Tytuł:
Sto lat samotności
Tytuł oryginału: Cien años de soledad
Autor: Gabriel Garcia Marquez
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: listopad 2024
Liczba stron: 456
Tematyka: Literatura piękna, zagraniczna
Średnia ocena: 3/10
Tytuł oryginału: Cien años de soledad
Autor: Gabriel Garcia Marquez
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: listopad 2024
Liczba stron: 456
Tematyka: Literatura piękna, zagraniczna
Średnia ocena: 3/10
Zawsze
waham się czy powinnam pisać recenzję powieści, która jest absolutnym klasykiem
gatunku i o której mówi się w samych superlatywach, podczas gdy wiem, że moja
opinia będzie zupełnie inna. Mimo że o „Stu latach samotności” słyszałam
znacznie wcześniej to do jej przeczytania w głównej mierze zachęcił mnie mój
znajomy, który jednym tchem stwierdził, że jest to jedna z najlepszych książek,
jakie kiedykolwiek czytał. Cóż … przy najbliższych spotkaniu będę musiała mu
wyznać, że niestety jego opinii nie podzielam.
Powieść
Gabriela Garcii Marqueza jest kroniką rodu Buendiów, dzieje których
rozpoczynają się od Joségo Arcadio i Ursuli, którzy mimo pokrewieństwa wspólnie
zakładają rodzinę i miasteczko Macando. Pokolenie Buendiów szybko się powiększa
i wygląda na to, że kolejni członkowie rodziny powielają schematy przez lata
utarte przez starszyznę. Nad rodziną zdaje się ciążyć klątwa samotności,
kazirodztwa, a także umiłowania do dosyć dziwnych hobby. „Sto lat samotności” to klasyka realizmu
magicznego, dlatego w fabule nie brakuje niecodziennych zdarzeń, które w
normalnym świecie nie byłyby odbierane za normalne tak jak miało to miejsce w książce
kolumbijskiego autora.
Czytając „Sto lat samotności” miałam wrażenie, że pisarz za wszelką cenę stara się na jednej stronie zawrzeć jak najwięcej wydarzeń i wplątać w nie jak najwięcej bohaterów. Śmiało mogę powiedzieć, że w tej książce na jednej stronie dzieje się więcej, niż w niektórych powieściach na pięćdziesięciu. W książce nie łatwo jest się połapać, biorąc pod uwagę ilość zdarzeń i ilość bohaterów o takich samych imionach. Ja czasami musiałam zdania czytać po parę razy, żeby poprawnie odczytać z kontekstu o kogo właściwie w danym momencie chodzi. Zdecydowanie nie jest to książka, którą można przeczytać za jednym posiedzeniem. Ja czytałam ją fragmentami i trudno było mi i tak znaleźć chęć, żeby do lektury powracać.
Dla mnie osobiście najgorzej było przebrnąć przez tę część książki, w której panowała wojna między konserwatystami a liberałami. Przeraźliwie mi się wtedy powieść dłużyła i momentami nawet myślałam, żeby dać sobie z nią spokój. Nic co wtedy czytałam, nie miało dla mnie większego sensu. Kolejną rzeczą, która mi się w powieści nie podobała to ilość seksualnego wynaturzenia. Jestem zdziwiona, że ludzie chwalący tę powieść nie dostrzegają ile chorych schematów jest w niej opisanych. Mamy tutaj kazirodztwo, cudzołóstwo a nawet pedofilię.
Muszę jednak przyznać, że zakończenie zrobiło na mnie spore wrażenie i poniekąd wyjaśniło większość skomplikowanych aspektów książki. Gdyby jednak ktoś zapytał mnie, czy przeczytałabym tę książkę jeszcze raz tylko po to, żeby na ostatniej stronie dowiedzieć się, że cała ta pogmatwana powieść miała jakiś większy sens, bez wątpienia odpowiedziałabym, że nie. Moim zdaniem nie warto było sobie zawracać głowy tą powieścią. Może nie odkryłam jej prawdziwego przesłania i nie jestem w stanie dostrzec tego, co autor miał na myśli, ale z drugiej strony też nie wiem czy jestem na siłach tego dociekać.
Czytając „Sto lat samotności” miałam wrażenie, że pisarz za wszelką cenę stara się na jednej stronie zawrzeć jak najwięcej wydarzeń i wplątać w nie jak najwięcej bohaterów. Śmiało mogę powiedzieć, że w tej książce na jednej stronie dzieje się więcej, niż w niektórych powieściach na pięćdziesięciu. W książce nie łatwo jest się połapać, biorąc pod uwagę ilość zdarzeń i ilość bohaterów o takich samych imionach. Ja czasami musiałam zdania czytać po parę razy, żeby poprawnie odczytać z kontekstu o kogo właściwie w danym momencie chodzi. Zdecydowanie nie jest to książka, którą można przeczytać za jednym posiedzeniem. Ja czytałam ją fragmentami i trudno było mi i tak znaleźć chęć, żeby do lektury powracać.
Dla mnie osobiście najgorzej było przebrnąć przez tę część książki, w której panowała wojna między konserwatystami a liberałami. Przeraźliwie mi się wtedy powieść dłużyła i momentami nawet myślałam, żeby dać sobie z nią spokój. Nic co wtedy czytałam, nie miało dla mnie większego sensu. Kolejną rzeczą, która mi się w powieści nie podobała to ilość seksualnego wynaturzenia. Jestem zdziwiona, że ludzie chwalący tę powieść nie dostrzegają ile chorych schematów jest w niej opisanych. Mamy tutaj kazirodztwo, cudzołóstwo a nawet pedofilię.
Muszę jednak przyznać, że zakończenie zrobiło na mnie spore wrażenie i poniekąd wyjaśniło większość skomplikowanych aspektów książki. Gdyby jednak ktoś zapytał mnie, czy przeczytałabym tę książkę jeszcze raz tylko po to, żeby na ostatniej stronie dowiedzieć się, że cała ta pogmatwana powieść miała jakiś większy sens, bez wątpienia odpowiedziałabym, że nie. Moim zdaniem nie warto było sobie zawracać głowy tą powieścią. Może nie odkryłam jej prawdziwego przesłania i nie jestem w stanie dostrzec tego, co autor miał na myśli, ale z drugiej strony też nie wiem czy jestem na siłach tego dociekać.
Po przeczytaniu tej recenzji, stwierdzam, że nie będę czytać tej książki 😀
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twoje odczucia i dylematy, bo i ja zauważyłam, że często nie podzielam zachwytu nad klasykami literatury. Wiem, że nie muszę się nimi zachwycać, wszak każdy z nas ma inny gust, ale zawsze wtedy zastanawiam się, czy z moim nie jest coś nie tak, skoro dane dzieło jest tak wychwalane, a do mnie jednak nie przemawia...
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam "Sen o okapi". Ponoć bestseller. A mnie czytało się tę książkę tak sobie. Bez rewelacji. Też nie rozumiem zachwytu nad nią.
Mam problem z tym autorem. Zdecydowanie nie przekonałam się jeszcze do niego. Czytałam kilka jego pozycji: "Zła godzina", "Miłość w czasach zarazy", "Rzecz o mych smutnych dziwkach", ale żadna nie skradła mojego serca. Jedne były lepsze, drugie gorsze.
Również nie lubię, kiedy autor bombarduje czytelnika nadmiarem detali. Może mam rozumek Kubusia Puchatka i skomplikowana fabuła mnie przerasta, a mózgowe zwoje się przepalają ;)
ja jej nigdy nie czytałam mimo zachwytów innych
OdpowiedzUsuńO ja Cię - a mam ją na swojej liście książek z zakresu klasyki. No Ci powiem trochę mnie zniechęciłaś do lektury, ale kto wie może mi akurat się spodoba. Doceniam za to szczerą recenzję. Nie każdemu musi się wszystko podobać i super, że mamy różne opinie. DZięki temu możemy ze sobą kulturalnie dyskutować.
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
Hmm, wydaje mi się, że autor chciał na siłę szokować. Stąd kazirodztwo i pedofilia.
OdpowiedzUsuńPo książkę raczej nie sięgnę
Mam podobnie, jeśli chodzi o Sto lat samotności. Czytałam ją raz i bardzo mi się podobała. Chętnie sięgnę jeszcze raz. Ogromnie ciekawa recenzja i na pewno szczera to wielki plus. Nie każdemu musi się podobać klasyk. Ja na przykład dwa razy podchodziłam do Zbrodni i kary i nie mogę się przekonać albo do Gry w klasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej
Twoja recenzja zaprasza do poznania tej książki. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń