czwartek, 28 marca 2013

"Pierwsze światła poranka" - Fabio Volo

Tytuł: Pierwsze światła poranka
Tytuł oryginału: Le prime luci del mattino
Autor: Fabio Volo
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: luty 2013
Liczba stron: 208
Tematyka: Literatura zagraniczna, erotyczna
Ocena: 7/10

Każda kobieta wychodząc za mąż wyobraża sobie sielankową przyszłość u boku ukochanego mężczyzny. Pełna wielkich planów i górnolotnych oczekiwań wkracza w nowy etap w życiu. Jednak prawdziwa rzeczywistość często okazuje się daleka od tej wymarzonej. Pojawiają się pierwsze sprzeczki a wraz z nimi i wątpliwości.

Elena jest rozczarowana swoim małżeńskim życiem. W jej codzienność wdarła się nieznośna rutyna, a jej mąż Paulo całkowicie przestał o nią zabiegać. Związek tych dwojga ludzi uległ zupełnemu wypaleniu, brak w nim pasji i namiętności. Rozżalona bohaterka wylewa wszystkie swoje przemyślenia na kartki pamiętnika. Właśnie w tym momencie swojego życia ta dwudziestodziewięcioletnia menedżerka dużej agencji reklamowej na jednym z biurowych zebrań napotyka na sobie pełen pożądania wzrok jednego ze współpracowników. Choć początkowo Elena usilnie próbuje oprzeć się pokusie zdrady, to mimo wszystko kontakty bohaterów szybko przeradzają się w coś znacznie intymniejszego.

W wyniku nowo nawiązanej relacji bohaterka odzyskuje dawno utraconą pewności siebie i kobiecość. Drzwi do mieszkania kochanka stają się dla niej portalem do odmiennej, znacznie barwniejszej rzeczywistości. Elena odważa się na czyny, których zrobienie nigdy wcześniej nie przyszłoby jej do głowy. Sam kochanek bohaterki to postać niezwykle tajemnicza. Do samego końca nie znamy nawet jego imienia. W tym miejscu należy dodać, że portrety psychologiczne występujących postaci są tym, czego utworowi w największej mierze brakuje. Choć sylwetka i sposób myślenia głównej bohaterki zostały opisane bardzo skrupulatnie to niestety opisy innych osób są niezwykle ubogie.

Przedstawione w powieści wydarzenia są ukazane w dwojaki sposób. Fragmenty notatek z pamiętnika Eleny przeplatają się z teraźniejszą relacją zdarzeń. Wciąż nie mogę się nadziwić, że „Pierwsze światła poranka” zostały napisane przez mężczyznę. Przyznam, że sięgając po tę powieść nie spodziewałam się historii erotycznej, przedstawionej w tak subtelny sposób. Włoski pisarz mimo że w książce często wspomina o zbliżeniach pary kochanków to opisy miłosnych uniesień ogranicza do minimum. Za wiodący priorytet Fabio Volo uznał przedstawienie uczuć i emocji, jakich doświadcza Elena, w nowym okresie swojego życia.

„Pierwszych świateł poranka” nie nazwałabym typową literaturą erotyczną. Myślę, że osoby, które zazwyczaj stronią od tego typu powieści, ze względu na ich pikanterię a nawet i brutalność, w tym przypadku nie mają się czego obawiać. Jak już wcześniej wspomniałam jest to książka poświęcona przede wszystkim przemyśleniom głównej bohaterki, a nie dokładnym opisom jej miłosnych igraszek. Żałuję tylko, że nowa książka Fabio Volo jest utworem tak krótkim. Myślę, że historie Eleny można byłoby jeszcze odrobinę przedłużyć. Mimo wszystko twórczość włoskiego pisarza niesłychanie mi się spodobała i jestem przekonana, że nie odmówię sobie przyjemności, płynącej z przeczytania innych powieści jego autorstwa.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Muza:

niedziela, 24 marca 2013

"Nauczmy się wierzyć" - Benedykt XVI

Tytuł: Nauczmy się wierzyć
Tytuł oryginału: Imparare a credere
Autor: Benedykt XVI
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: marzec 2013
Liczba stron: 112
Tematyka: Religia
Ocena: 5/10

Nic nie wskazywało na to, że trwający osiem lat pontyfikat Benedykta XVI ma nagle dobiec końca. Właśnie dlatego abdykacja papieża była zaskoczeniem nie tylko dla całego świata chrześcijańskiego, ale także i dla środowiska osób niewierzących. Decyzja Josepha Ratzingera wywołała niemały szum w mediach i sprawiła, że oczy całego świata zwróciły się ku Stolicy Apostolskiej w Watykanie.

Wraz z podsumowaniami papieskiego pontyfikatu, ponownie zwrócono uwagę na duszpasterski „Rok Wiary” ogłoszony 11 października zeszłego przez Benedykta XVI. Papież wielokrotnie w swoich przemówieniach podkreślał, jak istotną rolę odgrywa w życiu człowieka wiara. W owym okresie Ojciec Święty gorąco namawia każdego z nas do głębszego zastanowienia się nad prawdami, zawartymi w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a także do modlitwy o wiarę pełniejszą i silniejszą. Czas ten powinien przybliżyć nas do Boga i zachęcić do dalszego trwania w Nim.

„Nauczmy się wierzyć” to zaledwie 100 stronicowa książka, zawierająca najciekawsze fragmenty z przemówień i homilii Ojca Świętego. W swoich wypowiedziach Benedykt XVI często powołuje się na doświadczenia i słowa osób wyniesionych na ołtarze. Wielokrotnie cytowany jest święty Augustyn, który jak podkreśla były papież jest jednym z najbardziej cenionych przez niego ludzi. Podkreślić należy, że publikacja jest w głównej mierze skierowana do ludzi młodych, którzy są przyszłością świata. Papież uświadamia im odwieczny związek rozumu z wiarą, a zarazem podkreśla, że obie te wartości wzajemnie się nie wykluczają.

Książka podzielona jest na kilka tematycznych części: Niepokój serca, Droga poszukiwania, Dlaczego trudno jest wierzyć oraz Odpowiedzi wiary. Mimo że każdy z tych rozdziałów porusza nieco inne zagadnienie, to wszystkie cztery są ze sobą nieodłącznie powiązane. Benedykt XVI przemawia do czytelnika w sposób jasny i klarowny, bez zbędnego patosu. Jednakże, w książce zabrakło mi przede wszystkim praktycznych wskazówek, dotyczących tego jak treści płynące z przemówień Benedykta XVI wcielać w życie.

Publikacja zawiera również podtytuł „ Niezwykłe przesłanie Benedykta XVI dla Kościoła”. Ja jednak treści zawartych w owej książce nie nazwałabym „niezwykłymi”. W całej publikacji nie odnalazłam żadnej nauki, która dogłębnie poruszyłaby mnie bądź była czymś, czego jeszcze do tej pory nie słyszałam. Słowa Ojca Świętego są jedynie pogrubieniem prawd, o których każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę. Wszyscy bowiem wiemy, że obecny świat coraz bardziej oddala nas od Stwórcy i Jego doktryn.

Choć „Nauczmy się wierzyć” nie porusza kwestii nowych to mimo wszystko jest wartościową lekturą. Warto po nią sięgnąć szczególnie w chwilach zwątpienia. Ja osobiście życzę wszystkim, aby trwający Rok Wiary był czasem odnowy i umocnienia naszej relacji z Najwyższym.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit:

czwartek, 21 marca 2013

"Ciemniejsza strona Greya" - E.L. James

Tytuł: Ciemniejsza strona Greya
Tytuł oryginału: Fifty Shades Darker
Autor: E.L. James
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: listopad 2012
Liczba stron: 420
Tematyka: Literatura współczesna, zagraniczna, erotyczna
Ocena: 6/10

Chyba poświęcanie czasu na przedstawianie fabuły tej książki jest całkowicie bezcelowe, skoro i tak w największej mierze dotyczy ona miłosnych uniesień głównych bohaterów i cokolwiek by się nie wydarzyło i tak najważniejszym wątkiem są cielesne przyjemności. Powiem tylko, że drugiej części tej niezwykle popularnej i dość kontrowersyjnej serii relacje między Anastasią a Chistianem coraz bardziej zaczynają przypominać normalny związek. Obaj bohaterowie przechodzą niemałą metamorfozę. Anastasia już nie boi się przeciwstawić swojemu kochankowi, natomiast Grey zaczyna okazywać znacznie więcej ludzkich uczuć.

Pierwsza część choć nie powaliła mnie na kolana,to z pewnością niewiarygodnie mnie wciągnęła. Z wypiekami na twarzy śledziłam kolejne losy bohaterów. Na swój sposób podobała mi się brutalność i władczość, jaką Christian okazywał wobec głównej bohaterki. Tymczasem w „Ciemniejszej stronie Greya” akcja staje się aż nazbyt cukierkowa. Nagle zaborczy i agresywny Szary staje się bezgranicznie wpatrzonym w Anę nastolatkiem, który wręcz nie wyobraża sobie bez niej życia. Ahhh. Jakie to romantyczne. Często z nadmiaru tej słodyczy miałam ochotę krzyczeć „Hallo! Podajcie mi insuliny”!

Z góry uprzedzam, żeby nie sugerować się tytułem powieści. W tym tomie zdecydowanie nie jest ukazana ciemniejsza strona Szarego, ale wręcz przeciwnie. Miłosne uniesienia bohaterów są znacznie subtelniejsze, aniżeli miało to miejsce w pierwszej części. Przede wszystkim większość erotycznych gadżetów odchodzi w odstawkę. Wciąż jednak zastanawiam się, ile testosteronu musi mieć w sobie Christian i jak wielkie libido skrywa Ana skoro bohaterowie miłosne uniesienia przeżywają częściej niż „Cztery razy po dwa razy, osiem razy, raz po raz, o północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz”.

Zaczęłam się też ciekawić, skąd niby Christian czerpię tę całą swoją fortunę, skoro większość czasu spędza z Aną w sypialni (i nie tylko tam). W „Ciemniejszej stronie Greya” pisarka próbowała też przedstawić nieco czytelnikom traumatyczne dzieciństwo tytułowego bohaterka, gdzie korzenie ma większość jego problemów i nietypowych zachowań. Dla mnie jednak owe opisy okazały się zupełnie niesatysfakcjonujące i dalej nie wiem, co tak naprawdę sprawiło, że Christian ma fioła na punkcie wpychania w Anastasię kolejnych porcji jedzenia.

Każdy, kto decyduje się na zapoznanie z kolejnymi przygodami Any, powinien być przygotowany na solidną dawkę powtórzeń. Na szczęście w drugim tomie cyklu nie wystąpiło ani razu typowe dla dziewczyny powiedzenie „o święty Barnabo”. Z całego serca dziękuję tłumaczowi za inną interpretacje angielskich słów „holy shit”. Naprawdę, gdybym kolejny raz musiała non stop natykać się na to dość niewłaściwe dla tego typu literatury zawołanie, to prawdopodobnie książka szybko wylądowałaby za oknem. Nie można również zapomnieć o nieodłącznej towarzyszce głównej bohaterki, czyli jej własnej „wewnętrznej bogini”. Autorka chyba zorientowała się, że ten „twór” jest nadzwyczaj irytujący i w tym tomie znacznie ograniczyła jego rolę.

„Ciemniejsza strona Greya” z pewnością bardziej spodoba się osobom, które wolą delikatniejsze opisy „waniliowych” zbliżeń. Niestety Ci czytelnicy, którzy spodziewają się akcji równie pikantnej, jak w pierwszym tomie, będą mocno zawiedzeni. Ja póki co z niecierpliwością oczekuję na pojawienie się ekranizacji powieść bądź chociażby podania ostatecznej obsady każdej z ról.

piątek, 15 marca 2013

"Agnes Grey" - Anne Bronte

Tytuł: Agnes Grey
Tytuł oryginału: Agnes Grey
Autor: Anne Brontë
Wydawnictwo: MG
Data wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 232
Tematyka: Literatura piękna, zagraniczna, klasyka obca
Ocena: 6/10

„Agnes Grey” to pierwsza książka w dorobku literackim najmłodszej z sióstr Brontë. Pomysł na fabułę utworu pisarka zaczerpnęła z historii własnego życia. Wiele wątków poruszanych w jej debiutanckiej powieści pokrywa się z faktycznymi zdarzeniami z biografii literatki. Motywem przewodnim tekstu jest praca osiemnastoletniej guwernantki Agnes. Ta skromna i łagodna nastolatka, aby poprawić sytuację finansową swojej rodziny, postanawia podjąć się nauki i opieki nad młodszymi dziećmi.

Chwilami charakter głównej bohaterki niesamowicie mnie drażnił. Irytował mnie fakt, że Agnes tak łatwo dawała sobą pomiatać i pozwalała dzieciom wchodzić sobie na głowę. Wcale się nie dziwie, że były one wobec niej nieposłuszne, skoro dokładnie zdawały sobie sprawę, że ich opiekunka nie może ich w żaden sposób ukarać. Łagodne usposobienie czołowej bohaterki w tym przypadku stanowiło ogromną wadę, aczkolwiek Agnes zasługuje na pochwałę pod innym względem. Byłam pełna podziwu dla jej dobroduszności i determinacji.

W utworze zdecydowanie dominują postacie kobiece. Przez karty książki przewija się jedynie kilku mężczyzn. Styl pisania Anny jest bardzo podobny do pióra jej starszej siostry. Szczerze powiedziawszy jest niemal identyczny. Twórczość obu literatek charakteryzuje się niebywałą lekkością słowa i barwnym językiem wypowiedzi.

Czytając tę książkę jeden fakt całkowicie, można by rzec, zbił mnie z tropu. Mianowicie w powieści występuje parę dość nużących i nic nie wnoszących do fabuły opisów. Szczerze to jakoś specjalnie mnie one nie raziły. Wiadomo, w każdym utworze znajdziemy niewielką ilość przydługich relacji, jednak w książce Anny Brontë zaraz po owych przedstawieniach pojawia się zwrot do Czytelnika, w którym autorka wyraźnie mówi, że jest w pełni świadoma, tego że opis ten był zanadto rozwlekły i prawdopodobnie irytujący. W tym momencie rodzi się pytanie. Po co pisarka zamieściła w swoim utworze fragmenty, które dobrze wiedziała, że są zbędne i nieciekawe?

Jeśli miałabym wybrać jedno słowo, które dokładnie odzwierciedla atmosferę książki, wybrałabym spokój. Utwór Anny Brontë z pewnością nie zaskoczy nas nagłym zwrotem akcji czy chociażby jednym nieodczekiwanym zdarzeniem. W zamian autorka oferuje nam bogate opisy przemyśleń głównej bohaterki oraz ukazanie różnych wzorców angielskiej rodziny. Poniekąd prostota i naturalność tej powieści jest jej atutem. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 
 

niedziela, 10 marca 2013

"W otchłani" - Beth Revis

Tytuł: W otchłani
Tytuł oryginału: Across the Universe
Autor: Beth Revis
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: marzec 2012
Liczba stron: 392
Tematyka: Literatura młodzieżowa, Sciene fiction
Ocena: 9/10

Matka Ziemia ma z nami istne utrapienie. Nie dość, że nieodwracalnie niszczymy jej naturalne bogactwa to dodatkowo wciąż poszukujemy jej godnej zastępczyni. Co więcej wizja skolonizowania innych planet z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się też tak odległa. Przyszłość z pewnością będzie obfitować w liczne wyprawy i misje mające na celu przystosowanie innego globu do ludzkich wymagań.

Rodzice siedemnastoletniej Amy, ze względu na wykonywane przez siebie zawody, mają niebywałą okazję wzięcia udziału w wiekopomnej misji na Centauri-Ziemię. W zamian za możliwość zbadania i zaludnienia nowej planety godzą się na zamrożenie swoich ciał i trzystuletni sen w komorze kriogenicznej. Ich córka, choć niezbyt przekonana do owego pomysłu, postanawia podzielić los najbliższych sobie osób i również decyduje się na lot „Błogosławionym”. Wiele lat później dziewczyna przypadkowo zostaje rozmrożona i budzi się z długiego odrętwienia. Dowiaduje się jednak, że do lądowania statku pozostało jeszcze pół wieku, a wszyscy jej towarzysze dalej pogrążeni są w głębokim śnie. Nastolatka samotnie musi stawić czoła nowej rzeczywistości, która jest pełna kłamstw, niedomówień i zagadek.

Początek książki może wydawać się odrobinę nużący, jednak zapewniam, że wraz z kolejnymi stronami akcja szybko nabiera tempa. Znajdziemy tu elementy kryminału, dystopii i wielką ilość tajemnic. Ciekawym wątkiem w utworze jest uczucie między główną bohaterką a Starszym. Motyw ten nie jest jednak dominujący. Główne skrzypce w tekście zdecydowanie gra sytuacja mieszkańców statku aniżeli miłość dwojga nastolatków, która stanowi jedynie tło dla dziejących się wydarzeń. Jeśli jednak chodzi o styl pisania autorki to mimo że jest on dobry, to raczej nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych powieści młodzieżowych.

„W otchłani” to jedna z nielicznych książek, których akcja do samego końca potrafiła mnie zaskoczyć. Niestety obecnie rzadko, kiedy udaje mi się natknąć na powieść, której fabuła nie byłaby dla mnie przewidywalna. Tymczasem utwór Beth Revis niejednokrotnie wprawił mnie w zdumienie. Ponadto obsadzenie akcji utworu w kosmosie okazało się niezwykle udanym zabiegiem. Czytanie tej powieści nocą stanowi podwójną przyjemność.

Autorka przedstawia nam fabułę z perspektywy dwóch czołowych bohaterów. Wydarzenia widziane oczami Amy przeplatają się z rozdziałami, opisywanymi przez Starszego. Postacie te bardzo się od siebie równią zarówno pod względem charakteru jak i wyglądu zewnętrznego. Dlatego też dwustronna narracja urozmaica książkę i dodaje jej oryginalności. Mówiąc o tej powieści nie należy zapominać o okładce, która nie dość, że doskonale oddaje klimat tekstu to jeszcze jest kosmicznie piękna.

Książka jest niezwykle emocjonująca. Od razu utożsamiłam się z główną bohaterką. Być może wynika to, z faktu że opis jej wyglądu był dość podobny do mojego własnego, ponieważ charakterem raczej Amy mnie nie przypomina. Mimo wszystko każde dziejące się w życiu bohaterki wydarzenie, odbierałam bardzo osobiście, jakbym to ja sama brała w nim udział. Wyobrażałam sobie uczucia, jakich doświadczyłabym znajdując się niespodziewanie w blaszanych czterech ścianach bez jakiegokolwiek wyjścia czy też wsparcia ze strony bliskich. Poniekąd podziwiałam też siedemnastolatkę za jej szybkie oswojenie się z sytuacją i zaaklimatyzowanie na statku.

Uczciwie uprzedzam, że wydarzenia mające miejsce na pokładzie Błogosławionego wciągają bez reszty. Dlatego przed lekturą „W otchłani” radzę wykonać wszystkie pilne obowiązki, ponieważ gdy już zaczniemy czytać tę książkę, trudno nam będzie się od niej choć na chwilę oderwać.

Zdaję sobie sprawę, że moja recenzja jest pełna wielu „ochów” i „achów”, jednak nie jestem w stanie w żaden inny sposób opisać tej wręcz nieziemskiej powieści. „W otchłani” z pewnością wpisze się w literackie gusta zarówno młodszych jak i starszych czytelników. Amerykańskiej autorce udało się wykreować zarówno fantastycznych bohaterów jak i ujmującą fabułę. Oficjalnie mogę się ogłosić oddaną fanką tej kosmicznej trylogii. Sciene fiction w takim wydaniu mogłabym czytać bez przerwy. Na pewno nie odmówię sobie przyjemności zapoznania się z kolejną częścią serii, na którą czekam z ogromną niecierpliwością.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat:

piątek, 8 marca 2013

"Czerwień rubinu" - Kerstin Gier

Tytuł: Czerwień rubinu
Tytuł oryginału: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 344
Tematyka: Literatura młodzieżowa
Ocena: 7/10

Pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam. A gdzie konkretnie znajduje się Gwendolyn, w czasie gdy w tajemniczy sposób rozpływa się w powietrzu? Tego nie wiadomo. Zupełnie nieprzygotowana do podróży pomiędzy epokami nastolatka może cofnąć się zarówno do wieku dwudziestego jak i znacznie dalej. Dlatego, aby zapobiec wszelkiego typu niespodziankom, dziewczyna musi poddawać się zabiegowi elapsji, dzięki czemu w swobodny sposób może kontrolować lata, w których przyjdzie się jej znaleźć.

Początkowo wszyscy wierzą, że gen podróżowania w czasie nosi Charlotta. Dziewczyna od najmłodszych lat jest przygotowywana do pełnienia swojej przyszłej misji. Pobiera lekcje zarówno z języków obcych, sztuk walki jak i dobrego obycia. Oczywiście już od pierwszych stron książki bardzo łatwo można się domyślić, że to nie Charlotta a niczego nieświadoma Gwen będzie zapowiadaną podróżniczką w czasie. Właśnie dlatego przesadne i sztuczne zachowanie jej rudowłosej kuzynki niezwykle mnie bawiło. Aczkolwiek Gwen nie widzi nic zabawnego w sytuacji, której musi stawić czoła. Nie dość, że szesnastolatce brakuje podstawowych wiadomości z zakresu chociażby historii, to ponadto dziewczyna wraz z jednym z przedstawicieli rodu de Villiers musi podjąć się trudnego zadania, które należy wykonać w przeszłości.

Należy podkreślić, że pisarce w znakomity sposób udało się przedstawić cały proces podróżowania w czasie. W książce nie znajdziemy żadnych błędów logistycznych czy dziwnych sprzeczności. Ponadto, czytając Trylogię Czasu trudno o nudę. W powieści akcja toczy się w mgnieniu oka. Aż trudno uwierzyć, że od chwili kiedy Gwen odkryła swoje zdolności minęło zaledwie kilka dni. Ku uldze niektórym czytelnikom, nadmienię też, że akcja powieści nie toczy się w Niemczech (skąd pochodzi Kerstin Gier) lecz w Anglii. Jak dla mnie stanowiło to niewątpliwy plus.

Byłabym zaskoczona, gdyby Gwen nie zakochała się w przystojnym Gideonie. W końcu co to za literatura młodzieżowa bez wątku miłosnego? Tak więc, ku wielkiemu „niezdziwieniu”, szesnastolatka zadurza się w nowo poznanym chłopaku. Wydawało mi się to wielce zastanawiające, biorąc pod uwagę fakt jak opryskliwie i arogancko nastolatek zachowywał się w stosunku do głównej bohaterki. Jednak, jak mówią, miłość jest ślepa, więc biorąc pod uwagę to powiedzenie jak i inne zalety książki, mogę częściowo wybaczyć autorce ten paradoks.

Jestem przekonana, że dzieło Kerstin Gier przypadnie do gustu nie tylko młodzieży, ale i starszym czytelnikom. Przedstawiona w powieści fabuła, wciąga od pierwszych stron i nie daje od siebie odpocząć. W dosłownym tego zdania znaczeniu. Nie dość, że książkę pochłonęłam w jeden dzień to jeszcze moje myśli w każdy momencie wolnym od czytania, nieustannie płynęły w kierunku mających się zdarzyć sytuacji.

„Czerwień rubinu” jest swego rodzaju fenomenem. Ja jednak miałabym pewne trudności ze stwierdzeniem, czemu konkretnie ta książka zawdzięcza swoją popularność? Tego, że historia Gwendolyn jest niezwykle wciągająca, chyba nie muszę nikomu powtarzać. Aczkolwiek co jeszcze sprawia, że tak wiele osób wychwala wręcz pod niebiosa utwór niemieckiej pisarki? Przecież wątek podróżników w czasie nie jest ani innowacyjny ani rzadki. Co więcej charakter głównej bohaterki raczej nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym na tle innych nastolatek.

Uciechą dla fanów Trylogii Czasu z pewnością będzie fakt, że „Czerwień rubinu” została już zekranizowana i wejdzie na ekrany niemieckich kin już 14 marca. Jednak ja z tego faktu nie jestem jakoś szczególnie zadowolona, ponieważ odtwórcy głównych ról raczej nie przypominają wyglądem postaci z moich wyobrażeń. Dodatkowo jakoś nie mogę się przemóc do produkcji naszych zachodnich sąsiadów. Już samo słuchanie języka niemieckiego nieco mnie męczy. Jednak mimo wszystko skuszę się na obejrzenie ekranizacji, choćby dla zaspokojenia ciekawości.

sobota, 2 marca 2013

"Fala upału" - Richard Castle

Tytuł: Fala upału
Tytuł oryginału: Heat Wave
Wydawnictwo: 12 posterunek
Data wydania: listopad 2012
Liczba stron: 328
Tematyka: Thriller/sensacja/kryminał
Ocena: 7/10

Seriale kryminalne stale cieszą się ogromną popularnością. Zasiadając przed telewizorami, z zainteresowaniem śledzimy kolejne dochodzenia i problemy, z którymi zmagają się nasi ulubieni bohaterowie. Jeśli i Ty jesteś miłośnikiem tego typu telewizyjnych produkcji, świeżo opublikowana powieść Richarda Castle to Twój absolutny must-have.

W przenikliwie upalny dzień Nikki Heat, młoda i energiczna funkcjonariuszka nowojorskiej policji, zostaje wezwana do nowego zlecenia. Na jednej z bogatych ulic Manhattanu zostaje odnalezione ciało podstarzałego biznesmena, a wszystko skazuje na to, że mężczyzna został bezlitośnie zrzucony z balkonu swojego mieszkania na szóstym piętrze. Wyniki wstępnego śledztwa szybko ujawniają długi i kłopoty finansowe zmarłego. Pierwsze przypuszczenia mówią, że to pieniężne zobowiązania były przyczyną zgonu pana Starra. Sytuacja okazuje się jednak znacznie bardziej skomplikowana niż początkowo mogłoby się wydawać.

Niewątpliwym atutem „Fali upału” jest wartka i żywa akcja. Autor nie daje czytelnikowi ani chwili wytchnienia. Co raz to ciekawsze zdarzenia rozgrywają się szybko, jedno po drugim. Dodatkowo pisarz świetnie wplótł w dialogi bohaterów zabawne teksty. Jednakże choć ukrywający się pod pseudonimem „Richard Castle”, Richard Alexander Rodgers wykreował sympatycznych bohaterów to utworze brakowało mi ich głębszego i rzetelniejszego portretu psychologicznego. W powieści występuje narracja trzecioosobowa, a opisy wewnętrznych przeżyć postaci pojawiają się stosunkowo rzadko. W rezultacie charakter bohaterów poznajemy jedynie przez analizę ich zachowań. Za moją ulubioną postać z książki mogę ogłosić Jamesona Rooka. Zachowanie i sposób myślenia tego niepokornego i upartego dziennikarza niejednokrotnie mnie rozbawił. Natomiast mieszane uczucia mam co do głównej bohaterki – Nikki. Sylwetka tej kobiety wydała mi się niesamowicie schematyczna. Jest to kolejna niezłomna funkcjonariuszka, której „nie może podskoczyć żaden facet”. Na pierwszy rzut oka widoczne jest podobieństwo do bohaterek takich jak Lisabeth Salander czy Lily Bard.

Czytając kryminały, uwielbiam snuć insynuacje na temat rozwiązania zagadki morderstwa. Tajemniczość i element zaskoczenia jest tym, co przyciąga mnie do owego gatunku literackiego. Niestety fabuła najnowszej książki Richarda Castle jest niestety nieco przewidywalna. Z łatwością można domyślić się zarówno motywu zbrodni jak i osób w nią zamieszanych. Co więcej początkowo niemożliwy związek dwójki głównych bohaterów również nie okazał się dla mnie niespodzianką.

Warto zaznaczyć, że tytuł książki świetnie komponuje się z klimatem tekstu. Pasuje on zarówno do nazwiska bohaterki jak i upalnego lata, w czasie którego rozgrywa się akcja utworu. Lekturę książki ułatwia nam lekkie pióro Richarda Castle jak i niedługie rozdziały. Czytając książkę miałam wrażenie, jakbym znalazła się w centrum telewizyjnego cyklu typu „CSI: Kryminalne zagadki Miami”. Idąc tym tropem, okazało się, że Alexander Rodgers to nie kto inny jak aktor, wcielający się w rolę jednego z bohaterów serialu „Castle”. Szczerze przyznam, że nigdy wcześniej nie słyszałam o owej serii, która jak się okazało jest emitowana od 2009 roku. Jednak z tego co się dowiedziałam postacie, pojawiające się w wersji telewizyjnej i papierowej nie powielają się. „Fala upału” rozpoczyna całkowicie odrębną serię, skupioną wokół przygód detektyw Nikki Heat, dlatego myślę, że fani serialu nie muszą się obawiać powtarzających się wątków oraz motywów.

Aczkolwiek, mimo paręnastu wad „Fali upału” nie da się nie polubić. Książkę czytałam z wielką przyjemnością i jestem przekonana, że będę z pewnością dalej śledzić losy Nikki Heat i jej partnerów. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję portalowi nakanapie.pl