Tytuł: Na wietrze diabeł
przyjechał
Autor: Katarzyna Mlek
Wydawnictwo: Flosart
Data wydania: grudzień 2013
Liczba stron: 140
Tematyka:
Literatura polska
Ocena:
7/10
Jakiś czas temu
miałam przyjemność zapoznania się z powieścią Katarzyny Mlek
pt: “Zapomnij patrząc na słońce”. Książka ta wręcz mnie
oczarowała (chociaż nie wiem czy jest to odpowiednie słowo, biorąć
pod uwagę dość drastyczną tematykę utworu) i już od tamtej pory
wiedziałam, że nie spocznę dopóki nie zapoznam się z innymi
dziełami tej pisarki. Możecie więc sobie wyobrazić, jak wielka
była moja radość, gdy w skrzynce pocztowej znalazłam najnowszy,
czwarty utwór autorki i to z autografem!
W “Na wietrze
diabeł przyjechał” znajdziemy sześć osobnych opowieści, z
których wszystkie rozgrywają się w beskidzkiej wsi – Laliki.
Zmorą tej osady jest nieustający wiatr, który momentami tak bardzo
przybiera na sile, że jest w stanie zniszczyć wszystko, co znajdzie
się na jego drodze. Miejscowi twierdzą, że przyczyną owego
zjawiska jest tytułowy diabeł. Kontrolę nad sytuacją zdaje się
utrzymywać probosz Michał Buba oraz jego tajemniczy medalik. Za
każdym razem, gdy wieś znajduje się w niebezpieczeństwie, na
miejscu pojawia się ksiądz ze swoim talizmanem i cała zagrożenie
nagle ustępuje. Gdy jednak proboszcz zostaje odesłany do innej
parafii, jego misję przejmuje Zbigniew Linert, inżynier, który z
początku wprost nie znosi Lalik, jednak jakaś niezwykła siła
wciąż, go zwabia w to miejsce.
Przyznam, że
miejscowość Laliki niezwykle przypominała mi miejsce, w którym
mieszka moja babcia, dlatego powieść ta tym bardziej wydawała mi
się bliska. Dodatkowo uwielbiam słuchać legend oraz starych
opowieści, a wszystkie znajdujące się w tej książce są właśnie
stylizowane na ten sposób. Do mojego gustu najbardziej przypadły
opowiadania gadatliwego dziadka Pysza oraz historia Heńka Kociniaka
oraz jego zawziętego konia Łobuza. Oczywiście już od samego
początku wiadome jest, że sytuacje przedstawione w książce są
stuprocentową fikcją. Mimo to jednak nie tracą one swego uroku.
Mogę nawet posunąć się do wysunięcia wniosku, że właśnie ta
absurdalność sprawia, że w powieści panuje wręcz baśniowa
atmosfera.
Jestem przekonana,
że miłośnicy folkloru oraz góralskiego klimatu będą zachwyceni
najnowszą książką polskiej autorki. Katarzyna Mlek ma niezwykły
talent i z pewnością jeszcze nie raz nas zadziwi. Wierzę, że na
jej koncie znajdzie się jeszcze wiele genialnych powieści.
Za możliwość zapoznania się z powieścią dziękuję autorce:
Autorki nie znam i szczerze mówiąc nigdy o niej nie słyszałam. Nie wiem, czy spodobałaby mi się jej twórczość, ale mam ochotę spróbować.
OdpowiedzUsuńCzytałam już dosyć dawno temu, ale pamiętam, że książka mnie urzekła tym folklorystycznym klimatem :)
OdpowiedzUsuńSama ksiazka mnie do siebie nie przekonuje. Ale autorka sama w sobie już tak. Zapoznam sie z jej ksiazką o której wspomniałaś pisząć tą recenzję.
OdpowiedzUsuńHm, to chyba nie dla mnie. Tytuł może miał przyciągać, ale wydaje mi się dziwny. I folklor w takim wydaniu chyba mi się nie spodoba ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadania to nie moja bajka, zwłaszcza polskie.
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja :) Zapraszam na nowy post dotyczący Zumby ♥ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążkę kojarzę, tak samo autorkę, ale nie miałam jeszcze okazji poznać jej twórczości. Nie mniej jednak, zainteresowana jestem tym tytułem. Bardzo lubię klimat małych prowincjonalnych miasteczek w książkach, a pomysł z niszczycielskim wiatrem jest naprawdę ciekawy.:)
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam:)
OdpowiedzUsuńegzemplarz z autografem, gratuluję zdobycia takiej perełki :) nie znam twórczości tej pani, ale po przeczytaniu tej recenzji doszłam do wniosku, że czas naprawić ten błąd.
OdpowiedzUsuń