Tytuł: Karminowy
szal
Autor: Joanna M.
Chmielewska
Wydawnictwo: MG
Data wydania: kwiecień
2013
Liczba stron: 240
Tematyka: Literatura
piękna, polska
Ocena:
6/10
Czym charakteryzuje się
typowe babskie czytadło? Zazwyczaj banalną fabułą, kręcącą
się wokół przeważnie nieco zdesperowanej bohaterki, wątkiem
miłosnym i przede wszystkim prostym językiem. Lektura takiej
powieści na ogół bywa całkiem relaksująca i przyjemna, jeśli
jednak masz ochotę na tego typu książkę, ale za to górnej
półki to „Karminowy szal” jest dla Ciebie idealną
propozycją.
Maria, Magda i Marta to trzy
skrajnie różne kobiety, które w dzieciństwie
połączyła przyjaźń i wspólny pobyt w ośrodku
rehabilitacyjnym. Niestety, jak to w życiu bywa, opuszczenie murów
lecznicy oddaliło od siebie bohaterki i zerwało dotychczasowy
kontakt. Spotkanie po latach uświadamia jednak kobietom, jak bardzo
brakuje im dawnej więzi i wzajemnych zwierzeń, dlatego
postanawiają odnowić relację, jaka łączyła je w przeszłości.
Do comiesięcznych spotkań bohaterek dochodzi w małej kawiarni
zwanej „w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem”, gdzie kobiety
wspólnie popijają grzane wino i dążą do rozwiązania
pewnej delikatnej sprawy, której wszystkie trzy doświadczyły
w dzieciństwie. Bohaterki wytrwale poszukują aktualnego miejsca
zamieszkania małżeństwa Wieczorków. Czytelnik jednak
praktycznie do samego końca nie wie, dlaczego Maria, Magda i
Marta poświęcają czas temu zajęciu.
Nie mogę pojąć, dlaczego
na okładce pojawia się Kate Holmes? Okej, zdjęcie pasuje, w końcu
aktorka ma na sobie czerwony szal, który poniekąd ilustruje
tytuł dzieła, jednak ja osobiście jestem wielką przeciwniczką
umieszczania na okładkach portretów gwiazd. Po pierwsze nie
pasują mi one do reklamowania swoją twarzą żadnych powieści, a
po drugie mimowolnie kojarzą mi się z wszelkimi tandetnymi
powieściami, które są efektem pisarskich spełnień
zazwyczaj marnych „aktorzyn”. Aczkolwiek w tym przypadku pierwsze
„wzrokowe” skojarzenia są absolutnie błędne, ponieważ
„Karminowy szal” jest utworem cenionej polskiej autorki, mającej
już w swoim dorobku literackie sukcesy. Mimo wszystko dalej będę
uparcie trwała w przekonaniu, że okładka powinna być bardziej
„neutralna”.
Skoro już jesteśmy przy
kwestii tytułu to do niego też miałabym pewne wątpliwości. W
książce pojawia w prawdzie epizodyczny wątek, dotyczący
karminowego szalu, jednak nie wydaje mi się on na tyle istotny, aby
od razu nazywać od niego całą książkę. Aczkolwiek patrząc na
to z drugiej strony to sama nie wiem, jak inaczej można byłoby ową
historię nazwać. Fabuła w sumie nie narzuca żadnego konkretnego hasła, które zachęciłoby do przeczytania owej książki. Choć „w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem”
wydaje mi się całkiem odpowiednim,ciekawym i zgodnym z fabułą tytułem.
Jak widzicie wszelkie wady
książki, jakie wymieniam w swojej recenzji, dotoczą kwestii raczej
mało znacznych. Słynne powiedzenie mówi przecież: „nie
oceniaj książki po okładce”. Do samej treści „Karminowego
szalu” nie mam nic do zarzucenia. Jak już wyżej wspomniałam
książka ta jest typowym babskim czytadłem, od którego nie
wymagałam zbyt wiele, jednakże bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Dodatkowo bohaterki powieści to kobiety bardzo sympatyczne oraz
odzwierciedlające rzeczywiste kobiece wątpliwości i wahania.
Myślę, że każda czytelniczka sięgająca po utwór Joanny
M. Chmielewskiej, odnajdzie w którejś z głównej
postaci cząstkę samej siebie.
„Karminowy szal” był
moim pierwszym spotkaniem ze znaną mi dotychczas jedynie „z
widzenia” polską pisarką Joanną M. Chmielewską. Utwór
zrobił na mnie pozytywne wrażenie, a niezwykła atmosfera i klimat
„Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem” towarzyszył mi do ostatnich
stron książki. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić tę
powieść każdej miłośniczce literatury kobiecej.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG:
Po książkę bardzo chętnie sięgnę, bo fabuła wydaje mi się interesująca. Poza tym, to już kolejna pozytywna recenzja tej książki, więc tym bardziej jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom mi się podobał, choć rewelacji nie było, ot takie czytadło, ale chętnie przeczytam kontynuację :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, pomimo Twoich minusów. I jakoś nie skojarzyłam tej twarzy z tą aktorką. Może dlatego, że jest mi zupełnie obca i mam gdzieś, czy na okładce jest jakaś aktorzyna, czy zwyczajny człowiek. Ważne, że się ładnie komponuje.
OdpowiedzUsuńOstatnio polubiłam literaturę kobiecą, ale ta pozycja jakoś niezbyt mnie zachęca. :)
OdpowiedzUsuńja to samo pomyślałam. Dlaczego Kate jest na okładce ;P??
OdpowiedzUsuńNad okładką także się zastanawiałam :D A książka nie dla mnie, ponieważ raz się sparzyłam na jednej z książek tej pani i niesmak pozostał...
OdpowiedzUsuńHA OKŁADKA FAKTYCZNIE WZBUDZA ZAINTERESOWANIE, MOŻE WŁAŚNIE O TO CHODZIŁO;p
OdpowiedzUsuńA to jest Kate Holmes? Od kiedy ona wygląda tak dojrzale...?
OdpowiedzUsuńCiekawy blog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba akurat nie mam specjalnej chęci na tę lekturę choć nie skreślam jej całkowicie :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przekonuje mnie ta książka. :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy by mi się spodobała:)
OdpowiedzUsuńNie należę do grona osób, które uwielbiają "babską literaturę". Więc nawet jakby książka była wyjątkowo dobra, to i tak się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńCo do okładek - najlepiej niech nie przedstawiają żadnych osób, albo w pewien sposób zamaskowane, odwrócone postacie.
Ja jestem ogromną fanką Joanny Chmielewskiej i od dłuższego czasu zastanawiam się, czy sięgnąć po tą drugą Chmielewską, którą na pozór różni tylko jedno "M" od mojej ulubionej autorki :) Domyślam się jednak, że ich pisarstwo nie jest zbyt podobne i chyba to dobrze, bo w przeciwnym wypadku mogłabym obsesyjnie zacząć porównywać, a tak z przyjemnością spróbuję czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńUważam, że karminowy szal był swoistym symbolem uwolnienia się od pewnych schematów czy po prostu przeszłości i dlatego został również tytułem tej powieści. Książka zapadająca w pamięć, długo będę o niej myśleć.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tę książkę, ewentualnie inną Joanny Chmielewskiej ;)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo lubię tego typu książki, ale ta wydaje się być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moim stylu :P
OdpowiedzUsuńksiążka nie dla mnie :<
OdpowiedzUsuńo to super:)
no dziwne były te tematy, na początku się przeraziłam, ale ten o Aresie okazał się być całkiem fajny :)
Moja mama kocha czytać Joannę Chmielewską :P
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie
Nie lubię babskich czytadeł, także ta pozycja nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuńmuszę ją kiedyś przeczytać. buziaki ;*
OdpowiedzUsuńChyba ta książka nie dla mnie, ale moja mama z chęcią by przeczytała. ;)
OdpowiedzUsuńTego typu rajstopki potrafią ożywić każdą stylizację :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na geografii w takim razie :) Blog bardzo ciekawy, o tematyce która mnie interesuje więc obserwuję :) i zapraszam ponownie do mnie :)
OdpowiedzUsuńStrasznie irytuje mnie ta okładka... Nawet nie chodzi o moją sympatię czy antypatię do Holmes, po prostu sama okładka wydaje mi się strasznie sztuczna. Jednak mam nadzieję, że treść książki sprawi, że zapomnę o okładce. Znam twórczość tej autorki, dlatego myślę, że fabuła nie zawiedzie mnie. :)
OdpowiedzUsuńO nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJak miło jest wiedzieć, że nie tylko mi aktorzynki przeszkadzają na okładkach. Inna sprawa, że mnie w ogóle ludzie, których bardzo dobrze widać, bardzo przeszkadzają. Zdecydowanie, jak to ujęłaś, jestem zwolenniczką "bardziej neutralnych okładek".
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy zdziwiłam się, że pani Chmielewska mogła wydać coś z działu "literatura kobieca". Na początku nawet pomyślałam,że to tylko zbieżność nazwisk, ha! Jakoś nigdy nie utożsamiałam jej z książkami tego typu, bo, choć osobiście nigdy nie zetknęłam się z nią jakoś bardziej, sporo się u mnie w rodzinie na jej temat dobrego już powiedziało. Nawet gdzieś tam na półeczce kurzą się jej jakieś książeczki ze dwie czy trzy. Może kiedyś wreszcie uda mi się po nie sięgnąć.
A tak nawiązując już do samej recenzji, rzeczywiście "W Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem" wydaje się być bardziej odpowiednim tytułem dla utworu, a przynajmniej z tego, co tuta piszesz. I choć nigdy nie byłam wielką fanką literatury kobiecej (z reguły czytam książki z zupełnie przeciwnego bieguna), to Twoja recenzja w pewnym stopniu zasiała we mnie małe ziarenko chęci, żeby jednak zapoznać się bliżej z tym utworem tak wychwalanej pani Chmielewskiej. Tak o, dla poszerzenia horyzontów, bo niedobrze jest być przecież ograniczonym. Kto wie, może kiedyś się jednak przekonam i dowiem się, dlaczego trzy razy M szukały tak uporczywie Wieczorków?
Pozdrawiam,
Tack
Yups, to jednak była tylko zbieżność nazwisk. Wyszło na jaw, jak bardzo mam ograniczony mózg. Przepraszam za moją ignorancję i już pędzę zrobić z tym cokolwiek. ;)
UsuńRzeczywiście na okładce widnieje Kate Holmes. Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Bardziej skupiłam się na opisie fabuły. Także początkowo byłam przekonana, że to ta ,,druga'' Chmielewska od kryminałów, dlatego nieco się zdziwiłam, że poszła innym nurtem gatunkowym, lecz teraz wszystko jasne. Co do samej książki, mnie akurat ona zaciekawiła i mimo kilku wymienionych przez ciebie minusów jestem skłonna ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńpytania na ustnej nie były trudne, chciałam Ci tu przytoczyć kilka, ale ze stresu wszystko mi wyparowało z głowy.
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle, to już wiem, gdzie przyjdę, jak zacznę moje długie wakacje z książkami! :D
Ja również nie rozumiem czemu Holmes! Dziwna sprawa, z początku myślałam, że to książka o niej:))
OdpowiedzUsuńJakąś chwilę temu czytałam recenzję tej książki na innym blogu i sama zwróciłam uwagę na okładkę i Kate Holmes. Z początku myślałam, ze jest to tylko kobieta podobna do niej,a teraz okazuję się, że to faktycznie ona... Co do książki to kiedyś może się skuszę;)
OdpowiedzUsuń