środa, 30 października 2024

Trylogia "Katerina" - Robin Bridges


Trylogia: Katerina
Tytuły: Nadciaga burza/The Unfailing Light/The Morning Star
Autor: Robin Bridges
Wydawnictwo: Fabryka Słów/Delacorte Press
Data wydania: 2012/2013
Liczba stron: 384/320/320
Tematyka: Fantastyka, Literatura młodzieżowa
Średnia ocena: 2/10

Nieczęsto się zdarza, żeby któreś wydawnictwo zdecydowało się wydać pierwszy tom jakiejś trylogii, żeby zaraz potem zaniechać publikacji kolejnych. Ja niestety mam taki głupi nawyk, że jak zacznę czytać jakąś serię to muszę od razu przeczytać wszystkie dostępne tomy, żeby wiedzieć na czym skończyła się akcja. Jako że, dwie następne książki z serii „Katerina” nie ukazały się w Polsce, udało mi się je zdobyć w wydaniu angielskim. Tym samym po przeczytaniu ‘Nadciąga burza’, które oceniłam na 4/10, musiałam męczyć się lekturą kolejnych dwóch tomów, które w mojej klasyfikacji ledwo co zyskały notę 1/10.
 
Ale o czym jest ta trylogia? Jest to historia rosyjskiej książczynki Kateriny Aleksandrowej, która na co dzień zafascynowana jest medycyną, ale w między czasie odkrywa w sobie moc przywracania życia zmarłym. Czyni ją to smakowitym kąskiem dla rosyjskiej elity, która takich zdolności potrzebuje. W rezultacie Katerina zostaje wmieszana w liczne intrygi i tym samym odkrywa, że na rosyjskim dworze żyją istoty, które uznawane były za dawno wymarłe, czyt. wampiry, wilkołaki, wróżki i co tam jeszcze wam do głowy przychodzi, bo w tej książce jest dosłownie wszystko.   
 
Główna bohaterka książki przestawiana jest jako bardzo potężna nekromantka, jednak zupełnie nie wie jak panować and swoimi mocami ani nawet jak ich poprawnie używać. Wszystko magiczne co robi, albo dzieje się przez przypadek, albo za przewodnictwem innych. W pierwszym tomie jeszcze można było to zrozumieć, ale w trzecim cała ta sytuacja wydawała się wręcz smutna. Katerina została wybrana jako oficjalny nekromant cara Rosji, a znała tylko jedno zaklęcie przez wszystkie trzy tomy!
 
Głupota głównej bohaterki momentami aż mnie przerażała. Katerina została porwana parokrotnie na przestrzeni trzech tomów, jednak za każdym razem pomagała swoim oprawcom, pomimo że zdawała sobie sprawę, że nie wyniknie z tego nic dobrego. No, ale skoro już i tak została porwana i nie ma nic lepszego do roboty to zamiast przeciwstawiać się oprawcy będzie mu pomagać, no bo czemu nie. Ponadto, jako nekromant mogła przywoływać zmarłych żeby obronili jej oprawce przed zagrożeniem, ale nie mogła zrobić nic dla siebie, żeby uciec z „niewoli”. Dziwne. Inna kwestia, Katerina nie chce żeby jej przeciwnik dostał w ręce przedmiot, który może mu przejąć władze and Rosją, a mimo to pomaga mu rozwiązać wszystkie zagadki, prowadzące do tego przedmiotu. Gdzie tu logika?
 
Kolejne do czego muszę się przyczepić to fakt, że książka klasyfikowana jest jako fantasy, choć należeć powinna zdecydowanie do literatury młodzieżowej. Rozumiem, że występuje w niej wiele elementów fantastycznych, ale wciąż nie zmienia to faktu, że to co reprezentuje sobą ta trylogia nie jest nastawione na dorosłego czytelnika. Weźmy na przykład książkę Meg Cabot „Pośredniczka” lub nawet „Zmierzch” Stephenie Meyer, w obu tych książkach znajdujemy postaci nie z tego świata, a jednak w żadnej klasyfikacji powieści te nie figurują jako fantasy. Jasno napisane jest, że są to powieść młodzieżowe, dzięki czemu nie wprowadza się czytelników w błąd. Dlatego ja, żeby uchronić wszystkich przed pomyłką umyślnie w rubryce tematyka na początku tego postu umiejscawiam tę książkę do odpowiedniej klasyfikacji.
 
Mam wrażenie ze autorka pogubiła się we własnej powieści i zamiast skorygować/usunąć bezsensowne wątki, ona brnęła w ich kontynuowanie, licząc ze jakimś cudem akcja trafi na swoje miejsce. No cóż, nie wyszło to najlepiej, bo ilość bezsensownych elementów w tej powieści lub treści niewnoszących nic do fabuły (szczególnie w tomie drugim) jest zatrważająca. Wydaje mi się, że powinniśmy być wdzięczni wydawnictwu Fabryka Słów, że zdecydowało się nie kontynuować publikacji dalszych książek z tej serii.

poniedziałek, 14 października 2024

"Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy." - Paweł Reszka

Tytuł: Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy.
Autor: Paweł Reszka
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: kwiecień 2017
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura faktu, Reportaż
Ocena: 8/10

Polska służba zdrowia to temat rzeka. Nigdy nie była najlepsza, ale też niewiele robi się, żeby w jakikolwiek sposób ją poprawić. Żyjemy w odwiecznym sporze i poszukiwaniu winnych. Jedni twierdzą, że obecny stan rzeczy jest winą rządu, inni że personelu medycznego, a jeszcze inni że samych pacjentów. Jak jest naprawdę i co o tym sądzą lekarze w szczególności?

Oczywiscie wielu spraw można się domyślić i bez siegania po tę książkę m.in tego że polska służba zdrowia jest niedofinansowana, personelu medycznego brakuje a szpitale sa przepelnione. To co reportaż Pawła Reszki nam pokazuje to przyczyny takiego stanu rzeczy i choć książka została wydana w 2017 to wydaje mi się, że kwestie poruszane przez autora są dalej tak samo aktualne.

Smutne i przerażające zarazem było czytanie o młodych, ambitnych ludziach, tak poniewieranych i niedocenianych przez polski system służby zdrowia.  Paweł Reszka pozwala czytelnikowi spojrzeć na lekarzy z innej perspektywy. Nam jako pacjentom wydaje się, że lekarze są wyniośli i patrzą na nas z góry , podczas gdy oni przeszli długą i wyboistą drogę, żeby móc nam pomagać i to nie jest ich wina, że polskie realia utrudniają im adekwatna opiekę nad pacjentem. System nie jest łagodny ani dla nich ani dla pacjentów. 

Cenię sobie, gdy autorzy nie owijaja w bawełne i nie staraja się złagodzić słów wypowiadanych przez osoby, z którymi przeprowadzają wywiad. W książce Pawła Reszki znajdziemy wiele kontrowersyjnych i szokujących wypowiedzi, które tylko dodają ksiązce wiarygodności. Wygląda na to, że anonimowość pozwoliła lekarzom otworzyć się i wyrzucić z siebie wszystkie frustracje, których doświadczają w swoim zawodzie. Trochę jednak brakowało mi w tym reportażu jakiś pozytywnych aspektów. Momentami odnosiłam wrażenie jakby celem książki było zrównanie z ziemią polskiej służby zdrowia. Ok, rozumiem, że jest źle, ale trudno mi uwieżyć, że ci wszyscy lekarze tak wytrwale tkwią w swoim zawodzie jeśli nie znajdują w nim żadnej przyjemności. 

Reportaż podzielony jest na 8 rozdziałów, z których każdy porusza inny aspekt pracy lekarza. Każda część sklada sie z fragmentow rozmów z poszczególnymi lekarzami/stazystami/rezydentami bądź też z osobistych relacji autora z pracy jakiej podjął się na potrzeby tej ksiązki. Często zdarza się, że na jednej stronie znajdujemy jedynie pare zdań wypowiedzi, co sprawia, że rozdziały są krótkie, a książkę czyta się błyskawicznie. Pawel Reszka pisząc “Małych Bogów” wykonał kawał dobrej roboty i zdecydowanie zachęcił mnie do sięgniecia po drugą książkę z tej samej serii jak i inne reportaże spod pióra tego autora.

środa, 25 września 2024

"It Starts with Us" - Colleen Hoover

Tytuł: It Starts with Us
Tytuł oryginału: It Starts with Us
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: pażdziernik 2022
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura zagraniczna, Romans
Ocena: 5/10

Poszłam za ciosem i od razu po przeczytaniu ‘It Ends with Us’ wzięłam się za kolejną książkę z serii mianowicie ‘It Starts with Us’. Collen Hoover przyznała, że nie planowała pisania kontynuacji ‘It ends with us’ jako, że według niej historia Lily skończyła się w odpowiednim momencie, i tu się zgodzę. Ta kontynuacja nie powinna powstać tylko ze względu na to, że fani autorki chcieli poznać dalesze losy bohaterów. Niestety, ale cała powieśc wygląda jakby była pisana tylko po to, żeby zadowolić oczekiwania czytelników, którym marzy się zobaczenie głównych bohaterów razem.
 
Atlas jest po prostu i d e a l n y: ma ciało greckiego Boga, genialnie gotuje i prowadzi dwie odnoszące sukcesy restauracje, a do tego ten charakter! Nic nie jest w stanie wytrącić go z równowagi, Lily jest dla niego całym światem, a on pomimo tego co przeszedł w dzieciństwie wyciąga pomocną rękę do swojej matki i brata. Przez ponad trzysta stron powieści Atlas nie popełnił żadnej gafy oraz ani razu nie podniósł głosu bez względu na to jakie emocje nim targały. Normalnie, żebym nie miała męża i żeby Atlas nie był postacią fikcyjną to sama bym sie zakochała.

Dla odmiany ta część serii jest pisania z perspetywy zarówno Lily jak i Atlasa. Ciekawym doświadczeniem było poznać punkt widzenia Atlasa i tym samym dowiedzieć się jak z jego perspektywy wyglądały początki jego znajomości z Lily. Dodatkowo, bardzo podobało mi się włączenie do akcji nowych bohaterów od strony Atlasa. Wydaje mi się, że gdyby autorka ponownie zdecydowała się na pisanie opowieści wyłączenie z perspektywy Lily to ta powieść byłaby praktycznie o niczym. Dodanie wątku brata Atlasa, ale też jego dalszej rodziny i przyjaciół ożywiło akcje i było w sumie jedynym co się działo w książce i czego nie można było do końca przewidzieć. Jak można się domyślić perspektywa Lily była bardzo płaska i nie wnosiła za wiele do powieści, prócz lamentów Lily i dylematów nad tym jak ma dalej pokierować swoim życiem.  

Podsumowując, odniosłam wrażenie, że autorka pisząc tę książkę nie postarała się tak bardzo jak w przypadku jej poprzedniczki, po prostu dała fanom to co chcieli, bo wiedziała, że książka i tak bardzo dobrze się sprzeda tak samo jak miało to miejsce w przypadku ‘It ends with us’. Nie zmienia to jednak faktu, że ja książkę pochłonęłam w jeden dzień.

środa, 11 września 2024

'It Ends with Us' - Colleen Hoover

Tytuł: It Ends with Us
Tytuł oryginału: It Ends with Us
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: marzec 2021
Liczba stron: 368
Tematyka: Literatura zagraniczna, Romans
Ocena: 7/10

Jak można się domyślić po książkę Colleen Hoover 'It ends with us' sięgnęłam na fali popularności, jaka przyszła na tę powieść za sprawą ekranizacji. W kinie oczywiście byłam i pomimo, że film nie wywołał na mnie priorunującego wrażenia to i tak zdecydowałam się sięgnąć po jego pisany pierwowzór. Główną motywacją do tego były liczne opinie, które twierdziły, że film jest przekłamany i nie oddaje tego przez co musiała przechodzić główna bohaterka. Musiałam więc przekonać się na własnej skórze czy to prawda.

Tutaj muszę przyznać, że w pewnych momentach książka Colleen Hoover wydawała mi się zbyt podkoloryzowana. Spójrzmy na to: Lily otwiera kwiaciarnie, która oczywiście od razu staje się hitem, obiekt jej nastoletniej miłości choć kiedyś bezdomny, dziś prowadzi jedną z najlepszych restauracji w Bostonie, jej obecny partner nie dość że zabójczo przystojny to jeszcze neurochirurg z doskonałymi perspektywami na przyszłości, a kim jest najlepsza przyjaciółka Lily? No oczywiście milionerką. Trochę chyba tego za dużo jak na jeden raz. Jedyne co przychodzi mi na myśl to to że autorka mogła umyślnie nakreślić otoczenie Lily jako niemal idealne po to, aby pokazać, że nie ważne jak perfekcyjne może wydawać się czyjeś życie z zewnątrz za zamkniętymi drzwiami może wyglądać ono nieco inaczej.

Mimo że Ryle, gdy nie jest agresywny, rzeczywiście da się lubić i widać dlaczego Lily pokochała go praktycznie od pierwszego wejrzenia, ja zdecydowanie należę do team’u Atlas. Nosiło mnie po prostu gdy czytałam jak tych dwoje nie może na siebie trafić w odpowiednim momencie życia. Wszystko wskazuje, że są sobie pisani a mimo to nie dane jest im być razem.

Muszę pochwalić autorkę za doskonałe przedstawienie kompleksowości emocji jakich doświadczała Lily próbując zdecydować o przyszłości swojego związku. Osobom patrzącym na wszystko z boku łatwo jest wydawać osądy i dawać ‘cenne’ rady, podczas gdy tak niewiele wie się o tym, co dzieje się w głowie osoby faktycznie przeżywającej dane emocje i sytuacje. Mama autorki sama była ofiarą przemocy domowej, dlatego Colleen Hoover mogła czerpać informacje z pierwszej ręki.

Jakie jest jednak moje zdanie w tej kwestii tego czy film jest lepszy niż książka? Według mnie ekranizacja jest wiernym odzwierciedleniem powieści i nie licząc paru mało znaczących niuansów, które rózniły książkę od filmu m.in. inna nazwa restauracji Atlasa, to reżyser 'It ends with us' bardzo adekwatnie przeiósł akcję książki na kinowy ekran. Jeśli nie macie ochoty czytać książki, z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że pójście do kina niczego wam nie odbierze.