sobota, 20 lipca 2013

"Kocham Nowy Jork" - Isabelle Lafléche

Tytuł: Kocham Nowy Jork
Tytuł oryginału: J'adore New York
Autor: Isabelle Lafléche
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: lipiec 2013
Liczba stron: 388
Tematyka: Literatura współczesna, zagraniczna
Ocena: 6/10

Praca to nieodłączny element ludzkiego życia. Zapewnia człowiekowi źródło utrzymania, życiową satysfakcję oraz bezpieczny byt. Nie zawsze jednak zawód, jaki wykonujemy, jest tym o którym marzyliśmy. Nie raz i nie dwa okazuje się, że podjęta profesja jest naszym przekleństwem i w żaden sposób nie daje nam spełnienia. Nawet jeśli początkowo wydaje nam się, że jest inaczej.

Zafascynowana modą trzydziestoletnia prawniczka z Paryża po sześciu latach pracy w lokalnej kancelarii wreszcie dostaje awans i zostaje przeniesiona do fili korporacji w Nowym Jorku. Tutaj Catherine ma szansę się wykazać umiejętnościami i zaangażowaniem, wszystko po to aby otrzymać nominację na „partnera”, wymarzoną posadę każdego prawnika. Jednak, aby tego dokonać bohaterka musi bezwzględnie poświęcić życie prywatne na korzyść kariery zawodowej. Czy jednak praca w pełnej przekrętów i intryg kancelarii jest tym, co Catherine zawsze chciała robić?

Choć z tyłu okładki znajdziemy wiadomość jakoby „Kocham Nowy Jork” można byłoby porównać do słynnego „Pamiętnika Bridget Jones” czy też znanego serialu „Ally McBell”, ja byłabym raczej zdystansowana do tego typu informacji. Rzeczywiście może występują drobne podobieństwa, na podstawie których wysunięto owe wnioski, jednak i tak bohaterka powieści Helen Fielding wciąż pozostaje bezkonkurencyjna. Isabelle Lafléche z pewnością musi jeszcze popracować nad swoich literackim warsztatem, ażeby osiągnąć poziom dorównujący jej angielskiej koleżance po fachu.

Początek książki dla przeciętnego czytelnika może wydawać się odrobinę nużący, występuje w nim bowiem typowy prawniczy żargon, który raczej nie należy do nadzwyczaj interesujących. Co więcej liczne fragmenty mówiące o tym, ile to czasu bohaterka nie spędza w swojej kancelarii, w pewnej chwili stały się wręcz usypiające. Całe szczęście w odpowiednim momencie akcja należycie się rozkręciła i wciągnęła mnie bez reszty. Dodatkowo całym sercem pokochałam przyjaciela i zarazem asystenta Catherine, Rikasha. Bohater ten wniósł do utworu wiele humoru i zabawnych wątków.

Sięgając po „Kocham Nowy Jork” byłam przygotowana na małą lekcję mody. W recenzjach, które dane mi było czytać, wielokrotnie spotykałam się z opiniami jakoby panujące trendy były jednym z głównych tematów, pojawiających się w książce. Tymczasem mody znajdziemy tu tyle co kot napłakał. Od razu widać, że autorka raczej nie jest na czasie z trendami. Inaczej z pewnością uraczyłaby czytelnika jakimiś wyszukanymi opisami ubrań bądź stylizacji bohaterki. Aczkolwiek jedyne przedstawienia stroju kobiety ograniczają się do określeń typu: „czerwony kostium Diora”, „turkusowa torebka” i oczywiście zachwytów innych postaci nad jej niezwykle gustowną aparycją. Cóż za bogata szczegółowość! Dodatkowo niesamowicie zirytował mnie fakt, że praktycznie wszystkie zapierające dech w piersiach kreacje, jakie już znajdziemy w powieści, musiały być kupione w sklepie Diora. Jakby na świecie nie było innych projektantów!

Mimo wszystko powieść Isabelle Lafléche jest bardzo absorbującą historią, która bez wątpienia umili nam nie jedno wakacyjne popołudnie. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko położyć się z książką w promieniach słońca i oddać się przyjemnej lekturze.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu  Literackiemu:
 --------------------------------------------------------------------------   
Przypominam również o WAKACYJNYM LOSOWANIU !

27 komentarzy:

  1. Ten typ powieści mnie nie przekonuje, ale że kiedyś, kiedyś lubiłam Ally McBell, to może pozwolę sobie na przerzucanie kartek w tej książce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie dal mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli taka książka na rozluźnienie. Takie też są potrzebne. Zapamiętam tytuł, poszukam w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że ocena jest raczej średnia, ale... być może sięgnię w przyszłości ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię blogi z pasią, a Twoj właśnie taki jest!
    Podziwiam Cię, że masz takie zainteresowanie, które wymaga jednak trochę czasu:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka zdecydowanie nie dla mnie. Nie lubię tego typu historii. Nie absorbują mnie w żadnym stopniu. Może jedynie ten wątek prawniczy sprawiłby mi niejaką przyjemność...
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To nawet lepiej, że nie ma sporo o modzie:) Książkę mam na półce, więc może się skuszę:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na półce, więc nie czytam recenzji, żeby się nie sugerować. Zobaczymy, jak mi się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem co sądzić o tej książce. Może wydawać się ciekawa, ale chyba nie jest dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałabym, chociażby dlatego, żeby zapoznać się z czymś lżejszym, niekoniecznie wymagającym bezgranicznego skupienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam już o tej książce i na razie powstrzymuję się od czytania. Poczekam, może jeszcze zapał mi przyjdzie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś nie jestem do niej przekonana. Zobaczymy, może jak trafi w moje ręce jakimś cudem to przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam takie lekkie lektury, ktore sa idealne na wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mi się książka bardzo podobała, prawniczy żargon i Dior mnie nie irytował ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapowiada się ciekawie. Mnie w każdym razie przekonałaś swoją recenzją i mimo kilku niedociągnięć chce przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mimo wszystko może być ciekawie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Zobaczymy, może przeczytam :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Książka raczej nie w moim typie, chociaż skoro porównują ją do "Pamiętnika Briget Jones" to może warto sięgnąć? Nawet jeżeli autorka jeszcze nie dorównuje stylem pisania wspaniałej Angielce ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Lubię książki, w których można znaleźć trochę opisów mody, dlatego już się ucieszyłam, a tu okazało się, że tej mody w "Kocham Nowy Jork" tyle, co kot napłakał. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zawsze miałam ochotę przeczytać tą książkę :) Livresland.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślę że mam kilka książek które bardziej wolałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Lubię taką literaturę zabierać ze sobą na plażę, albo czytać leżąc w łóżku po całodziennej górskiej wędrówce. Ale niestety, łapię się na tym, że wszystko porównuję do B. Jones właśnie. I tym sposobem okropnie rozczarowała mnie np. "Piąta aleja" - do tego stopnia, że pamiętam jedynie imię bohaterki ... i nic więcej...

    OdpowiedzUsuń
  23. Na razie mam za dużo innych książek do przeczytania, ale nie wykluczam, że kiedyś sięgnę właśnie po tę książkę. W końcu coś trzeba czytać, wylegując się nad basenem :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdyby przypadkiem wpadła mi w ręce pewnie bym przeczytała, ale specjalnie szukać tego tytułu nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jest w tej książce coś ciekawego,ale raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, ponieważ czytałam wiele pozytywnych recenzji na jej temat:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :* Na każdy postaram się odpowiedzieć :)