niedziela, 30 grudnia 2012

"Wiara demonów" - Fabrice Hadjadj

Tytuł: Wiara demonów
Tytuł oryginału: La foi des dėmons
Autor: Fabrice Hadjadj
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: październik 2012
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura zagraniczna, Religia
Ocena: 7/10

Istnieją książki wymagające, których przeczytanie i przede wszystkim zrozumienie nie należy do rzeczy najłatwiejszych. Szczególnie te poruszające sprawy wiary stanowią dla czytelnika osobliwe wyzwanie. Nikt bowiem chętnie nie zmienia własnych, utrwalonych już poglądów i racji.

Fabrice Hadjajd - francuski pisarz, wcześniej anarchista i ateista, pod koniec zeszłego stulecia gwałtownie nawrócił się na katolicyzm. Od tego czasu zyskał sławę jako autor paręnastu książek o tematyce religijnej. Jego powieść „Wiara demonów” została we Francji okrzyknięta „religijnym utworem roku”.

W swojej publikacji autor porusza dość specyficzną kwestię, mianowicie odkłada on na bok pobożność i postawy, które reprezentowały osoby święte czy nawet zwykli ludzie. Pisarz skupia się na przekonaniach i słowach duchów nieczystych. Jak się okazuje demony wielokrotnie dały świadectwo swojej wiary w Boga i jego wielkość. Na dowód swoich spekulacji Fabrice Hadjadj nieraz przywołuje fragmenty Pisma Świętego a także wszelakie interpretacje szeroko znanych postaci jak np. Clive Lewis. Niestety niektóre wersety tekstu są dość chaotyczne, jak gdyby autor chciał przekazać odbiorcy jak najwięcej informacji w jednej chwili.

Rozdziały rozpoczynają się dość znanym urywkami z Biblii, po czym następuje ich analiza. Większość z przytoczonych cytatów była mi znana już wcześniej, jednak dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy dotąd nie starałam się zinterpretować ich we właściwy sposób. Autor koncentruje się na kwestiach, które prosty człowiek, taki jak ja, może pominąć bądź nie zdawać sobie sprawy z ich ukrytego przesłania.

Pisarz nawet nie stara się ukryć, że według niego demony mają zdecydowanie większą wiarę we Wszechmocnego aniżeli ludzie, którzy często wątpią i nawet usiłują wystawić Boga na próbę. Jeśli chodzi o idee religijne to człowiek w swoim myśleniu jest bardzo ograniczony. Dodatkowo w tekście znajduje się sporo specyficznych terminów i pojęć, jednak te trudności rekompensuje cięte poczucie humoru pana Hadjajd'a. Nierzadko zadaje on pytania, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zabawne, aczkolwiek są one nadzwyczaj prawdziwe i zawierają ukryty sens.

Każdy kto zdecyduje się na lekturę tego utworu musi wziąć pod uwagę fakt, że jej przeczytanie wymaga skupienia i spokoju. Nie jest to utwór na jeden wieczór. „Wiara demonów” z pewnością dostarczy nam wielu ciekawych informacji i tematów do refleksji, wystarczy się tylko przełamać i wziąć książkę do ręki. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit:

czwartek, 27 grudnia 2012

"50 twarzy Greya" - E.L. James

Tytuł: 50 twarzy Grey'a
Tytuł oryginału: 50 Shades of Grey
Autor: E.L. James
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 608
Tematyka: Literatura współczesna, zagraniczna
Ocena: 6/10

Od mody nie da się uciec. Ogarnęła ona większość dziedzin ludzkiego życia, w tym i literaturę. Po potężnej fali książek z wampirami w roli głównej, przyszedł czas na erę powieści erotycznych. Wszystko rozpoczęło się, gdy do sklepów trafił szeroko komentowany utwór Ericki Leonard. Szybko zyskał on oddanych fanów jak i zagorzałych przeciwników. O czym jest ten tekst, skoro wzbudza tyle skrajnych emocji i kontrowersji?

„50 twarzy Grey'a” to historia świeżo upieczonej absolwentki literatury - Anastasii Steele, która w zastępstwie za chorą współlokatorkę ma za zadanie przeprowadzić wywiad z chorobliwie bogatym i niebywale przystojnym prezesem dużej korporacji. Dziewczyna sądzi, że spotkanie nie przebiegło najlepiej, nawet nie ma nadziei, że ten fascynujący przedsiębiorca może zwrócić uwagę na tak niezdarną i przeciętną kobietę jak ona. Tymczasem Christian Grey okazuje się być zainteresowany jej osobą. Między bohaterami rodzi się gorący romans, w czasie którego mężczyzna odkrywa przed kochanką swoje sadomasochistyczne upodobania oraz fantazje.

Powieść wciąga, tego nie da się ukryć. Wsiąknęłam w fabułę już od pierwszych stron i choć styl pisania autorki mnie nie zachwycił to mimo wszystko z przyjemnością kontynuowałam lekturę. Jednakże im bardziej zagłębiałam się w historię, tym bardziej mnie ona irytowała. Na pierwszy rzut oka widać, że akcja jest skonstruowana w sposób umożliwiający przedstawienie jak największej liczby zbliżeń głównych bohaterów.

Postać Anastasii Steele wzbudziła we mnie sporo emocji. Głównie tych negatywnych. Do tej pory zastanawiam się: jak można być tak naiwnym i zaślepionym? Rozumiem przystojny mężczyzna może zawrócić kobiecie w głowie, ale bez przesady miej dziewczyno trochę szacunku do samej siebie! Nie rozumiem, jak można myśleć, że facet może Cię kochać, kiedy wcale nie kryje faktu, że zależy mu tylko i wyłącznie na seksie. Gdybym ja kiedykolwiek otrzymała umowę taką jak Ana bądź słyszała choć co poniektóre z wypowiedzi Christiana (o czerwonym pokoju bólu już nie wspomnę), brałabym nogi za pas i uciekała, gdzie pieprz rośnie. Na wejściu widać, że koleś ma nie po kolei w głowie!

Język utworu jest wyjątkowo ubogi. Autorka upodobała sobie kilka zwrotów, które w książce pojawiają się nadzwyczaj często. Jednym z nich jest wykrzyknienie „o święty Barnabo!”. Osobiście uważam, że w powieści o takiej tematyce owe powiedzenia raczej nie są odpowiednie. Dodatkowo pani James wielokrotnie przypomni czytelnikowi o niezwykle seksownym zagryzaniu wargi przez Anę oraz o hipnotyzujących, szarych oczach Christiana. Nie uciekniemy również od przerywników, mówiących o wewnętrznej bogini, żyjącej gdzieś w podświadomości głównej bohaterki.

Zdecydowanie rozumiem, dlaczego powieść podzieliła czytelników na dwa przeciwne obozy. Jednak pomimo wszelkich zastrzeżeń książce mówię jak najbardziej tak. Utwór czyta się jednym tchem a sceny zbliżeń nie są zanadto perwersyjne. Nie jest to literatura wymagająca, za to z pewnością pozwoli nam skutecznie oderwać się od otaczającej rzeczywistości.

Widzieliście już może trailer ekranizacji „50 twarzy Grey'a”? Nie? Koniecznie obejrzyjcie! Alexis Bleder i Matt Bomer tworzą znakomity duet. Teraz z niecierpliwością oczekuję aż film wejdzie do kin.

piątek, 21 grudnia 2012

"Rekonstrukcja" - Krzysztof Bielecki

Tytuł: Rekonstrukcja
Autor: Krzysztof Bielecki
Wydawnictwo: Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości
Data wydania: grudzień 2012
Liczba stron: 210
Tematyka: Opowiadania
Ocena: 4/10

Czym kierujemy się przy wyborze książki, gdy nie znamy o niej żadnych opinii? Oczywiście krótkim streszczeniem na tylnej okładce. W przypadku „Rekonstrukcji” to właśnie ono zaintrygowało mnie w takim stopniu, że zechciałam natychmiast sięgnąć po najnowsze dzieło autorstwa Krzysztofa Bieleckiego.

Wszystkie sześć opowiadań, na które zawiera się książka, poprzedzonych jest wstępem, w którym pisarz zwięźle zapoznaje czytelnika z główną istotą swojego utworu. We wprowadzeniu imię „John Johnson” powtarza się wystarczającą ilość razy, aby mnie porządnie zirytować. Dowiadujemy się, że w pewnym momencie mężczyzna zniknie, zdarzenie to wyjaśni cały sens powieści i będzie zarazem punktem kulminacyjnym . Ok. Fakt ten dotarł do mnie już za pierwszym razem. Naprawdę nie trzeba mi o tym przypominać w najbliższych kilkunastu zdaniach.

Po nieco drażniącym wstępie przystąpiłam do lektury kolejnych rozdziałów. Pierwsze opowiadanie wręcz wbiło mnie w ziemię. Nie, nie z zachwytu. Byłam absolutnie zszokowana nie tylko kompletnym brakiem jakiejkolwiek logiki ale i niektórymi wypowiedziami głównego bohatera, który nawiasem mówiąc zwie się X. Żeby upewnić się, czy tylko dla mnie co poniektóre fragmenty jawią się nadzwyczaj ekscentrycznie, skonsultowałam się z przyjaciółką. Przedstawiłam jej kilka cytatów z „Rekonstrukcji” i okazało się, że jednak nie tylko ja uważam tekst za dziwny a w niektórych momentach nawet żenująco zabawny. Stwierdzam szczerze, że byłam pewna wątpliwości, czy aby na pewno uda mi się dobrnąć do końca tej książki. O dziwo, następne rozdziały były całkowicie odmienne i w porównaniu do drugiego o niebo lepsze. Miałam wrażenie jakby pisała je zupełnie inna osoba.

Przyznam, że niezupełnie znajdowałam sensu w owych opowiadaniach. Trudno mi było też umieścić je w jakichkolwiek ramach czasowych. Nie widziałam w nich spójności, a jedynie szereg kontrastów, jednak wmawiałam sobie, że wszystko stanie się jasne, gdy wspomniany już John Johnson zniknie. I oto w ostatnim rozdziale owy bohater faktycznie wręcz rozpływa się w powietrzu. Po kilkunastu stronach następuje rozwiązanie zagadki a moje reakcja to jedynie: aha, więc o to właśnie chodziło? To właśnie miało mnie zaszokować? To wymagało takiej rozległej zapowiedzi?

Co wyróżnia tę książkę na tle innych to innowacyjność. Każde z sześciu opowiadań opisuje inną historię, poruszającą inny problem i tematykę. Rozdziały możemy czytać w dowolnej kolejności. Chcesz zacząć od końca? Nie ma problemu, w niczym nie przeszkadza to w (nie)zrozumieniu tej niesamowicie nietypowej książki. „Rekonstrukcja” to powieść projekcyjna. Oznacza to, że każdy może ją zinterpretować na swój własny, osobisty sposób.

Bez wątpienia tekst z tyłu okładki zachęca do bliższego zapoznania się z treścią książki. Każdy z moich znajomych, który miał okazję przeczytać słowa zawarte na odwrocie, był zainteresowany tą publikacją. Ja jednak otwarcie i bez zbędnych epitetów mówię, że owych opowiadań nie polecam. Być może mają one jakiś ukryty sens, który kogoś zachwyci i zaszokuje, ja jednak owego sedna nie odnalazłam i jestem przekonana, że większość czytelników podzieli moje spostrzeżenia.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję autorowi - Krzysztofowi Bieleckiemu :)

wtorek, 11 grudnia 2012

"Sięgnij po swoje marzenia! Alchemia zmian dla kobiet" - M. Jankowska, M. Rodak

Tytuł: Sięgnij po swoje marzenia! Alchemia zmian dla kobiet
Autor: Monika Jankowska, Magda Rodak
Wydawnictwo: Edgard
Data wydania: grudzień 2012
Liczba stron: 168
Tematyka: Poradnik
Ocena: 9/10

Każdy z nas pewnie nie raz, z mniejszym bądź większym skutkiem, próbował wprowadzić w swoim życiu zmiany. Ja mogę „poszczycić się” jedynie kilkoma parodniowymi zrywami pt: „Od dziś przeistaczam się w całkowicie nową osobę, a moja rzeczywistość nie będzie już taka jak dawniej”. Jednakże te górnolotne plany paliły na panewce równie szybko jak zostały podjęte.

Naprzeciw takim raczej mało zmotywowanym osobom jak ja (i wydaje mi się spora większość społeczeństwa) wychodzi nowa publikacja autorstwa dwóch cenionych trenerek rozwoju - Magdy Rodak i Moniki Jankowskiej. Już na samym początku książki zostajemy zapoznani z opowieścią obu pań o źródle pomysłu i inspiracji na stworzenie specjalnych warsztatów dla kobiet, pragnących zmodyfikować swoją rzeczywistość. Sposób, w jaki autorki zwracają się do czytelnika, sprawił że od początku byłam przekonana o rzetelności i co najważniejsze skuteczności planu zmian, który przygotuję przy ich pomocy.

Należy podkreślić, że „Alchemia zmian” jest skierowana wyłącznie do kobiet. Wynika to z faktu, że płeć piękna zupełnie inaczej podchodzi oraz spostrzega pewne kwestie. Cały proces przemian podzielony jest na 6 etapów, które mają na celu stopniowe wprowadzenie i przygotowanie nas do realizacji zamierzonych celów. Autorki radzą również każdej osobie, zdecydowanej na przebycie wszystkich stopni alchemicznego przeobrażenia, na założenie specjalnego zeszytu, który będzie nam służył jako podręczny pamiętnik do zapisywania odpowiedzi na pytania pojawiające się przy końcu większości nowych zagadnień. Te niedługie ankiety mają skłonić nas do refleksji i wnikliwego zastanowienia się nad pewnymi obszarami naszej codzienności.

Jak najlepsze przygotowanie do wprowadzenia poprawek do naszej rzeczywistości, ułatwiają nam liczne projekty, do których zachęcają odbiorcę autorki. Stworzenie własnego koła życia to właśnie jedno z tego typu przedsięwzięć. Dodatkowo na czytelnika motywująco działają przytoczone przykłady i historie kobiet, które owe alchemiczne warsztaty zmian już przeszły. Prócz cennych rad oraz sposobów na wcielenie naszych planów w życie, w poradniku znajdziemy również wskazówki, jak wytrwać w nowych postanowieniach. Co więcej autorki dzielą się z nami nie tylko swoją własną wiedzą, lecz przytaczają też rezultaty badań i słowa innych wybitnych znawców tematu.

Nie da się ukryć, że prawdziwe zmiany wymagają przygotowania i głębszej analizy, bez tego wszystkie plany kończą się fiaskiem. Najważniejsze jest jednak znalezienie chęci w samym sobie, ponieważ ograniczenie się do przeczytania nawet najlepszego poradnika nie odmieni naszego stylu bycia, do tego potrzebna jest wewnętrzna motywacja i silne zaangażowanie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Edgard:

sobota, 8 grudnia 2012

"Naznaczona" - P.C. + Kristin Cast

Tytuł: Naznaczona. Dom nocy 1
Tytuł oryginału: House of Night: Marked
Autor: Kristin, P.C. Cast
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: listopad 2009
Liczba stron: 328
Tematyka: Literatura młodzieżowa
Ocena: 5/10

Niewiarygodnie boli mnie wizerunek wampirów szerzony obecnie w (niestety) popularnych powieściach młodzieżowych. Niebezpieczne i krwiopijcze istoty zostały całkowicie ośmieszone i pozbawione swojego dawnego tajemniczego uroku. Mało kto kojarzy już te legendarne stworzenia z atmosferą strachu i wszechogarniającego przerażenia. Teraz wampiry to potulne baranki, żyjące w pełnej harmonii z człowiekiem.

Zoey Redbird – główna bohaterka powieści duetu matki i córki - zaraz po tym cudownym przemienieniu trafia do specjalnej szkoły zwanej Domem Nocy, w której młode wampiry etapami przygotowują się do ostatecznej przemiany. Jak to bywa zazwyczaj w literaturze młodzieżowej, nastolatka jest wyjątkowa i obdarzona niezwykłymi zdolnościami. Jeszcze na moment przed przybyciem do nowej placówki bohaterka przeżywa mistyczne spotkanie z boginią Nyks, która to tylko podkreśla jej nadzwyczajność. Idąc dalej typowym schematem, dziewczyna zaprzyjaźnia się z raczej mało reprezentatywną grupą osób oraz popada w niełaskę pięknej i popularnej przywódczyni Cór Ciemności. Czego jeszcze nam brakuję do dopełnienia wszystkich standardów młodzieżówki? Oczywiście wątku miłosnego i to nie z byle kim! Nasza bohaterka stanowi nowy obiekt zainteresowania największego przystojniaka w ośrodku – Ericka Night'a.

Lawinę śmiechu wywołał we mnie sam moment naznaczenia Zoey. Pewnie jesteście ciekawi, jak on wyglądał? Mianowicie główna bohaterka znajdując się na szkolnym korytarzu, dostrzega przy swej szafce wampira, wypowiada on sakramentalną formułkę, wyciąga długi palec w jej stronę i bach! Ból przeszywa jej czaszkę i na czole dziewczyny pojawia się półksiężyc. Można by rzec: prawie jak tradycyjne wampirze ukąszenie, ale właśnie prawie robi wielką różnicę.

Podkreślić należy też, że styl pisania autorek pozostawia wiele do życzenia. Nagminne używanie kolokwializmów, dało wrażenie usilnej stylizacji i dopasowania do rzekomo rzeczywistej mowy nastolatków. Nie da się ukryć, że po Phyllis Cast, która jest podobno cenioną i nagradzaną pisarką, spodziewałam się czegoś z większym polotem. Dodam również, że bardzo intrygujące jest hasło znajdujące się z tyłu książki: „Czytaj po zmierzchu”. Z pewnością można je odebrać dwojako. Ja oczywiście od razu nawiązałam ten slogan do powieści Stephanie Meyer.

Cóż mogę więcej powiedzieć o „Naznaczonej”? Zdecydowanie jest to książka zaadresowana jedynie do wąskiego grona młodzieży, miłującej się we wszelkiego typu wątkach paranormalnych i osób, które potrzebują lektury na (kolokwialnie mówiąc) „odmóżdżenie”.

niedziela, 2 grudnia 2012

"Profesor" - Charlotte Brontë

Tytuł: Profesor
Tytuł oryginału: The Professor
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: MG
Data wydania: październik 2012
Liczba stron: 320
Tematyka: Literatura piękna, zagraniczna
Ocena: 7/10

Twórczość sióstr Brontë jest szeroko znana i ceniona. „Wichrowe wzgórza” czy „Dziwne losy Jane Eyre” to utwory, które wpisały się w kanon światowej literatury. Przyznam, że jeszcze nigdy do tej pory nie miałam okazji przeczytania żadnej książki autorstwa którejkolwiek z kobiet, wywodzących się z tej rodziny, aczkolwiek niesamowicie mnie ciekawiło, co w sobie mają te teksty, że zyskały tak duże grono miłośników. Wystarczyła jednak lektura „Profesora”, aby wszystkie trapiące mnie wątpliwości zostały rozwiane i abym i ja zafascynowała się niezwykła atmosferą XIX wiecznej Anglii.

William Crimsworth to wchodzący w dorosłe życie młody mężczyzna, który musi przejść długą drogę, aby odnaleźć własne „ja”. Osierocony w dzieciństwie chłopak, może liczyć jedynie na pomoc swego dawno niewidzianego brata, który jak się okazuje nie żywi wobec niego żadnych ciepłych uczuć, poniewiera nim i poniża. Dzięki protekcji cynicznego Hunsdena bohaterowi udaje się wyemigrować do Brukseli, gdzie pomimo braku doświadczenia zdobywa posadę nauczyciela. W nowym środowisku William szybko zdobywa uznanie i staje się szanowanym profesorem języka angielskiego. Co więcej, mimo dość przeciętnej aparycji, bohaterowi udaje się zainteresować swoją osobą dwie skrajnie różne, zarówno pod względem osobowości jak i wyglądu, kobiety.

Wykreowana przez Charlotte Brontë fantastyczna sceneria dziewiętnastowiecznej Europy w genialny sposób pozwala na oderwanie się od szarej, otaczającej nas na co dzień rzeczywistości. Utwór to znakomita skarbnica wiedzy dotycząca zwyczajów i tradycji ówczesnego społeczeństwa. Na klimat powieści wpływa również znaczna ilość dialogów w języku francuskim. Oczywiście wszystkie obcojęzyczne wtrącenia są przetłumaczone w przypisach, dlatego czytelnik nie ma żadnych problemów ze zrozumieniem wypowiadanych przez bohaterów kwestii. Nadmienię również, że książkę wyróżnia też doskonała oprawa graficzna, za którą to należą się wyrazy uznania dla wydawnictwa.

„Profesor” pomimo wielu plusów posiada też i negatywne strony. Rozbudowane opisy, choć nadają utworowi magiczną atmosferę, często skutkują długim wstrzymaniem toku akcji. W książce pojawiają się też nic nie wnoszące przedstawienia epizodycznych postaci. W rezultacie fabuła powieści momentami aż razi monotonnością. Dodatkowo nie da się nie zauważyć, że głównemu bohaterowi stale towarzyszy dziwny łut szczęścia, w ciężkich chwilach zawsze znajduje potrzebną pomoc i wsparcie nawet obcych ludzi. Chwilami wydawało mi się to aż nadzwyczaj nieprawdopodobne.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Charlotte Brontë uważam za niezwykle udane. Na pewno poskutkuje ono szybkim sięgnięciem po inne dzieła spod pióra kultowego rodzeństwa. Jestem przekonana, że kolejne powieści będzie mi się czytać z równie wielką przyjemnością jak „Profesora”.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 


niedziela, 25 listopada 2012

"Przeżyłem sowieckie łagry" - Józef Hermanowicz

Tytuł: Przeżyłem sowieckie łagry
Autor: Józef Hermanowicz
Wydawnictwo: Promic
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 380
Tematyka: Literatura faktu, biografia
Ocena: 9/10

Znajdowanie win i bezpodstawne oskarżanie przypadkowych ludzi to zdecydowanie ulubione zajęcie sowieckich urzędników w czasie trwania II wojny światowej. Samo przebywanie na terytorium ówczesnego Związku Radzieckiego było znakomitym powodem do zatrzymania i posądzenia o szpiegostwo, a za takie „przewinienie” groziła kara 25 lat zsyłki do łagru. Torturami rosyjski system był w stanie wymusić praktycznie na każdym przyznanie się do przewinienia. Tym sposobem po 1939 roku w sowieckich obozach pracy znajdowało się ponad dwa miliony osób.

Józef Hermanowicz miał 58 lat, kiedy usłyszał skazujący go wyrok. Niemłody już katolicki ksiądz musiał znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły do wykonywania wszelkich zleconych mu robót. Prócz niewolniczej pracy mężczyzna musiał znosić też surowy, rosyjski klimat, braki w żywieniu a także dosięgające go choroby. Boska opieka pozwoliła mu jednak na wyzwolenie spod komunistycznego reżimu i podzielenie się wspomnieniami z tego ciężkiego okresu.

"Przeżyłem sowieckie łagry" to tekst od którego trudno jest się oderwać i który czyta się jednym tchem. Pełne dramatyzmu, przesycone emocjami opisy do głębi poruszają. Przedstawiona przez Józefa Hermanowicza historia jest niedługa, ale za to bardzo treściwa, pozwala na gruntowne poznanie obozowej rzeczywistości.
 
Książkę rozpoczyna krótki wstęp, nakreślający czytelnikowi sytuacje polityczną i społeczną na terenie Harbiny, miejscowości w której zatrzymany został główny bohater. Następnie ukazany zostaje proces sądowy i codzienna egzystencja w łagrze nie tylko księdza Józefa, ale i jego najbliższych znajomych. Co więcej autor wielokrotnie opisuje dzieje otaczających go ludzi, dzięki czemu możemy poznać rządzące Rosją prawa z wielu różnych perspektyw.

To co niewątpliwie wyróżnia ową książkę spośród innych to niesamowity humor, z jakim Józef Hermanowicz nakreśla swoje przeżycia. Dowcip i ironia przeplatają się na wielu stronach powieści. Kolejną charakterystyczną cechą utworu jest brak nienawiści do oprawcy. Katolicki ksiądz potrafi nawet w nieludzkich warunkach życia dostrzec pozytywne strony, dzięki czemu jest podporą duchową dla innych więźniów. Dodatkowo należy też nadmienić, że książka ma fantastyczną oprawę. Pierwszy raz spotkałam się z tego typu miękką okładką i stosunkowo niewielkim formatem.

Każda osoba, która przeczytała już ten utwór, z pewnością zgodzi się ze mną, że „Przeżyłem sowieckie łagry” to wyjątkowa książka, z którą powinien zapoznać się nie tylko entuzjasta historii. Poruszająca historia i niespotykany sposób jej przedstawienia wywrą nadzwyczajne wrażenie na wszystkich czytelnikach.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Promic: 

sobota, 17 listopada 2012

"A jeśli ciernie" - Virginia C. Andrews

Tytuł: A jeśli ciernie
Tytuł oryginału: If There Be Thorns
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 448
Tematyka: Literatura piękna, współczesna, zagraniczna
Ocena: 6/10

Szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Po tym jak Cathy wreszcie ustabilizowała swoją sytuację życiową, ostatecznie związała się z bratem i osiedliła z dala od wzroku ciekawskich ludzi, jej rzeczywistość na nowo się komplikuje. Zdaje się że nad bohaterką ciąży nieuchronne fatum. Tym razem źródłem problemów kobiety jest tajemnicza staruszka, która wraz z lokajem, osiedla się w willi obok.

W trzecim tomie sagi pisarka zdecydowała się ukazać zdarzenia z zupełnie innej niż dotychczas perspektywy. Świat przedstawiony poznajemy oczami Jory'ego i Barta, dwóch skrajnie różnych synów Cathy. Chłopcy stanowią swoje diametralne przeciwieństwa, są jak woda i ogień. W spokojnym i życzliwym Jorym nie znajdziemy ani jednej cechy porywczego oraz skrytego Barta. W rezultacie wyraźnie uwidacznia się kontrast pomiędzy narracją starszego syna a opowiadaniem jego młodszego brata.

Poprzednia część całkowicie mnie zawiodła, dlatego też do „A jeśli ciernie” podchodziłam raczej bez większego entuzjazmu. Jak się okazało – słusznie. Tak jak w „Płatkach na wietrze” irytowało mnie zachowanie głównej bohaterki, która wskakiwała do łóżka każdemu napotkanemu na swojej drodze mężczyźnie, tak tutaj drażniła mnie postać jej syna. Przyznam też, że po raz pierwszy zdarzyło mi się żywić tak negatywne emocje wobec któregoś z bohaterów. Czytając fragmenty powieści, w których to Bart prowadził narrację, przeżywałam prawdziwe katusze. Choć początkowo opis świata widziany oczami dziecka chorego psychicznie wydawał mi się fascynująco inny, z czasem stał się po prostu męczący.

Zadziwiające i mało logiczne wydało się dla mnie postępowanie Cat. Mimo że nie jestem ani nie planuję być matką to uważam za oczywiste, że jeśli moje dziecko pod wpływem nowych sąsiadów zaczyna zachowywać się nie tyle, że dziwnie, ale i agresywnie, to odwiedzam osoby, mieszkające za płotem. Tymczasem bohaterka choć zaniepokojona zmieniającą się osobowością syna, nie raczy udać się do rezydencji obok. Co więcej kobieta powiela schematy wyniesione z rodzinnego domu. Za najlepszą karę uważa zamknięcie nieposłusznego dziecka na strychu, ponieważ według niej tylko to jest w stanie nauczyć latorośl pokory.

Nie mam pojęcia, co osobliwego mają w sobie powieści Virginii Andrews, że mimo ich licznych niedoskonałości, trudno jest się od nich oderwać. Nie da się też ukryć, że utwory pisarki są przepełnione emocjami i prezentują bogatą, złożoną psychikę bohaterów. Wydarzenia ukazane w książce, wywołały we mnie szeroki wachlarz zmiennych uczuć. Rzadko mam okazję czytać teksty, które powodowałyby tak wiele różnych wrażeń.

Aczkolwiek dalej gruntownie tkwię w przekonaniu, że saga o Dollangangerów została niepotrzebnie przeciągnięta. Na pewno byłoby znacznie lepiej, gdyby Virginia Andrews zdecydowała się zakończyć historię Cathy i Chrisa już na pierwszym tomie.

sobota, 10 listopada 2012

"Africanus. Wojna w Italii" - S. Posteguillo

Tytuł: Africanus. Wojna w Italii
Tytuł oryginału: Africanus. El hijo del cónsul
Autor: Santiago Posteguillo
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 590
Tematyka: Literatura piękna, Powieść historyczna
Ocena: 10/10

Wyniszczająca wojna między Imperium Rzymskim a Kartaginą trwa już nieprzerwanie od wielu lat. Obie z walczących stron są zmęczone przedłużającym się sporem, jednak szala zwycięstwa wciąż nie przechyla się na korzyść żadnego z wodzów, a konflikt dalej pozostaje nierozwiązany.

Nieoczekiwana śmierć i Gajusza Scypiona jest dla młodego Publiusza nie tylko zaskoczeniem, ale i wielką próbą. Młodzieniec zostaje postawiony w niezwykle trudnej sytuacji. Musi on przejąć obowiązki głowy domu, zaopiekować świeżo poślubioną Emilią a także poradzić sobie z niepokojącą sytuacją w mieście. W imponującym akcie odwagi zgłasza swoją kandydaturę na wodza rzymskiej armii na terenie Hiszpanii. W ten sposób chce pomścić zabójstwo członków swojej rodziny. Misja ta, patrząc z boku, wydaje się samobójcza. Mężczyzna ma bowiem zmierzyć się z ogromną armią kartagińską liczącą ponad siedemdziesiąt pięć tysięcy wykwalifikowanych wójów, podczas gdy on sam dysponuje siłą jedynie dwóch legionów.

Santiago Posteguillo raczy czytelnika zapierającymi dech w piersi opisami bitew i potyczek. Każda z nich to ogrom wartkiej akcji oraz emocji. Finałowe przedstawienie oblężenia Kartaginy bezpardonowo uważam za majstersztyk. Relacja ta była zdumiewająco realistyczna i nie pozwoliła mi nawet na chwilę oderwać wzroku od książki. Aby jeszcze dokładniej zobrazować czytelnikowi przebieg zmagań, na ostatnich kartach utworu zostały zamieszczone szczegółowe mapki oraz objaśnienia. Bez wątpienia ułatwia to współczesnemu człowiekowi odnalezienie się w antycznej rzeczywistości.

Tekst hiszpańskiego pisarza to nie tylko epickie zobrazowanie militarnych zmagań. Między kartkami powieści przewijają się także wątki dotyczące codziennego życia mieszkańców Rzymu. Rzeczywistość poznajemy głównie z perspektywy trzech postaci: Publiusza, Hannibala oraz Tytusa. Wszyscy ci bohaterowie są nam doskonale znani z poprzedniego tomu. Losy byłego legionisty, które wcześniej nie wydawały mi się zanadto wciągające, teraz całkowicie mnie porwały. Podziwiałam postawę tego mężczyzny, który mimo wszelkich utrudnień, jakie stawia przed nim jego status społeczny, realizuje się w swojej pasji. Zamiłowanie do teatru łączy Tytusa bezpośrednio z osobą rzymskiego edyla - Publiusza Scypiona, tym sposobem dwóch głównych narratorów powieści po raz pierwszy się spotyka.

Barwnie i charakterystycznie bohaterowie to niewątpliwy atut „Africanusa”. Przyczepić mogę się jednak to widocznego podziału osób na te dobre i złe. Ponadto dużo bym dała, aby książka została wydana w twardej oprawie. W prawdzie miękka obwoluta w żadnym stopniu nie utrudnia czytania, aczkolwiek dość łatwo ulega zagięciom i innym uszczerbkom, a byłoby mi niesamowicie żal, gdyby tak zachwycający utwór uległ zniszczeniu.

„Wojna w Italii” to powieść, którą wypatrywałam z wielką niecierpliwością. Po fantastycznej pierwszej części serii, wręcz nie mogłam się doczekać poznania dalszych przygód rodu Scypionów Książka w stu procentach spełniła wszystkie moje oczekiwania i bez najmniejszych wyrzutów sumienia mogę ją zarekomendować każdemu czytelnikowi. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko szybko spodziewać publikacji kolejnego tomu sagi.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit: 
 

sobota, 3 listopada 2012

"Jutro. Tom 1" - John Marsden

Tytuł: Jutro 1. Nie ma już żadnych zasad
Tytuł oryginału: Tomorrow, When The War Began
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 272
Tematyka: Literatura młodzieżowa, Sciene Ficion
Ocena: 6/10

Piekło raczej nie kojarzy się z niczym przyjemnym. Słysząc to słowo, przed oczami stają mi języki ognia, niewyobrażalne cierpienie i wszechogarniający ból. Gdyby przeprowadzić ankietę i zapytać ludzi, czy woleliby znaleźć się w niebie czy w piekle. Zdecydowana większość, jak nie wszyscy, opowiedzieliby się za tym pierwszym. Tymczasem dla bohaterów „Jutra” ten mitologiczny Hades stanowi synonim bezpieczeństwa i ostoi.

Ellie, Homer,, Lee, Robyn, Fi, Corrie, Chris i Kevin przygotowują się do swojego oczekiwanego biwaku na łonie natury. Pakują wszystkie potrzebne rzeczy do starego jeepa i wyruszają w kierunku celu swojej podróży - Piekła, trudno dostępnego miejsca wśród okolicznych wzgórz. W czasie gdy ośmiu przyjaciół postanawia spędzić pięć dni z dala od rodziców, codzienności oraz zgiełku miasta, w którym żyją, ich kraj zostaje zaatakowany przez wrogą armię. Powrót do normalności okazuje się całkowicie nie możliwy, ponieważ nic, co bohaterowie do tej pory znali, nie wygląda tak samo.

Powieść Johna Marsdena stawia przed czytelnikiem kilka poważnych wyzwań. Pierwsze i zarazem największe z nich to przebrnięcie przez nudny początek. Jeśli uporamy się z tą początkową trudnością, zaraz napotkamy inną przeszkodę, szczególnie zniechęcającą do dalszej lektury. Są to powtórzenia. Nie, nie chodzi tu o nadużywanie poszczególnych słów, lecz o schematyczność akcji. Już szybko wyjaśniam na czym, w przypadku tej powieści, to polega. Mianowicie bohaterowie wracają z Piekła do miasta, w którym zostają całkowitą pustkę i zniszczenie. Oczywiście pierwsze co robią to sprawdzają, co stało się z ich rodzinami. I się zaczyna! Przyjeżdżają do domu Fi, nie zastają tu żywego ducha, udają się więc do mieszkania Homera, gdzie również nikogo nie spotykają, i tak po kolei przemieszczają się od domu do domu i wszędzie napotykają to samo. Czy naprawdę nie wystarczyłoby ograniczyć się do szczegółowego opisu jedynie dwóch pierwszych wizyt? Czytelnik naprawdę nie jest głupi i na pewno sam zorientowałby się, że w pozostałych miejscach nastolatkowie również nie mogą spodziewać się cudu.

Autor posługuje się językiem prostym, nieskomplikowanym, jednym słowem: idealnym dla młodego odbiorcy. Wielokrotnie spotkałam się również ze stwierdzeniem, że akcja tego utworu jest wartka i porywająca. Trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ wiele wątków rzeczywiście trzyma w napięciu, aczkolwiek z drugiej strony inne są tego napięcia zupełnie pozbawione. Kolejną kwestią, której nie możemy zaliczyć do atutów „Jutra” to przesłodzone wątki miłosne. W pewnych momentach, czytając książkę miałam ochotę poprosić o zastrzyk z insuliny, ponieważ ilość słodyczy była dla mnie aż nazbyt przytłaczająca.

John Marsden bardzo niewiele miejsca poświęcił na przedstawienie bohaterów swojego tekstu. Postacie zostały opisane w sposób bardzo pobieżny i ogólnikowy. Co więcej, siedemnastolatkowie pomimo swojego dość już dojrzałego wieku, w niektórych sytuacjach zachowują się nadzwyczaj dziecinnie. Wydaje mi się, że pisarzowi przed rozpoczęciem pisania tej serii, przydałaby się dogłębna analiza sposobów zachowań młodzieży, wtedy zdecydowanie fabuła zyskałaby bardziej realny kształt.

Szczerzę przyznam, że nie pojmuję ogólnego zachwytu internautów tą serią. Zazwyczaj po przeczytaniu pierwszej części jakiegoś cyklu, bez względu na to, czy książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie czy nie, niesamowicie mnie ciekawi, co dalej stało się z bohaterami, jak potoczyły się ich losy? „Jutro” pod tym względem jest powieścią wyjątkową, ponieważ mimo że fabuła mnie wciągnęła to nie odczuwam chęci sięgnięcia po inne tomy z serii.

sobota, 27 października 2012

"Tajemnica spowiedzi" - Joseph Spillmann

Tytuł: Tajemnica spowiedzi
Tytuł oryginału: Ein Opfer des Beichtgeheimnisses
Autor: Joseph Spillmann
Wydawnictwo: Promic
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 312
Tematyka: Literatura piękna, Sensacja, Kryminał
Ocena: 5/10

W ostatnim czasie niezwykle rzuca się w oczy pewne niepokojące zjawisko. Mianowicie, gdy ludzie słyszą, że książka zawiera wątek religijny bądź opowiada historię ludzi Kościoła, automatycznie rezygnują z jej lektury. Zastawia mnie fakt, dlaczego tak się dzieje? Czyżby czytelnicy bali się treści, na jakie mogą się natknąć w powieści?

Akcja "Tajemnicy spowiedzi" ulokowana jest w XIXwiecznej Francji wśród malowniczych, prowansalskich wzgórz Sainte-Victoire. To tutaj młody proboszcz sprawuje ojcowską opiekę nad swoją niewielką, wiejską parafią. Mężczyzna cieszy się szacunkiem oraz zaufaniem wiernych. Jednak ich stosunek do pastora diametralnie się zmienia, gdy zostaje on niesprawiedliwie posądzony o zabójstwo pani Blanchard - lokalnej działaczki i fundatorki planowanego szpitala. Mimo że cały materiał dowodowy stanowczo wskazuje na jego winę, to duchowny z morderstwem nie miał nic wspólnego. Co więcej François Montmoulin nie może dowieść swojej niewinności, gdyż nawet najmniejsza wzmianka o prawdziwym oprawcy, który w noc popełnienia przestępstwa skorzystał z sakramentu pokuty, mogłaby przyczynić się do złamania przez proboszcza świętej tajemnicy spowiedzi.

Już od pierwszych kart powieści dało się poczuć tę wszechogarniającą atmosferę i aurę dobroci, jaką roztaczają wokół siebie główni bohaterowie. Miłosierny, skory do pomocy proboszcz Montmoulin , jego matka, rodzeństwo oraz uroczy siostrzeńcy budzą sympatię czytelnika. Trzysta stron książki wystarczyło, abym zaczęła traktować postacie jak rodzinę i razem z nimi przeżywała wszelkie dotykające ich nieszczęścia. Wyzwiska oraz szyderstwa, którymi ludzie obrzucali duchownego, dotykały mnie równie mocno jak jego najbliższych.

Aczkolwiek powieść Josepha Spillmanna to tekst skrajnie przewidywalny. Fabuła nie jest zaskakująca i raczej nie znajdziemy w niej nagłych zwrotów akcji. Przyznam, że w większości domyśliłam się wszelkich przyszłych zdarzeń. Dodatkowo odrobinę męczyła mnie powtarzalności wypowiedzi co poniektórych bohaterów. Jednakże spotkałam się też z paroma wątkami, które rzeczywiście były dla mnie niespodzianką. 

Niewątpliwym atutem utworu są niedługie, ale nadzwyczaj urzekające opisy otaczającej przyrody. W fantastyczny sposób obrazują one czytelnikowi uroki tamtejszego, francuskiego krajobrazu. Wspomnieć należy też, że autor książki potrafi pisać w sposób bardzo konkretny i rzeczowy. Cała dramatyczna historia duchownego Montmoulina przedstawiona jest bez zbędnych epizodów czy obszernych filozoficznych wywodów.

„Tajemnica spowiedzi” to powieść specyficzna, ze szczególnym klimatem i przede wszystkim nieprzeciętną fabułą. W mojej opinii jest to utwór, któremu należy dać szansę, chociażby dlatego, żeby poszerzyć swoją często ograniczoną perspektywę widzenia na niektóre kwestie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Promic: 

sobota, 20 października 2012

"Król Demon" - Cinda W. Chima

Tytuł: Król Demon
Tytuł oryginału: The Demon King
Autor: Cinda Williams Chima
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 560
Tematyka: Literatura młodzieżowa, fantastyka
Ocena: 7/10

Nie było chyba w historii takiego królestwa czy kraju, którego nie dotknąłby jakikolwiek kryzys. Fellsmarch nie stanowi wyjątku i po krótkim okresie spokoju, nad grodem znów pojawiają się czarne chmury. Panowanie nad państwem przejąć chce Wielki Mag, który używając swoich tajemnych, czarodziejskich sztuczek manipuluje królową. Dodatkowo do swoich niecnych celów wykorzystuje też swojego syna, za wszelką cenę starając się go zeswatać z przyszłą następczynią tronu - Raisą.

Podczas gdy w zamku toczą się przygotowania do święta imienia księżniczki, były herszt „Łachmaniarzy” Han Alister próbuję pozbyć się ze swoich nadgarstków złotych bransolet, które od dzieciństwa zdobią jego ręce, tylko w ten sposób może zapewnić byt swojej rodzinie. Aczkolwiek wszelkiego jego wysiłki w celu usunięcia biżuterii okazują się bezowocne. Co więcej przez przypadkowe spotkanie z synem wielkiego czarownika, bohater szybko wpada w kłopoty, z których niełatwo będzie mu wybrnąć.

Wydawać by się mogło, że na prawie sześciuset stronicach książki znajdzie się znaczna ilość akcji i przygód, tymczasem fabuła aż razi monotonnością. Co więcej mimo że akcja potrafi w pewnych momentach naprawdę w ciągnąć, to zdecydowanie brakuje jej oryginalności. Każdy czytelnik, nie ważne czy zwolennik fantastyki czy nie, potwierdzi, że „to” już gdzieś było. Można by rzec, że powieść Cindy Williams Chimy łatwo gubi się pośród innych książek tego typu. Doskonałym potwierdzeniem tych słów jest pisanie przeze mnie owej recenzji. Sporządzam ją z perspektywy zaledwie dwóch miesięcy od skończenia lektury tego tekstu, a początkowo przystępując do tworzenia opinii musiałam nieźle się nagłowić, aby przypomnieć sobie w miarę szczegółowo, o czym był ten utwór.

Niewątpliwym atutem „Króla Demona” są wyraziste, specyficzne postaci. Od samego początku dwójka głównych bohaterów wzbudziła we mnie sympatię, dlatego z niesamowitą chęcią śledziłam ich przygody. Ciekawe wydało mi się również przedstawienie rzeczywistości z punktu widzenia dwóch osób o odmiennym statusie społecznym. Z drugiej jednak strony wszyscy bohaterowie zostali wyraźnie podzieleni w kategorii: zły, dobry, co według mnie jest nadzwyczaj irytujące, lubię bowiem, gdy postaci stanowią dla mnie pewną zagadkę.

„Król Demon” rozpoczyna popularną trylogię Siedmiu Królestw. Każdy kolejny tom serii odznacza się nie tylko znakomitym wydaniem, ale i charakterystyczną okładką z berłem. Nie ukrywam, że z chęcią zapoznam się z pozostałymi częściami cyklu, jednak nie stanowi to mojego priorytetu.

Komu poleciłabym tę książkę? Przede wszystkim czytelnikom, pragnącym znaleźć się przez chwilę w magicznym świecie, wykreowanym przez amerykańską pisarkę oraz osobom niespodziewającym się górnolotnej, ambitnej lektury. Prostota fabuły i styl pisania autorki z pewnością nie spełnią oczekiwań wymagającego bibliofila.

niedziela, 14 października 2012

"Dotyk Julii" - Tahereh Mafi

Tytuł: Dotyk Julii
Tytuł oryginału: Shatter me
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: lipiec 2012
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura młodzieżowa
Ocena: 7/10

Ciemność, chłód, samotność, w takiej atmosferze poznajemy Julię Ferrars. Siedemnastolatka już od 264 dni jest zamknięta w klaustrofobicznie małej celi, bez jakiekolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym czy drugim człowiekiem. Przyczyną jej całkowitego odizolowania od reszty społeczeństwa jest niesamowita zdolność, a raczej przekleństwo, którym została obdarzona. W jej dotyku tkwi bowiem niesamowite cierpienie, wystarczy chwila, aby osoba, którą nastolatka nawet przypadkiem trąciła, zmarła w niewyobrażalnych katuszach.

Już od dzieciństwa Julia przeczuwała, że jest inna. Rodzice unikali kontaktu z nią, traktowali ją oschle i pogardliwie. Rówieśnicy nie tylko trzymali się od niej na dystans, ale i bali się jej. Co więcej parę lat wcześniej bohaterka nieumyślnie pozbawiła życia małego chłopca. Wszystko to sprawiło, że rodzina dziewczyny bez wahania zdecydowała się na umieszczenie jej w specjalnym szpitalu dla obłąkanych. To tutaj bohaterka wypełnia swój czas nieustającymi rozmyślaniami, podczas gdy rzeczywistość poza murami przechodzi zupełną transformację.

Kontrolę nad państwem przejmuje Komitet Odnowy, który to widzi w zdolnościach Julii niecodzienny potencjał do walki ze swymi oponentami. Wkrótce też do celi bohaterki dołącza Adam Kent. Chłopak początkowo sprawia wrażenie równie zagubionego i zdezorientowanego jak Julia. Jednak pomimo dość niechętnego podejścia dziewczyny do zawierania znajomości, po pewnym czasie między bohaterami nawiązuje się nić porozumienia i sympatii. Wchodzi również na jaw, że nastolatek jako jedyny może bezpiecznie dotykać Julię. Niestety stosunkowo szybko ujawniają się kłamstwa Adama. Jak się okazuje bohater jest jednym z żołnierzy wspomnianego wcześniej Komitetu Odnowy, a jego zadaniem jest sprawowanie kontroli i pilnowanie dziewczyny przed ewentualną ucieczką. Tymczasem to właśnie on umożliwi Julii wyrwanie się spod nadzoru partii.

Byłabym zupełnie nieszczera, gdybym nie przyznała się, że to głównie oprawa graficzna książki zachęciła mnie do zapoznania się z jej treścią. Magnetyczna postać, przedstawiona na okładce, jest nie wątpliwie atutem , zachęcającym do kupna tej pozycji. Prócz tego pomysł na fabułę jest bardzo innowacyjny i intrygujący. Jednakże jego potencjał nie został wykorzystany w stu procentach, mam tu na myśli stosunkowo mało wyrazistych bohaterów. Nie mogę się nie pokusić o stwierdzenie, że Adam to kolejny wyidealizowany nastolatek, bezgranicznie zakochany i zapatrzony w główną bohaterkę, której postawa często przypomina zachowanie kilkuletniego dziecka.

Akcja tekstu momentami całkowicie zamiera, w szczególności ma to miejsce na samym początku powieści, kiedy to stopniowo poznajemy świat przedstawiony. Ciekawym zabiegiem okazało się natomiast zastosowanie przekreślony zdań. Obrazuje to poniekąd dość niekonwencjonalne pióro autorki. „Dotyk Julii” nie jest książką pisaną językiem banalnie prostym, czego można by było się spodziewać po literaturze młodzieżowej, Tahareh Mafi nakreśla sytuacje w sposób chaotyczny i nieuporządkowany. To właśnie wyróżnia jej utwór na tle innych.

Największym minusem utworu jest niedokładność w opisie „działania” dotyku Julii. Czytelnik dowiaduje się jedynie, że sprawia on ból i niewyobrażalne cierpienie. Aczkolwiek nic ponadto nie zostaje wyjaśnione. Nie wiemy, co konkretnie dzieje się z osobą, będącą pod działaniem uścisku bohaterki.

„Dotyk Julii” to debiut literacki młodej amerykańskiej autorki Tahereh Mafi. Książka, rozpoczynająca trylogię przygód nieprzeciętnie uzdolnionej siedemnastolatki, jest krótko mówiąc dobra, aczkolwiek nie rzuca na kolana ani nie zapisuje się na trwałe w pamięci.

sobota, 6 października 2012

"Techniki samorozwoju" - Natalia Minge, Krzysztof Minge

Tytuł: Techniki samorozwoju, czyli jak lepiej zapamiętywać i uczyć się szybciej.
Autor: Natalia i Krzysztof Minge
Wydawnictwo: Edgard
Data wydania: październik 2012
Liczba stron: 232
Tematyka: Poradnik
Ocena: 10/10

Nowy rok. Nowy miesiąc. Nowa szkoła. Każdy początek staje się znakomitym pretekstem do zmian. Siadamy wtedy przy biurku, wyjmujemy notes i spisujemy swoje postanowienia. Jednak znacznie szybciej o nich zapominamy, aniżeli decydujemy się na wcielenie ich w życie.

Tymczasem nie musimy wywracać swojej codzienności do góry nogami, aby osiągnąć zamierzone cele. Wystarczy poznać parę skutecznych metod, które pozwolą nam efektywnie podnieść naszą zdolność zapamiętywania, koncentracji i nauki, i tym samym poprawić jakość oraz poziom zadowolenia z naszego życia.

Nowa publikacja państwa Minge to zbiór wielu cennych rad i wskazówek, pomagających czytelnikowi nie tylko w zorganizowaniu i zaoszczędzeniu cennego czasu, ale i w dokonaniu umiejętnej klasyfikacji rzeczy, które są nam naprawdę potrzebne, a które całkowicie zbędne. W książce mowa jest też o różnorakich innych czynnikach, które odbijają się na naszej chęci działania. Zobrazowany jest wpływ otaczającego nas środowiska oraz otoczenia na rezultaty naszych poczynań.

Z książki dowiedziałam się wielu ciekawych faktów, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Weźmy na przykład szybkie czytanie. Zawsze wydawało mi się, że jest one zbędną umiejętnością, ponieważ nie pozwala na dokładne skupienie się na tekście. Jednakże okazuje się, że w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. To słowa, które docierają do nas zbyt wolno, nie są w stanie zaangażować naszej uwagi. Kolejną interesującą kwestią jest muzyka. Odkąd pamiętam cisza w czasie nauki była dla mnie wartością priorytetową. Natomiast wyszło na jaw, że zupełny brak dźwięków wcale nie jest moim sprzymierzeńcem!

Co więcej zorganizowanie sobie długotrwałego cyklu pracy było dla mnie rzeczą praktycznie niewykonalną. Szybko się zniechęcałam i odbiegałam od z góry założonego schematu. Jak się okazało skutecznym rozwiązaniem byłoby dla mnie stworzenie własnej mapy myśli. Co to takiego? To wydajna metoda pracy, opierająca się na stworzeniu kolorowej notatki, dzięki której będziemy w stanie przyswoić znacznie więcej informacji niż w jakikolwiek inny sposób.

Co jeszcze sprawia, że „Techniki samorozwoju” są tak wyjątkowe? Przede wszystkim jasny i rzeczowy język, zrozumiały dla każdego czytelnika. Nie znajdziemy tu górnolotnych, naukowych sformułowań, które miałby na celu wyjaśnienie nam pracy naszego mózgu. Wszystko jest przedstawione w sposób klarowny. Dodatkowo książka zawiera ogromną ilość sprawdzonych ćwiczeń i praktyk. Należy też wspomnieć o interesujących porównaniach, którymi posługują się autorzy.

„Techniki samorozwoju” to kolejny genialny poradnik, który wzbogacił ofertę wydawniczą Samego Sedna. Niektórzy mogą się dziwić, dlaczego zawsze oceniam publikacje z tej serii tak wysoko, jednak gwarantuję, że każdy po zapoznaniu się z jakąkolwiek książką z owego cyklu, będzie zachwycony.  

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Edgard:

sobota, 29 września 2012

"Siostra" - Rosamund Lupton

Tytuł: Siostra
Tytuł oryginału: Sister
Autor: Rosamund Lupton
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 320
Tematyka: Literatura piękna, thriller /sensacja /kryminał
Ocena: 9/10

Po raz kolejny otwieram swoją szafę z ubraniami i co widzę? Siostra jak zwykle pożyczyła sobie bluzkę, którą akurat chciałam nałożyć. Pierwsze co mam ochotę zrobić to znaleźć ją i zakatrupić. Szybko jednak rezygnuję z tego pomysłu i w zamian maszeruję do jej pokoju i przeglądam jej garderobę. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie, tak w wielu przypadkach wyglądają moje relacje z rodzeństwem. Aczkolwiek za nic w świecie nie chciałabym znaleźć się w sytuacji, z którą musiała się zmierzyć główna bohaterka książki Rosamund Lupton.

„Siostra” to historia dwóch, spokrewnionych ze sobą kobiet, które stanowią swoje całkowite przeciwieństwo. Trudno porównać sztywną, zdystansowaną Beatrice ze spontaniczną i ciekawą życia Tess. Jednak mimo zaistniałych różnic, jak i dzielącego je oceanu, bohaterki pozostają ze sobą w bliskich stosunkach, są powierniczkami swoich sekretów i najskrytszych myśli. Właśnie, dlatego pierwsze co robi Beatrice, gdy dowiaduje się o zaginięciu siostry, to wsiada w samolot i leci do odległego Londynu, aby pomóc w poszukiwaniach ukochanej Tess.

Na miejscu kobieta dowiaduje się, że policja odnalazła zwłoki jej siostry i wszystko wskazuje na to, że popełniła ona samobójstwo. W to wyjaśnienie główna bohaterka nie jest w stanie uwierzyć. Wie bowiem, że Tess nie byłaby w stanie odebrać sobie życia, w szczególność dlatego, że pod sercem nosiła nienarodzone jeszcze dziecko. Służby trwają jednak w swoich założeniach i nie starają się ustalić innych powodów śmierci Tess. Beatrice decyduje się rozpocząć śledztwo na własną rękę.

Samo rozpoczęcie utworu nie należy do zbyt porywających. Przyznam, że po przeczytaniu paręnastu pierwszych stron, chciałam dać sobie spokój z lekturą tej książki. Na szczęście, tak się nie stało. W innym wypadku ominęłaby mnie niezwykle pasjonująca historia. Już w tym momencie zdradzę wam, że zakończenie powieści pani Lupton jest jednym z najlepszych, z jakimi kiedykolwiek się spotkałam.

Książka została napisana w sposób nietypowy. Przede wszystkim tekst przybiera formę listu głównej bohaterki do zaginionej siostry. Co więcej autorka raczy czytelnika niezwykle dokładnym portretem psychologicznym kobiety. Jej przemyślenia, emocje i domniemania zostały przedstawione w bardzo szczegółowy sposób. Nie da się ukryć, że te obszerne uczuć opisy bohaterki spowalniają akcje i czynią ją w pewnych momentach lekko nużącą.

W tekście znajdziemy również pewien polski wątek, bowiem najlepsza przyjaciółka zaginionej – Kasia, była polskiego pochodzenia. Szkoda tylko, że owa dziewczyna została przedstawiona w dość niereprezentatywny sposób. Nikt mi jednak nie powie, że nie jest przyjemnie napotkać w utworze zagranicznego autora choćby najmniejszy polski epizod.

"Siostra" to powieść obok której nie da się przejść obojętnie. Tyczy się to nie tylko medialnego rozgłosu, jaki owa książka otrzymała, ale i zachwycającej okładki, która idealnie oddaje klimat i atmosferę powieści. Bez wątpienia, utwór jest fantastycznym debiutem angielskiej scenarzystki Rosamund Lupton. Fabuła posiada wszystkie cechy doskonałego thilleru: trzyma w napięciu, wywołuje silne emocje i zaskakuje. Mimo że historia nie jest innowacyjna czy nader wyszukana to pisarka genialnie poradziła sobie z nadaniem jej ciekawej formy, która jest największym walorem tej książki.

niedziela, 23 września 2012

"Klątwa tygrysa" - Colleen Houck

Tytuł: Klątwa tygrysa
Tytuł oryginału: Tiger's Curse
Autor: Colleen Houck
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: marzec 2012
Liczba stron: 360
Tematyka: Literatura młodzieżowa
Ocena: 4/10

Jesteś za pewne przekonany, że Twój futrzany pupil rozumie wszystkie wypowiadane przez Ciebie słowa, ale czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, czy nie jest on zaklętym w zwierzęcą skórę człowiekiem, na którego wieki temu została rzucona klątwa? 
 
Kelsey, główna bohaterka książki, zdecydowanie nie zdawała sobie sprawy, że tygrys, nad którym sprawuje opiekę, jest w rzeczywistości indyjskim księciem. Myślała też, że dorywcze, wakacyjne zatrudnienie w cyrku będzie tylko nic nieznaczącym epizodem w jej życiu, podczas gdy ta praca całkowicie odmieniła otaczającą ją rzeczywistość. Nastolatkę spotkała historia niczym ze znanej wszystkim bajki o królewiczu zaklętym w żabę.

Zacznijmy jednak od początku. Osiemnastoletnia Kelsey Hayes kończy edukację w liceum i załapuje się na dwutygodniowy angaż w pobliskim cyrku. W tym krótkim czasie zaprzyjaźnia się z Renem, wyjątkowo łagodnym tygrysem, który stanowi główną cyrkową atrakcję. Jednak na ich drodze staje tajemniczy pan Kadam. Chce on kupić ulubieńca publiczności i przetransportować go na teren Indii do specjalnego rezerwatu. Widząc silną więź, która łączy nową pracownicę ze zwierzęciem, mężczyzna proponuje Kelsey odpłatną opiekę nad Dhirenem w czasie podróży na inny kontynent. I już w tym momencie mamy do czynienia z niezwykłą, aż ciśnie się na usta słowo, głupotą autorki książki, ponieważ bohaterka pracę przyjmuje. Zatrzymajmy się tu przez chwilę i zastanówmy, czy to logiczne, że dziewczyna, która dopiero co skończyła szkołę, z tygrysem miała do czynienia przez nieco ponad tydzień i co najważniejsze w zupełności nie jest przekonana, czy pan Kadam jest osobą godną zaufania, dostaje pozwolenie od opiekunów na wyjazd nie tylko do innego kraju, ale i na inny kontynent?!

Przebolejmy jednak ten brak logiki i przejdźmy dalej. Po locie ekskluzywnym samolotem znajdujemy się wreszcie w Indiach i co się tu okazuje? Że pan Kadam wykiwał naiwną Kesley i pozostawił ją i tygrysa na pastwę losu, oh biedulka, nie ma to jak bezgraniczne zaufanie nieznajomym. Ale nie martwicie się, dziewczyna ma przy sobie dzikiego tygrysa, który na pewno zna drogę przez dżunglę i uratuje ją z opresji. Ciekawe tylko, czy bohaterka dotrwa do końca podróży skoro czekoladowymi batonikami, jedynym pożywieniem zresztą jakie ma, woli karmić zwierzę niż samą siebie. 
 
W dalszej części książki dowiadujemy się, że Kesley jest wybranką mitologicznej bogini Durgi, dzięki czemu jest w stanie uwolnić Rena od ciążącej nad nim klątwy. Musi tylko pomóc mu w znalezieniu paru magicznych przedmiotów, których zdobycie będzie stanowiło nie lada wyzwanie.

Wydaje mi się, że już zdaliście sobie sprawę jak wiele rzeczy w tej książce mnie irytowało. Nielogiczne zdarzenia, dziecinna i nijaka główna bohaterka, dodajmy do tego jeszcze wyidealizowanego z każdej strony Dhirena, urywanie kluczowych przygód w samym środku akcji, bądź też hiperbolizowanie ich znaczenia i co otrzymujemy z tej mieszanki? Kompletny gniot? Ależ nie! Światowy bestseller!

Zejdźmy jednak troszkę z tonu. W końcu książka to nie tylko same minusy, przecież czwórkę musiałam jej za coś postawić. Colleen Houck ma całkiem przyjemny styl pisania, a wplecenie w akcje mitologii indyjskiej było ciekawym pomysłem. Wydawca uraczył nas też urzekającą okładką. Jednak w tym wypadku plusy wypadają bardzo blado w zestawieniu ze wszelkimi, przedstawionymi wcześniej niedociągnięciami i mankamentami. 
 
„Klątwa tygrysa” to pozycja wręcz obowiązkowa dla wszystkich fanów cnotliwych opowiastek i nijakich bohaterek w stylu Belli. Poleciłabym ją także każdej osobie o skłonnościach masochistycznych, która lubi znęcać się nad samą sobą. Lektura tej powieści z pewnością sprawi takiemu człowiekowi przyjemność.

sobota, 15 września 2012

"Jak szybko opanować język obcy?" - Anna Szyszkowska-Butryn

Tytuł: Jak szybko opanować język obcy?
Autor: Anna Szyszkowska-Butryn
Wydawnictwo: Edgard
Data wydania: październik 2011
Liczba stron: 272
Tematyka: Nauka języków obcych, Poradnik
Ocena: 10/10

Pokonać wewnętrznego lenia jest niezwykle trudno. Sama doskonale o tym wiem, bo jestem tego idealnym przykładem. Wzięcie się do nauki to dla mnie skomplikowany proces. Gdy wreszcie pokonam brak motywacji i chęci, nagle pojawia się cała lista ważniejszych spraw, którymi w danej chwili powinnam się zająć, oczywiście, edukacja wśród nich nie figuruje. 

Nauka języków obcych jest obecnie na tyle ważna, że jej unikanie nie przyniesie nam niczego dobrego. Nasze braki wyjdą na jaw, nie tylko w czasie wakacji za granicą, ale też w codziennym życiu w ojczystym kraju, w którym ze wszelkich stron jesteśmy otaczani zwrotami i hasłami reklamowymi w innych językach. Co więcej Anna Szyszkowska-Butryn uświadamia nas, że dobrze zaplanowana nauka, dobrana do naszych własnych osobistych potrzeb, predyspozycji i wymagań, wcale nie musi być syzyfową pracą. Rozwijanie umiejętności językowy to czynność potrzebna i zarazem przyjemna. 

Każdy człowiek lubi się uczyć w inny sposób, jeden jest wzrokowcem, drugi słuchowcem a jeszcze inny przyswaja nowe rzeczy poprzez muzykę czy śpiew. Ważne jest, abyśmy potrafili określić, jaki typ charakteryzujemy my sami bądź jakie typy w nas dominują. Pomoże nam w tym, znajdujący się w trzecim rozdziale książki, obszerny test określający rodzaj inteligencji. Wiedząc, jaki model sobą reprezentujemy, będziemy mogli zapoznać się z cennymi, specjalnie dopasowanymi wskazówkami, ułatwiającymi nam naukę.

Po zaznajomieniu się z pierwszą, głównie teoretyczną częścią książki, przechodzimy do kolejnej, w której znajdziemy konkretne metody edukacji. Czy zdawaliście sobie sprawę, że istnieję aż 51 różnych sposobów na naukę samych słówek? Na mnie ta ilość zrobiła ogromne wrażenie. Byłam też zszokowana, jak wielu metod wcześniej nie używałam. Zawsze ograniczałam się jedynie do kilku, swoich utartych nawyków takich jak: powtarzanie w pamięci, skojarzenia czy fiszki. Na pewno, gdybym znała w przeszłości taktyki, przedstawione w tej publikacji, teraz posługiwałabym się znacznie obszerniejszym wachlarzem obcych wyrazów. 

W kolejnych rozdziałach przedstawione są formy doskonalenia się w gramatyce, rozumieniu tekstu słyszanego oraz czytanego a także tworzeniu własnej wypowiedzi. Autorka prezentuje nam szereg wielorakich strategii, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Dużym ułatwieniem jest zastosowanie, przy każdej kolejnej taktyce, oznaczeń symbolizujących typ inteligencji dla którego dana forma nauki będzie użyteczna.

Na zakończenie Anna przytacza sztuczki i triki nauki znanych poliglotów, w ten sposób możemy dowiedzieć się jak najlepsi z najlepszych osiągnęli biegłość w posługiwaniu się obcą mową. Dodatkowo z tyłu publikacji znajduje się znaczna ilość najróżniejszych szablonów, mających ułatwić nam edukację. 

„Jak szybko opanować języki obce” to poradnik na najwyższym poziomie. Bez wątpienia przyda się każdemu, zarówno nowicjuszowi jak i osobie bardziej wykształconej. Dla mnie będzie on szczególnie użyteczny teraz, gdy znajduje się w okresie przygotowań do matury i muszę opanować, jak najwięcej struktur z różnych działów.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Edgard:

sobota, 8 września 2012

"W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins

Tytuł: W pierścieniu ognia
Tytuł oryginału: Catching fire
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: listopad 2009
Liczba stron: 359
Tematyka: Literatura piękna, młodzieżowa, sciene-fiction
Ocena: 8/10

Genialne pierwsze części stawiają autorowi poprzeczkę niezwykle wysoko. Trudno jest przebić coś, co wydaje się wręcz nie do przebicia. Znam jedynie paru pisarzy, którym się to udało, niestety Suzanne Collins nie należy do tego grona.

To że Igrzyska Śmierci się zakończyły nie oznacza, że główni bohaterowie mogą odetchnąć z ulgą i wrócić do domu. Z uroczystością nierozerwalnie połączone jest Tournee Zwycięzców, w którym Katniss i Pete muszą wziąć udział. Władza z góry powiadamia ich, że swoim zachowaniem mają załagodzić buntownicze nastroje jakie panują w poszczególnych dystryktach. Co więcej zbliżają się Igrzyska Ćwierćwiecza, w związku z czym Kapitol przygotował mieszkańcom niemałą niespodziankę. W kolejnych siedemdziesiątych piątych rozgrywkach, będących następną okrągłą rocznicą Poskromienia, udział wezmą najlepsi z najlepszych. Każdy z obszarów Panem ma za zadanie wybrać jednego mężczyznę i jedną kobietę spośród osób, które już wcześniej wygrały Igrzyska. Wynika z tego, że Katniss i Pete muszą znów wrócić na arenę i po raz kolejny walczyć na śmierć i życie.

Drugi tom trylogii z pewnością trzyma w napięciu i nie brakuje w nim akcji, jednak poziomem nieco ustępuje wcześniejszym "Igrzyskom śmierci". Pierwsza część była dla mnie całkowitą nowością, powiewem czegoś zupełnie innego. Teraz natomiast gdy poznałam bohaterów, ich charakter oraz z sposób myślenia, wiedziałam, czego się mogę po nich spodziewać, szczególnie że w „Pierścieniu ognia” ich osobowość nie uległa szczególnej zmianie. Częściowo rekompensuje to wprowadzenie nowych postaci takich jak Wolt czy Pokręt.

Sądziłam, że powieść pochłonie mnie od pierwszych stron, jednak się myliłam. Pierwsza część książki nieco mnie znudziła, dopiero gdy bohaterowie znaleźli się na arenie, akcja ożyła. Tak samo jak mam wątpliwości co do rozpoczęcia utworu tak i zakończenie mnie zawiodło. Wydaje mi się zbyt nierzeczywiste. „W pierścieniu ognia” to część dużo bardziej brutalna i dojrzalsza, znacznie różniąca się od poprzedniczki. Odnoszę jednak wrażenie, że pisarka nie wykorzystała kryjącego się w fabule potencjału. Przyznam też, że zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji.

Teraz autorka postanowiła dużo obszerniej opisać życie uczuciowe Katniss. Dziewczyna staje w obliczu wyboru pomiędzy swoimi prawdziwymi uczuciami, a tym czego oczekuje od niej Kapitol. Wyższa władza zaplanowała już bowiem ślub pary wygranych trybutów. Bohaterka jest też skora do poświeceń, byle tylko uratować osoby, które kocha. Przyznam szczerze, że mocno trzymam kciuki za to, aby nastolatka ostatecznie związała się z Galem, którego jestem wielką fanką.

Suzanne Collins swoją powieścią zaciekawiła mnie jednak na tyle, że z niecierpliwością oczekuję na moment, gdy kolejny tom trylogii wpadnie w moje ręce. Przyznam też, że całkowicie rozumiem obecny szał na punkcie „Igrzysk śmierci”, gdyż jest to cykl naprawdę godzien szczególnej uwagi.