątki, które mają znaczący wpływ na bieg zdarzeń w utworze. Bardzo podobał mi się ten zabieg, ponieważ zazwyczaj bywa tak, że autor zasypuje czytelnika licznymi sytuacjami, które tak naprawdę nie odgrywają żadnej roli w akcji. Jednak na tym plusy „Trudnej miłości” się kończą. Inne elementy powieści pozostawiają wiele do życzenia. Największą wadą utworu jest jego zwyczajność i banalność. Książka nie porusza absolutnie żadnych nowych motywów, nie skłania do przemyśleń czy refleksji, a ponadto jest pisana prostym, oklepanym językiem.

Szczerze przyznam, że niespecjalnie zżyłam się z główną bohaterką powieści. Prawdopodobnie wynika to z dwudziestoletniej różnicy wieku, jaka istnieje między Natalią a mną, bądź też przyczyną naszej nie sympatii jest różnica charakterów. Nie da się ukryć, że pomimo tego, że rozumiałam pewne jej zachowania czy nastroje to zazwyczaj jej postępowanie pozostawało dla mnie wielką niewiadomą. Początkowo myślałam, że być może inne postacie, pojawiające się na łamach utworu, zniwelują złe wrażenie, które pozostawiła po sobie Natalia, jednak na moje nieszczęście inni bohaterowie okazali się tak samo bezwyrazowi i po prostu zwyczajni.

Czy poleciłabym komuś „Trudną miłość”? Wydaje mi się, że nie. Prócz długoletnich, znudzonych monotonią mężatek raczej nikt inny nie znajdzie w tej książce nic ciekawego czy nadzwyczajnego. Po lekturze tej książki już wiem, że dam sobie spokój z dalszym poznawaniem twórczości pani Gargaś.

 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Damidos:

wtorek, 30 lipca 2013

PRZEDPREMIEROWO "W imię miłości" - Katarzyna Michalak

Tytuł: W imię miłości
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 14 sierpień 2013
Liczba stron: 280
Tematyka: Literatura piękna, polska, współczesna
Ocena: 7/10

Dzieciństwo zazwyczaj kojarzone jest z beztroską, wesołą zabawą z przyjaciółmi i pysznymi obiadami, przygotowanymi przez mamę. Jednak dla Ani, głównej bohaterki najnowszej książki Katarzyny Michalak, ten błogi okres przynosi więcej smutków aniżeli radości. Porzucona przez ojca, nie mająca żadnej bliżej rodziny, dziesięcioletnia dziewczynka musi z dnia na dzień wydorośleć i przejąć na siebie praktycznie wszystkie domowe obowiązki. Wszystko po to, aby pomóc śmiertelnie chorej matce. Aczkolwiek, gdy jej rodzicielka w ciężkim stanie trafia do hospicjum, bohaterka za wszelką cenę chce uniknąć pobytu w sierocińcu, dlatego decyduje się na wizytę w domu dziadka, który siedem lat wcześniej bezpardonowo wyrzucił ją i jej matkę za drzwi.

„W imię miłości” to niezwykła historia, pełna emocji i niespodzianek. Nie da się ukryć, że lektura historii „Ani z Jabłoniowego Wzgórza” bardzo mnie poruszyła, a w moich oczach wielokrotnie pojawiały się łzy wzruszenia. Tylko dogłębnie nieczułej osoby nie ujmie ta niecodzienna opowieść o dziecku, które mimo wszelkich przeciwności losu nie załamuje się i trwale dąży do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak muszę przyznać za nadzwyczaj udane. Styl pisania autorki niesamowicie mnie zaskoczył. Dawno nie czytałam tak znakomicie skonstruowanej i przedstawionej polskiej powieści. Fantastyczni i nadzwyczaj realistyczni bohaterowie oraz niebywała atmosfera to jedne z wielu atutów książki. Dodatkowo rewelacyjne, ale co najważniejsze nie za długie opisy otaczającej przyrody, znacząco uprzyjemniały lekturę powieści.

W swojej recenzji nie mogę wręcz ominąć jednego, jedynego faktu, który zepsuł mi całą lekturę książki. A o co konkretnie chodzi? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, w grę wchodzą oczywiście pieniądze. Nigdy nie uwierzę, że jeden z bohaterów był w stanie zapłacić tak ogromną kwotę, aby ratować życie matki Ani. Suma ta choć była niewyobrażalnie wysoka, została zdobyta praktycznie bez żadnych problemów. Myślałam, że po prostu „oczy wyjdą mi z orbit”, gdy o tym przeczytałam.

Muszę też przyznać, że porównanie powieści pani Michalak do książki „Ania z Zielonego Wzgórza” było bardzo pochopne i raczej nietrafne. Owszem obie bohaterki dzielą to samo imię, mają może nawet minimalnie podobny sposób bycia, jednak ich życiorys i motywy postępowania nie pokrywają się. Zresztą, co tu dużo mówić, utwór Lucy Maud Montgomery jest kultowy i jedyny w swoim rodzaju.

Mimo wszystko „W imię miłości” nie zawiodło mnie, a wręcz przeciwnie – pozytywnie zaskoczyło i pozostawiło uczucie niedosytu. Książkę tę z pewnością można określić mianem wartościowej i ujmującej. Jestem przekonana, że lektura innych powieści spod pióra Katarzyny Michalak mnie nie ominie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu  Literackiemu:

wtorek, 2 lipca 2013

"Cienie na wrzosowisku" - Anna Łajkowska

Tytuł: Cienie na wrzosowisku
Autor: Anna Łajkowska
Wydawnictwo: Damidos
Data wydania: kwiecień 2013
Liczba stron: 243
Tematyka: Literatura piękna, polska, współczesna, romans
Ocena: 6/10

Zdradę trudno przebaczyć, ale jeszcze trudniej zapomnieć. W tym wypadku nie ma co się dziwić, że Marek, głowa domu rodziny Nowickich, po tym jak jego żona nie dochowała mu wierności, decyduje się na rozłąkę z nią i postanawia przemyśleć wszystkie sprawy w Polsce. Nie tylko on zyskuje czas na uporządkowanie trapiących go kwestii, również Basia ma okazję do przeanalizowania swojego wcześniejszego zachowania. Czy okaże się, że jej uczucie do męża rzeczywiście się wypaliło? Czy może romans z Jamesem Altonem był jedynie wynikiem krótkotrwałego zauroczenia?

Zakończenie poprzedniej części z, jak ja to nazywam, „wrzosowiskowej” serii pozostawiło po sobie wiele pytań i niewyjaśnionych kwestii. Aczkolwiek przyznam, że zupełnie nie spodziewałam się tego, że autorka zdecyduje się napisać kolejny tom przygód Basi i jej rodziny. Jednak, gdy tylko dowiedziałam się o publikacji „Cieni na wrzosowisku” od razu wiedziałam, że książka ta musi trafić w moje ręce. Zdawałam sobie sprawę, że nie spocznę, dopóki nie zapoznam się z dalszymi kolejami losu polskich emigrantów.

Czy finał serii mnie usatysfakcjonował? Poniekąd. Przede wszystkim cieszę się, że wiele moich wątpliwości zostało rozwianych. Spodobało mi się również wprowadzenie do powieści nowego narratora. Wcześniej przebieg zdarzeń poznawaliśmy z bezpośrednich relacji Basi i jej męża Marka, tym razem na początku każdego nowego rozdziału umieszczony został fragment pamiętnika Emilki – córki wspomnianej wyżej pary. Nadało to powieści całkowicie nowego wymiaru. Przede wszystkim wprowadzone zostały nowe ramy czasowe. Małżeństwo opisywało sytuację, mającą miejsce zaraz po ich separacji, natomiast ich córka zdawała czytelnikowi relację z okresu o szesnaście lat późniejszego.

Od samego początku spodobała mi się Emilka jako nowy, trzeci sprawozdawca wydarzeń. Jej relacje były bardzo osobiste, rzeczowe i pełne młodzieńczej świeżości. Stanowiło to miłą odmianę od dojrzałych opisów dwójki innych bohaterów. Ponadto dziewczyna okazała się nadzwyczaj sympatyczną, uzdolnioną osobą. Jej ciekawość doprowadziła też do poznania zupełnie nowych motywów postępowania jej rodziców.

W czasie lektury nieco męczyła mnie rutyna akcji. Po raz kolejny codzienność Basi składała się głównie z opieki nad dorastającymi dziećmi, pracy we własnej kawiarni i kłopotliwymi relacjami z sąsiedztwem. O wszystkich tych sprawach czytaliśmy już w poprzednich dwóch częściach, więc poruszanie ich jeszcze raz w finałowej części serii było całkowicie zbędne bądź co najmniej powinno to zostać ograniczone do minimum.

„Cienie na wrzosowisku” mimo że nie są najlepszym tomem z całej serii, stworzonej przez Anne Łajkoską, stanowią znakomite zwieńczenie cyklu. Osób, które miały przyjemność przeczytania poprzednich części raczej nie muszę zachęcać do sięgnięcia po tę nowo opublikowaną książkę autorki, jednak wszystkim innym gorąco polecam zapoznanie się z pierwszym tomem jak i całą „wrzosową” serią. 

 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Damidos:

wtorek, 28 maja 2013

"Zapomnij patrząc na słońce" - Katarzyna Mlek

Tytuł: Zapomnij patrząc na słońce
Autor: Katarzyna Mlek
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: marzec 2013
Liczba stron: 256
Tematyka: Literatura piękna, polska
Ocena: 8/10

Biorąc pod lupę rodziny patologiczne można wyraźnie zauważyć, że to zazwyczaj mężczyźni przyjmują rolę kata, który znęca się i rujnuje życie swoich bliskich. Kobiety natomiast stanowią podporę i wsparcie dla dzieci, chronią je i są dla nich wsparciem. Katarzyna Mlek w swojej książce jednak łamie ten schemat i ukazuje codzienność rodziny, w której to matka jest siłą destrukcyjną.

Dorastająca Hanka nie ma łatwego dzieciństwa. Choć jest dopiero uczennicą szkoły podstawowej, musi nauczyć się zachowywać i myśleć jak osoba dorosła. Wszystko dlatego, że jej matka Sabina, kiedyś niezwykle atrakcyjna miejscowa piękność, teraz znajduje ucieczkę od szarej codzienności w kieliszku wódki. Ojciec natomiast przyjmuje zupełnie bierną postawę wobec jej zachowania. Nie próbuje uspokoić żony ani złagodzić jej agresywnego temperamentu. Doprowadza to wkrótce do bolesnej w skutkach, rodzinnej tragedii. Jakby tego było mało Hankę w snach odwiedza podstępny, czarny kruk. W alegoryczny sposób przedstawia on nastolatce przyszłe wydarzenia, które rzeczywiście się sprawdzają. W pewnym momencie ptak pragnie podjąć z dziewczyną zagadkową grę, jednak za każdy błąd bohaterki wymierzona ma zostać okrutna kara.

„Zapomnij patrząc na słońce” to książka wyjątkowa. Znajdziemy tutaj elementy fantastyczne, obyczajowe a nawet kryminalne. Co więcej wszystkie te części idealnie ze sobą współgrają. Czytelnik nie odnosi wrażenia przesytu czy przerostu formy nad treścią. Lektura tej powieści niesie za sobą też nieustanną atmosferę smutku i mroku. Autorka przedstawiła Katowice jako szare, brudne i zatłoczone miasto, które nie stwarza mieszkańcom przyjaznych warunków do życia. Ponadto ciężko było mi czytać o kolejnych problemach, jakie stawiała przed Hanką rzeczywistość. Życie tej sympatycznej bohaterki można uznać za istne pasmo nieszczęść i nieustannych tragedii.

Do ostatniej strony utworu towarzyszyło mi pytanie: „Kim jest kruk?”. Początkowo uważałam, że może on być symbolem lęków małej Hanki, która od najmłodszych lat musiała znosić bicie i wyzwiska, rzucane przez matkę. Aczkolwiek wraz z rozwojem akcji w mojej głowie pojawiła się myśl, że być może jest to sam szatan. Jego zachowanie i wypowiedzi jak najbardziej by na to wskazywały. Autorka postanowiła ostatecznie pozostawić tę kwestię nierozwiązaną i nie zdradziła odbiorcy prawdziwej natury czarnego ptaszyska.

Powieść na pewno otrzymałaby ode mnie wyższą notę, gdyby nie drastyczne i krwiste opisy, których autorka nie szczędzi czytelnikowi. Uwierzcie mi pewne sceny są tak makabryczne, aż chce się zasłonić oczy i opuścić dany fragment. W swojej recenzji nie mogę też nie wspomnieć o szokującym ostatnim rozdziale utworu, który wręcz wgniótł mnie w fotel. Spodziewałam się całkowicie innego finiszu tej historii. Nie mogę jednak ukryć faktu, że owo zakończenie ostatecznie mnie usatysfakcjonowało. Sama na pewno nie wymyśliłabym lepszego finału.

Bez najmniejszych wątpliwości mogę uznać, że „Zapomnij patrząc na słońce” to jedna z najlepszych, polskich książek, jakie ostatnio dane mi było przeczytać. Genialnie połączenie ze sobą motywu jawy i snu, a także ujmująca okładka to kolejny atut tego utworu. Podsumowując, Katarzyna Mlek stworzyła powieść oryginalną, szokującą i zarazem niezwykle wciągającą. Obok tej książki nie możecie przejść obojętnie!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Oficynka:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKl-Ftu7s7JIuP9xHJrd5ihJuY8rEpo2JYQhTx630HfjzzAvc_JuEpsl1PaIGO7Gzv9MWhqfrLR-7MY1gM-UR1hMPsK4518uCFKW0gzWgXz6dpjF_MKgrwRjJuk8PQaS4dNkxSx5YMmoQ/s200/logo-oficynka.jpg

sobota, 11 maja 2013

"Karminowy szal" - Joanna M.Chmielewska

Tytuł: Karminowy szal
Autor: Joanna M. Chmielewska
Wydawnictwo: MG
Data wydania: kwiecień 2013
Liczba stron: 240
Tematyka: Literatura piękna, polska
Ocena: 6/10

Czym charakteryzuje się typowe babskie czytadło? Zazwyczaj banalną fabułą, kręcącą się wokół przeważnie nieco zdesperowanej bohaterki, wątkiem miłosnym i przede wszystkim prostym językiem. Lektura takiej powieści na ogół bywa całkiem relaksująca i przyjemna, jeśli jednak masz ochotę na tego typu książkę, ale za to górnej półki to „Karminowy szal” jest dla Ciebie idealną propozycją.

Maria, Magda i Marta to trzy skrajnie różne kobiety, które w dzieciństwie połączyła przyjaźń i wspólny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Niestety, jak to w życiu bywa, opuszczenie murów lecznicy oddaliło od siebie bohaterki i zerwało dotychczasowy kontakt. Spotkanie po latach uświadamia jednak kobietom, jak bardzo brakuje im dawnej więzi i wzajemnych zwierzeń, dlatego postanawiają odnowić relację, jaka łączyła je w przeszłości. Do comiesięcznych spotkań bohaterek dochodzi w małej kawiarni zwanej „w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem”, gdzie kobiety wspólnie popijają grzane wino i dążą do rozwiązania pewnej delikatnej sprawy, której wszystkie trzy doświadczyły w dzieciństwie. Bohaterki wytrwale poszukują aktualnego miejsca zamieszkania małżeństwa Wieczorków. Czytelnik jednak praktycznie do samego końca nie wie, dlaczego Maria, Magda i Marta poświęcają czas temu zajęciu.

Nie mogę pojąć, dlaczego na okładce pojawia się Kate Holmes? Okej, zdjęcie pasuje, w końcu aktorka ma na sobie czerwony szal, który poniekąd ilustruje tytuł dzieła, jednak ja osobiście jestem wielką przeciwniczką umieszczania na okładkach portretów gwiazd. Po pierwsze nie pasują mi one do reklamowania swoją twarzą żadnych powieści, a po drugie mimowolnie kojarzą mi się z wszelkimi tandetnymi powieściami, które są efektem pisarskich spełnień zazwyczaj marnych „aktorzyn”. Aczkolwiek w tym przypadku pierwsze „wzrokowe” skojarzenia są absolutnie błędne, ponieważ „Karminowy szal” jest utworem cenionej polskiej autorki, mającej już w swoim dorobku literackie sukcesy. Mimo wszystko dalej będę uparcie trwała w przekonaniu, że okładka powinna być bardziej „neutralna”.

Skoro już jesteśmy przy kwestii tytułu to do niego też miałabym pewne wątpliwości. W książce pojawia w prawdzie epizodyczny wątek, dotyczący karminowego szalu, jednak nie wydaje mi się on na tyle istotny, aby od razu nazywać od niego całą książkę. Aczkolwiek patrząc na to z drugiej strony to sama nie wiem, jak inaczej można byłoby ową historię nazwać. Fabuła w sumie nie narzuca żadnego konkretnego hasła, które zachęciłoby do przeczytania owej książki. Choć „w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem” wydaje mi się całkiem odpowiednim,ciekawym i zgodnym z fabułą tytułem.

Jak widzicie wszelkie wady książki, jakie wymieniam w swojej recenzji, dotoczą kwestii raczej mało znacznych. Słynne powiedzenie mówi przecież: „nie oceniaj książki po okładce”. Do samej treści „Karminowego szalu” nie mam nic do zarzucenia. Jak już wyżej wspomniałam książka ta jest typowym babskim czytadłem, od którego nie wymagałam zbyt wiele, jednakże bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Dodatkowo bohaterki powieści to kobiety bardzo sympatyczne oraz odzwierciedlające rzeczywiste kobiece wątpliwości i wahania. Myślę, że każda czytelniczka sięgająca po utwór Joanny M. Chmielewskiej, odnajdzie w którejś z głównej postaci cząstkę samej siebie.

„Karminowy szal” był moim pierwszym spotkaniem ze znaną mi dotychczas jedynie „z widzenia” polską pisarką Joanną M. Chmielewską. Utwór zrobił na mnie pozytywne wrażenie, a niezwykła atmosfera i klimat „Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem” towarzyszył mi do ostatnich stron książki. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić tę powieść każdej miłośniczce literatury kobiecej. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 

wtorek, 19 czerwca 2012

"Miłość na wrzosowisku" - Anna Łajkowska

Tytuł: Miłość na wrzosowisku
Autor: Anna Łajkowska
Wydawnictwo: Damidos
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 231
Tematyka: Literatura piękna, polska, współczesna, romans
Ocena: 6/10

Miłość zazwyczaj przychodzi nagłe, trafia nas jak grom z jasnego nieba i zaskakuje w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Jej silny wpływ na człowieka zmienia często jego zachowanie czy sposób myślenia, skutkuje działaniami, na które wcześniej nawet byśmy się nie odważyli.
Basia, główna bohaterka książki, z którą mieliśmy już styczność w pierwszej części cyklu, zaczyna spełniać swoje marzenia. Zakłada własną kawiarnie w uroczym, klimatycznym miasteczku, wraz z rodziną przeprowadza się do nowego domu i stopniowo, coraz bardziej zaadaptowuje się w brytyjskiej rzeczywistości.
Jednak nad jej małżeństwem pojawiają się czarne chmury. Kobieta z wolna oddala się od swojego męża,. Nowe obowiązki zarówno jej jak i jego, skutkują tym, że para spędza wspólnie mniej czasu, a ich głównym tematem rozmów są tylko i wyłącznie dzieci. W tych trudnych chwilach w życiu Barbary znów pojawia się James. Ten niezwykle przystojny, urodziwy Anglik swoją życzliwością i chęcią niesienia pomocy, prędko zdobywa serce Polki. Jak się okazuje uczucia kobiety nie są jednostronne, między parą rodzi się namiętny romans.
Kochankowie zmuszeni są ukrywać swoje uczucie przed otoczeniem. Zarówno Basia jak i jej ukochany posiadają własne rodziny. W tej sytuacji kobieta całkowicie rozumie historie z życia swojej kuzynki Joli, która przez wiele lat ukrywała swoją miłość do drugiego mężczyzny. Jednak sytuacja bohaterki diametralnie się różni, ponieważ James proponuje jej wspólną przyszłość. Polka znajduje się w rozterce, nie jest bowiem w stanie od razu wyrzec się przeszłości, którą dzieliła przez dwadzieścia lat z Markiem, a także ich potomstwa, skądinąd swoją przyszłość widzi jedynie u boku Anglika.
Miałam duży problem z wystawieniem oceny tej książki, z jednej strony uważam, że akcja powieści była ciekawsza niż w „Pensjonacie na wrzosowisku”, jednak sporym minusem okazała się monotonia. Nie występowała ona oczywiście w całej powieści, aczkolwiek co jakiś czas zdarzały się momenty, w których miałam wrażenie, że autorka się powtarza. Również fabuła w dużej mierze skupiała się na codziennej rutynie głównej bohaterki, co poniekąd stawało się nużące.
Przyznam, że nie przepadam za romansami. Już samo określenie kojarzy mi się jedynie z małymi, różowymi książeczkami, które często widzimy w bibliotekach. Aczkolwiek książki pani Łajkowskiej w żadnym wypadku nie możemy porównywać z tego typu publikacjami. Powieść napisana przez czterdziestoparoletnią pisarkę naprawdę reprezentuje bardzo wysoki poziom, jeśli chodzi o literaturę miłosną. Nie jest to w żadnym wypadku płytka opowieść, w której bohaterowie kierują się jedynie pożądaniem. Co więcej autorka po raz kolejny prezentuje prosty i klarowny sposób narracji, a wszelkie zbliżenia kochanków opisuje w bardzo subtelny i zmysłowy sposób.
Chyba nie muszę po raz kolejny wychwalać okładki tej książki. „Miłość na wrzosowisku” ma równie fantastyczną oprawę graficzną co jej poprzedniczka i zdecydowanie świetnie ozdobi każdą domową biblioteczkę.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Damidos: